browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Malarze w Pont-Aven

Trégunc

Trégunc

Po drodze do Pont-Aven zatrzymaliśmy się na chwilę przy Église paroissiale Saint-Marc de Trégunc – typowo ładny, jak zwykle zamknięty. A samo Pont-Aven zauroczyło nas już po paru chwilach i to mimo natłoku turystów. Położone nad rzeką l’Aven nie było tak zatłoczone w wieku XIX, gdy malował tu Paul Gaugin.
Paul Gauguin

Paul Gauguin

W tamtych czasach, życie tam było tańsze niż w Paryżu, co również było powodem zachwytów nie zawsze zamożnych artystów. W końcu Pont-Aven stało się miastem malarzy z wielką ilością galerii. Szczególnie jedna zachwyciła W. – ta z obrazami malowanymi światłem. Nawet W. był zachwycony, a artysta, z którym porozmawialiśmy tylko potwierdził swoją fascynację światłem od dziecka. Przez miasto płynie rzeka z prądami i głazami, na niej młyny, mostki wśród zieleni, a nawet kamienna toaleta publiczna – czarujące miejsca, gdzie malował Paul Gaugin. A malował
do albumu zdjęć

Pont-Aven

na tyle długo i w tak ciekawym towarzystwie, że powstała aż szkoła Pont-Aven. Należał też do niej Polak – Władysław Ślewiński. Ich obrazy można podziwiać w miejscowym muzeum.
Skąd w ogóle wzięli się tam artyści?
Dzięki kolei, która w drugiej połowie XIX wieku połączyła Paryż z bretońskimi miastami. Z początku była to ciekawość prowincji, która przerodziła się w trwalszy zachwyt i chęć tworzenia tam, w tym fenomenalnym świetle.
Zanim do miasta zawitali twórcy, było ono znane ze swoich młynów. Były one rozmieszczone na krótkim odcinku, tak że miasto zyskało bretoński przydomek „Bro goz ar milinou” („kraina starych młynów”). Obecnie można przejść się dwukilometrową trasą wzdłuż rzeki i je obejrzeć. Rzeka też jest ciekawa, bo występują w niej pływy, a naturalne formacje skalne regulują przepływ wód.
Tam gdzie młyny tam i piekarze. W efekcie Pont-Aven stało się znane ze swoich wypieków. Konkretnie są to „galettes” i „palets” czyli różne odmiany ciastek na słonym maśle, których tradycja wypiekania sięga co najmniej początku dwudziestego wieku. Bez problemu można je zakupić w lokalnych biscuiteries, ale uwaga: jest to równie „wkusne” co niemiłosiernie rujnujące figurę.
 

Podkład muzyczny
Andro à Fabrice, O'Korrigan, Gavotte Pourled
udostępniony przez Micamac – osobiście

poprzedni
następny

2 odpowiedzi na Malarze w Pont-Aven

  1. Danuśka

    Ewo, Witku-przeczytałam z przyjemnością Waszą kolejna bretońską opowieść.
    Pont-Aven jest jednym z tych miejsc, które koniecznie musimy zwiedzić podczas kolejnej wyprawy do Bretanii.
    A maślane, kruche ciasteczka są rzeczywiście pyszne, zapewne głównie z powodu ilości masła, jakie jest potrzebne do ich wypieku 🙂

    • w.

      Mamy nadzieję, że będzie ich więcej – trochę się nie wyrabiamy a chcielibyśmy opisać nasze doznania jak najlepiej.
      A co do „jednego z tych miejsc” – to jest ich tam wiele, wiele więcej. 😉

Skomentuj Danuśka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.