browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Spotkanie z armią

blokada antyterrorystyczna

Kolejnym punktem programu miał być Doğubeyazıt i okolice. Miał być, ale tam nie dojechaliśmy. Już po północy, jakieś 30 km przed samym miastem, zauważyliśmy na drodze znaki ograniczenia prędkości wraz z napisami w języku tureckim. Oprócz tego, na jezdni pojawiły się poukładane z kamieni przegrody mające na celu spowolnienie jazdy. Dopóki był to „test łosia” W. świetnie się bawił. Gdy kamienie zaczęły leżeć w poprzek całej jezdni, skręciliśmy do wioski, mając nadzieję na objazd przeszkody. Tu zapukał nam w okno samochodu starszy człowiek (Turek? Kurd?) z latarką i przewieszoną przez ramię strzelbą. Zrobiło nam się ciut śmiesznie… Na nasze hasło Doğubeyazıt, skierował nas z powrotem na drogę. No to wróciliśmy na drogę i tam Erynia wyszła z auta chcąc przesunąć parę kamieni, wtedy z góry zbocza rozległy się krzyki po turecku. Dobra, nie ruszyliśmy kamieni – przejechaliśmy bokiem, po polu. Szczęśliwie, nauczeni doświadczeniem, zaopatrzyliśmy Drakula w stalową blachę pod podwoziem. Zdała test. Przejechaliśmy drogę przy akompaniamencie strzałów karabinowych celujących w drogę przed nami. Czyżby dziadek się nudził? W. uważał, że strzałami wskazuje nam drogę więc przejechał kamienne przeszkody kierując się w kierunku odprysków pocisków na asfalcie.
Tu maleńka dygresja, wbrew temu, co pokazuje się w filmach akcji, strzały są ciche. To były delikatne puknięcia, które początkowo wzięliśmy za uderzenie drobniejszych kamyków o podwozie. Dopiero obłoczki dymu rozkwitające na metr przed maską samochodu, uświadomiły nam z czym mamy do czynienia.
Przeszkody kamienne przejechaliśmy bez problemu. Strzały ucichły. Trochę dalej trafiliśmy jednak na zapory betonowe, typowe dla wojska czy żandarmerii, wzmocnione zawiniętymi z pobocza na jezdnię stalowymi osłonami. Tego to się już nie dało przejechać, a objechać nie było jak. Tu coś zaczęło nam świtać… Drakul to jednak nie czołg, a z barierami wojskowymi kopać się nie chcieliśmy, więc grzecznie zrobiliśmy nawrotkę. Przy „ostrzelanych przeszkodach” czekał już na nas komitet powitalny tureckich żołnierzy, zdumionych co my tu robimy i czy nie wiedzieliśmy, że nie można tędy jechać (jak się nie zna tureckiego, to się nie wiedziało). Zdziwieni ich postawą – pełen ekwipunek, broń długa, magazynki wszędzie, hełmy na głowach, niektórzy kominiarki pod hełmami – tłumaczyliśmy, że jesteśmy turystami i chcieliśmy dotrzeć do Doğubeyazıt. Z kolei oni – zdziwieni naszym spokojem, dobrym humorem i uśmiechami – poprosili nas o paszporty (które obfotografowali komórkami) i zasugerowali nam jazdę inną drogą (powrót około 60kmn nad jezioro Wan i dalej przez Agri). A dlaczego? Bo droga jest zamknięta (szkoda, że nie było znaku zakazu ruchu czy wjazdu z wyłączeniem mieszkańców wiosek, tylko ograniczenie prędkości) z powodu terrorystów. Nie wnikaliśmy czy chodziło im o ISIS czy Kurdów. Okazało się, że to oni strzelali nam przed maskę, chcąc nas zniechęcić do dalszej jazdy (Nas zniechęcić czymś takim?). Niemniej jednak doceniamy takt i dziękujemy, że nie celowali ani w samochód ani w nas. Dzięki temu jest szansa, że jeszcze trochę pozwiedzamy…
Po takich przygodach, gdy już dotarliśmy do Erciş, przyszło pomyśleć o jakimś hotelu, szczególnie że trzeba było podładować akumulator aparatu fotograficznego. Nie było to takie proste (szyld hotelu zdjęty leżał w zaułku, a wejście także było w tym zaułku), ale dla chcącego, nic trudnego i już około pierwszej w nocy usłyszeliśmy (nomen omen) sakramentalne pytanie „czy jesteście małżeństwem?”, a po naszej zgodnej odpowiedzi, mogliśmy się zakwaterować w Maciter Hotel.

PS. żeby nie było, że lekceważymy niebezpieczeństw (no może trochę) – gdyby na drodze były jakiekolwiek znaki zakazu wjazdu czy/i zamknięte barierki to byśmy zawrócili. W wielu miejscach, przy wjazdach do miast i miasteczek były posterunki wojskowe po ograniczeniach prędkości i „spowalniaczach” więc gdy zobaczyliśmy przegrody wyglądające jak ułożone przez dzieci to nie potraktowaliśmy ich serio i co najwyżej oczekiwaliśmy kontroli na posterunku. Posterunku też nie było.
 

Posterunki na granicach tureckich miast.

W każdym razie bardzo dziękujemy żołnierzom tureckim za ochronę przed terrorystami – w końcu terroryści mogliby strzelać w opony (lub ciut wyżej…).

.

poprzedni
następny

3 odpowiedzi na Spotkanie z armią

  1. Pudelek

    No proszę, ładna przygoda 😉 Choć obawiam się, że wielu zniechęciłaby do dalszej jazdy po Turcji 😀

    • W.

      a my śmialiśmy aż do Batumi, i na wspomnienie jeszcze dzisiaj nam się pyski śmieją

    • Erynia

      Biorąc pod uwagę, że byliśmy tuż pod irańską granicą, nie mieliśmy specjalnie wyjścia – jechaliśmy dalej. A że oboje wolimy się śmiać niż płakać, a i histeria się nas jakoś nie trzyma – to zupełnie inna historia 😉

Skomentuj Erynia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.