Szumy na Tanwi czyli małe wodospady na rzece Tanew, ponoć bardzo piękne. Tu W. wyraził swoje powątpiewanie, mając w pamięci „akwedukt” w Fojutowie. Wbrew pozorom nie było to wiele hałasu (a może szumu) o nic. Świetnie przygotowane ścieżki, urokliwe otoczenie, powietrze, które powinni butelkować i sprzedawać za ciężkie pieniądze – nie chciało się stamtąd wychodzić. Drugim punktem było Czartowe Pole, progi podobne w wyglądzie, ale inne w tonacji. Dodatkowo pod koniec ścieżki udostępnionej do zwiedzania są ruiny należącej do ordynacji zamojskiej papierni. W zastanawiał się jaka droga łączyła ją ze światem, ścieżki wyglądały na niezbyt przejezdne. Dalsze punkty drogi obejmowały kamieniołomy wapienia w Nowinach i Józefowie – niech się W. cieszy. Uciecha była lekko przegrzana słońcem, ale miewał już w swym życiu gorętsze kamieniołomy więc w sumie było przyjemnie, szczególnie że w Józefowie była przy kamieniołomie wieża widokowa (ze schodkami), gdzie można było się trochę skryć przed słońcem i nacieszyć widokami okolicy. W pobliżu był też kirkut przygotowywany do rewitalizacji – wycięto krzewy zgodnie z zasadami postępowania przy sprzątaniu kirkutów. Należy również wspomnieć o pięknej bibliotece znajdującej się w odrestaurowanej synagodze. Nie zapomniano przy tym o szacunku dla dawnego znaczenia budowli. Na honorowym miejscu ustawiona jest mała menora i wyrazy szacunku dla jednego z rabinów.
Wracając do kirkutu, jedna z macew „przemówiła” do W. prosząc by ją przetłumaczył i umieścił tłumaczenie w sieci. W. posłuchał i szukał osoby, która pomogłaby mu to uczynić, sam nie zna hebrajskiego. Szukanie trwało długo, lecz w końcu dzięki pomocy Erynii udało się znaleźć taką osobę. Droga, którą Erynia przeszła przeszukując internet, była tyleż zawiła co skuteczna i w końcu W. mógł tę prośbę spełnić.
Bardzo dziękujemy za tłumaczenie.
Przy wyjściu z biblioteki/synagogi Erynia zażądała podania godziny, a gdy okazała się ona dość młoda, przymilnym głosem zapytała „A może by tak spływ kajakowy po Wieprzu?”. Dlaczego nie, W. skierował samochód do Obrocza. Tam „upolowaliśmy” osobę transportującą kajaki, która podprowadziła nas do końcowego punktu spływu w Zwierzyńcu, by po opłaceniu 45zł za kajak (bez limitu ludzi i czasu) podrzucić nas na start spływu. Sama rzeczka na tym odcinku była miła, łatwa i przyjemna z drobnymi urozmaiceniami pod postacią płycizn, wystających pni i korzeni. Sama przyjemność. Pogoda była gorąca, ale na kajaku dało się wytrzymać, a nawet miejscami wiaterek rozkosznie chłodził ciało. Spływ miał trwać około dwóch godzin, impreza integracyjna pracowników Motelu Polak, w którym mieszkaliśmy, zorganizowana jako spływ tą samą trasą, trwała pięć godzin – i nie zdążyli nawet zrobić ogniska. A nam spływ zajął godzinę dwadzieścia minut. Znaczący wpływ na to miał niezdiagnozowany acz uwidaczniający się czasami „wybiórczy asperger” Erynii.
Dla niezorientowanych: Erynia nie przepada za tłumami (W. zresztą również). Kropka. Każde większe skupisko kajaków i ludzi należało wyprzedzić by móc cieszyć się spokojem mile meandrującej rzeki. Efekty? – jak wyżej.
I znowu okazało się, że jest wcześnie. Wskoczyliśmy więc do centrum Zwierzyńca obejrzeć kościół na wodzie, budynki związane z ordynacją zamojską oraz browar z bardzo ciekawym nie pasteryzowanym piwem Stout. Oczywiście W. jedynie popróbował, a Erynia aż oblizywała „wąsy” po piwie – ma ono bowiem posmak czekoladowo-kawowy i takiż kolor.
