browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Zatoka Kości i św.Naum

 
W końcu trzeba było pożegnać się z Ochrydą i ruszyć dalej. Zanim jednak dotarliśmy do Albanii, zahaczyliśmy jeszcze o Zatokę Kości.
do albumu zdjęć

Zatoka Kości i św.Naum

Pani w informacji turystycznej polecała nam bardzo „muzeum na wodzie”. Początkowo sądziliśmy, że chodzi o jakieś muzeum związane z rybami czy historią rybołówstwa. Nieco się pomyliliśmy. Z daleka, można było pomyśleć, że przenieśliśmy się do luksusowego kurortu na Bali (ten kolor wody!). Tylko wyposażenie chat nieco bruździło – okazało się, że było to coś w rodzaju macedońskiego Biskupina (w tym miejscu W. odgraża się, że wpadniemy z wizytą do krainy pałuckiej, bo-tam-go-jeszcze-nie-widzieli [już widzieli]). Tuż obok muzeum, jest szkółka nurkowania – Erynia nie dała się namówić (W. znowu się odgrażał, że prędzej czy później to jej nie ominie). Niedaleko na wzgórzu urządzono miejsce wypoczynkowe w starych, niewysokich, ładnie odrestaurowanych ruinach.
Znów pokrzepieni pięknymi widokami ruszyliśmy do klasztoru św. Nauma – turystycznej wizytówki jeziora Ochrydzkiego. Wizytówka, zgodnie z funkcją przyciąga rzesze turystów. W końcu całe otoczenie Sveti Naum to jeden wielki „obiekt” turystyczny – nadbrzeżne restauracyjki, bary, kramy z pamiątkami, plaże z leżakami, hotel, łódki przewożące chętnych do źródeł Czarnego Drinu (wpadającego do jeziora) — choć trzeba przyznać, że nie nachalny i dobrze zorganizowany. Kawałek przed zabytkiem trafiliśmy na duży, płatny parking. Czujny przewoźnik proponował nam transport motorówką z „widokami” pod klasztor. Na szczęście nie skorzystaliśmy. Po dotarciu do celu, okazało się, że sam budynek klasztoru otoczony jest z jednej strony murami i drzewami, a z pozostałych budynkiem klasztoru-hotelu-restauracji. Widoki z wody byłyby średnio satysfakcjonujące. Za to W. rekompensował sobie braki estetyczno-wizualne klasztoru, obfotografowując z uporem maniaka pawie przechadzające się majestatycznie po klasztornym ogrodzie. Przyzwoity (czyt. złożony głównie z mięsa) obiad zjedliśmy w jednej z knajpek przy drodze prowadzącej z parkingu do klasztoru i trochę nas kusiła wycieczka łódką, ale w międzyczasie zdążyliśmy pozbyć się większości miejscowej waluty. Do pełni szczęścia zabrakło nam też wizyty w parku narodowym Galičica i jeziora Prespańskiego. Ale to zostawimy sobie na kiedyś…
I na tym właściwie zakończyła się nasza trasa w Macedonii. Pozostała jedynie granica – odradzamy korzystanie z toalet przy posterunku macedońskim, albańskiego nie testowaliśmy. Za to mieliśmy ładny pokaz działania służb granicznych. Przy posterunku macedońskim na trawniczku leżał sobie piękny pies. W., co zdziwiło Erynię, po raz pierwszy „nie zaczepił psa”. Jeden z przekraczających granicę turystów z plecakami nie był tak ostrożny… w efekcie wszyscy „plecakowicze” zostali zawróceni na granicę i dokładnie przeszukani, pies był psem celnikiem „specjalnego użytku” i zareagował na turystę szczekaniem. Służby graniczne były czujne.
Erynia trochę psioczyła na południowe tempo odprawy, ale i tak po jakichś 45minutach byliśmy w Albanii.
 
poprzedni
następny

2 odpowiedzi na Zatoka Kości i św.Naum

  1. Erynia

    Jaruto,
    A Antonin i Gołuchów ? Poza tym byliśmy nie jeden raz, tylko jeszcze osobno a tu opisujemy wspólne wojaże. Ponadto, połowa rodziny W. pochodzi z Pyrlandii a i On często spędzał wakacje u dziadków w Pleszewie. Ale pomysł przedni – chętnie tam znów zajrzymy.

  2. Jaruta

    Uczciwie mówiąc w Pyrlandii też Was jeszcze nie było.

Skomentuj Erynia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.