browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Aj-Petri, Bachczysaraj i kamienne miasto

do albumu zdjęć

Aj-Petri

W. się zbuntował – „być nad ciepłym morzem i nawet nie popływać…” więc w końcu trzeba było iść na plażę. I tak przez dwa dni moczyliśmy się w Morzu Czarnym. Po tej przerwie postanowiliśmy pojechać do Bakczysaraju. Wybraliśmy drogę zwaną przez miejscowych „językami teściowej”. Składała się ona z krótkich acz stromych zakrętów, po czym przeszła w serię regularnych agrafek. Nie można powiedzieć, żeby była wredna, lecz niewątpliwie była… wymagająca. Oczywiście Erynia nie mogła sobie odmówić tej przyjemności i przejechała tę drogę śpiewająco, tylko czasami wykazywała się zwiększoną agresywnością doganiając wybitnie mulące samochody.
Po dłuższym czasie wjechaliśmy na płaski teren i tam droga się rozwidlała: na Bakczysaraj – prosto i „nie-wiem-gdzie” – w lewo. Większość kierowców skręcała w lewo. No to my pojechaliśmy za nimi. Tak trafiliśmy na jajłę Aj-Petri (płaskowyżowe pastwiska). Odnieśliśmy tam wrażenie déjà vu: płatne parkingi, mnóstwo stoisk z wyrobami miejscowego (tatarskiego) rzemiosła, dużo knajp, marszrutki zwożące ludzi do Jałty, propozycje fotografii ze zwierzyną wszelaką (wielbłądy, osły, jastrzębie, małe lwy, etc.), wycieczki konne, quadami, UAZ-ami. Wypisz, wymaluj druga trasa Transfogaraska, tylko z większym wyborem atrakcji i z jajły widać morze. Na górę można wyjechać także kolejką linową – cudem radzieckiej techniki. Wcześniej Erynia chciała w ten sposób zawieźć tam siebie i W. Po „językach teściowej” i zwiedzaniu jajły zrezygnowaliśmy. Dodatkowo W. jakoś nie do końca był zachwycony tym pomysłem.
Czyżby nie ufał radzieckiej technice?
Prosto z Aj-Petri ruszyliśmy do Czufut-Kale. Po drodze wstąpiliśmy do Monasteru Uspieńskiego – klasztoru z VIII w. wykutego w skale przez greckich uciekinierów z Bizancjum. Jako że klaszor jest czynny, można było zwiedzić tylko niewielką część zabudowań i obowiązywał zakaz fotografowania wnętrz – w sumie nie wiemy po co te ograniczenia, w środku wszystko nowe, i widać, że robione na pokaz, a to co stare (ściany i niektóre kolumny) nie do ukradnięcia. Z kolei, na zewnątrz trwały roboty budowlane: nowa cerkiew i kolejne zabudowania klasztorne.
Czyżby tak dużo powołań?
do albumu zdjęć

Czufut-Kale


A może to dla turystów / wiernych?
Samo Czufut-Kale to średniowieczne miasto-twierdza wykute w skałach, a częściowo wybudowane na nich, w odległości ok.2,5 km od Bachczysaraju. Nazwa w języku Tatarów krymskich oznaczała (nie bez powodu) „twierdzę żydowską”. Przez znaczną część swoich dziejów (od XVI wieku) miasto było zamieszkane w większości przez Karaimów. Droga wiodła przez las, korytem wyschniętego potoku wśród straganów. Po drodze przyszło nam ominąć turecki cmentarz W. oczywiście poszedł fotografować. Gdy już dotarliśmy do twierdzy – W. (niedoszły archeolog) zachwycał się pozostałościami miasta, a Erynia widokami. Szczególnie że te z wiszących kilkadziesiąt metrów nad przepaścią „balkonów” wykutych w skale „mieszkań” zapierały dech w piersiach nie tylko panoramą w poziomie, ale i w pionie. Ciekawymi i wartymi obejrzenia były również same mieszkania – w tym dwupoziomowe. W. szalał na drogach fotografując koleiny, nie zapomniał również o resztkach zabudowy „niezruinowanej” – kenesie karaimskiej, grobowcu i bramach. Szczególnie wschodniej, przez którą realizowane są dostawy do kawiarenki – jak by to było, żeby nie zarabiać! – ochranianej przez miłych, dobrze zbudowanych panów! Pozwolili nam wyjść przez nią, i wrócić(!).
Wybierając się do Czufut-kale postawiono nas przed wyborem: „albo płatny parking, albo parkujecie pod restauracją”. W. nie lubi płacić za parkingi więc wybraliśmy restaurację. (niestety nazwa nam „uciekła”, a internet nie chce jej udostępnić, nawet adres jest „obok”). Na nasz wybór jeden z „parkingowych” wsiadł na motorynkę i poeskortował nas pod samą restaurację. Po powrocie ze „spaceru” zauważyliśmy, że zapomnieliśmy zamknąć tylne okno. Radio i GPS nie znikły! – i kto tu śmie mówić coś brzydkiego na Ukraińców?!?! Aby trochę się podbudować fizycznie i odetchnąć przed zwiedzaniem Bakczysaraju Erynia wchłonęła płow, a W., oczywiście, szaszłyki. Było smacznie i tanio, a na dodatek spotkaliśmy wycieczkę z Polski, która dotarła na Krym pociągiem (nie mogli się go nachwalić), a następnie podrzucano ich autobusami do co ciekawszych miejsc.
do albumu zdjęć

Bakczysaraj

Sam Bakczysaraj nas zawiódł. Po oglądaniu Czuft-Kale trochę późno dotarliśmy pod Pałac Chanów Krymskich. Właściwie dotarliśmy godzinę przed zamknięciem i przez tę godzinę musieliśmy zobaczyć ile się da. Dało się prawie wszystko. Prawie nie obejmowało właściwie tylko meczetu i Sokolej Wieży. Co do reszty to? Nie wiemy jak wyglądały kolorki w średniowieczu więc i „kolorytu lokalnego” nie będziemy się czepiać, ale reszta, to już totalny zawód. Wystawy jak w zwykłym(!) muzeum, prezentacja eksponatów – taka sobie, a już szczytem szmiry były poduszki typu PKP rozłożone „na salonach”. Podwórce, nie wiemy czy odnowione, ale prawie puste. Tym razem „prawie” obejmowało (chyba) oryginalne, niedziałające fontanny i popiersia „nie z epoki” – nawet ładne. Marmury też się zdarzały, ale częściej był to gips byle jak pomalowany „a la marmur” – a ta „la la” była raczej niskiej konduity. Dobiły nas odnawiane właśnie łaźnie. Nie dość, że wyglądały jak sen kubisty (nie wiemy, może kubizm był już w czasach Chanatu) to jeszcze odrestaurowywane umywalki i toalety były bez(!) dziur odpływowych. Odrobina autentyczności oczywiście była – w rogu i prawie nie widoczna. Właściwie jedynym miejscem w miarę godnym miana zabytku był cmentarz chanów i ich rodzin. No, może jeszcze muzeum w pałacu carycy Katarzyny, ale praktycznie tylko przez nie przebiegliśmy, za nami personel, a ochrona, depcząc nam po piętach, zamykała drzwi.
 
poprzedni
następny

Jedna odpowiedź na Aj-Petri, Bachczysaraj i kamienne miasto

  1. W.

    https://web.archive.org/web/20130730215622/http://www.meraba.crimea.ua/pl/chufut-kale – link nie działa, przypuszczalnie zaatakowany przez hackerów.
    A właściwie ukradziony przez okupantów…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.