I to już był koniec wyprawy na Roztocze, a rozpoczęła się uczta dla podniebienia. W „naszym” Motelu kucharz kolejny raz przygotował wyśmienite dania. Erynia prawie wylizała talerz po zjedzeniu gulaszu na plackach ziemniaczanych – chrupiących!, a W. wciął golonkę z chrupiącą skórką na bigosie (który smakował jak bigos, a nie jak kapusta z mięsem!). Do tego oczywiście zwierzynieckie piwo i, dla Erynii, drink na firmowej nalewce. A tak, a propos nalewki, w rogu sali restauracyjnej leży około 150-litrowa beczułka (według przybliżonych obliczeń W.), w której już parę lat dojrzewa nalewka przygotowana przez właściciela. Kelnerzy nie wiedzą z czego! W międzyczasie, na patio zakończyła się impreza integracyjna załogi i mieliśmy okazję przedyskutować z szefową nasze wojaże po Roztoczu. Może niektórym turystom może nie odpowiadać takie „bratanie się z obsługą”, ale dla nas była to możliwość poznania nowych ludzi i okazanie szacunku dla ich pracy. A z drugiej strony przez takie traktowanie czuliśmy się „zaopiekowani” i wręcz dopieszczeni, i przy planowaniu ewentualnych przyszłych odwiedzin Roztocza, atmosfera Motelu Polak będzie silnie przemawiać za powtórnym przyjazdem do Zamościa.
Rankiem znowu mieliśmy przyjemność zjeść wyśmienite śniadanie i pożegnać się z szefową oraz obsługą Motelu. Tu rozwiązała się zagadka nalewek: byliśmy częstowani nalewką z czerwonej porzeczki na miodzie (słusznie typowaną przez Erynię), a w beczce od dwóch lat dojrzewa nalewka figowa.
Kolejnego dnia Erynia zaplanowała uszczęśliwianie W., a że plany były szerokie to zamiar obejmował również wcześniejszy wyjazd z hotelu. Cóż, pewne rzeczy są awykonalne…, ale w końcu mamy urlop, więc kto by się przejmował. Na pierwszy ogień poszły Szumy, kajaki i Zwierzyniec
4 odpowiedzi na Szumy, kajaki i Zwierzyniec
Skomentuj W. Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Salamina i Famagusta
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Nikozja
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Nikozja
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
- Erynia - Salamina i Famagusta
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
- Tokaj & Co
- Piwnica u Begalów
- Najniżej i wyżej
- Malá Tŕňa
- Do słowackiego Tokaju
- Lanckorona po latach
- Pałacyki „a bo to moje”
- Winnica Celtica
- Włodarz i Riese-Mölke
- Sobótka i Ślęża
- Karkówka w Darłowie
- Kraina w Kratę
- Megality nad Łupawą
- Lanzarote praktycznie
- Lanzarote – koniec
- Wulkan, „Płodność”, wyrobisko i plaża
- Dwie rezydencje i widoki
- Wulkan, wąwozy i wino
- César Manrique
- Sól, oliwiny i wino
- Lanzarote – początek
- Grzyby, Chata, kręgi i zamek
- Ptuj – zamek
- Ptuj – miasto
- Grad Vurberk
- Region Jeruzalem
- Maribor
- Celje i Kaloh
- Lublana
- Trzy zamki i jezioro
- Tržič
- Postojna i do Lublany
- Nad Soczą
- Castello di Duino i Monte San Michele
- Izola i Piran
- Miramare
- Grotta Gigante
- Koper i Socerb
- Muggia
- Triest – San Giusto
- Triest – port
- Palmanova
- Turbo „start”
- Skansen Pribylina
starsze w archiwum
Malownicze miejsce
I bardzo spokojna, nastrojowa okolica.
Trochę się zmieniło, ale ludzie nadal przyjaźni.
Kocham Roztocze. Dawno temu zabytki w ruinie, nalewki tylko w chatach (na księżycówce) i w każdej chałupie obrzyn za krokwią w stodole. Ludzie – cudowni, prawo własne.
Teraz tam jeżdża moi Młodzi.
Dzięki za reportaż
Pyra