browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Wykończenie Żuław

do albumu zdjęć

Żuławki

Erynia już od jakiegoś czasu upominała się o Żuławy – niedooglądane jakiś czas temu. Fakt, raz pocałowaliśmy klamkę w muzeum żuławskim, oraz w Małym Holendrze. Wyszukała też dodatkowe miejsca do zobaczenia w już odwiedzonych Żuławkach (niem. Fürstenwerder) i od nich zaczęliśmy. Od ostatniego naszego tu pobytu Żuławki wzbogaciły się o tablicę z zaznaczonymi najciekawszymi miejscami wsi, było więc łatwiej je znaleźć, toteż spacerując po wsi znaleźliśmy je w miarę prosto. Przy okazji znaleźliśmy też parę innych ciekawych miejsc spoza listy. Z ciekawostek, których nie można ominąć jest, chyba najpiękniej odrestaurowany dom podcieniowy pod numerem 6 (Danziger Kopf), obecnie należący do rodziny Wiśniewskich. Dom jest na tyle znany, że dorobił się nawet wpisu w Wikipedii. Sam budynek mogliśmy obejrzeć zaledwie zza płota, ale to nic dziwnego – jest to normalny dom mieszkalny. Za to wnętrza (w różnym stadium remontu) można podejrzeć na FaceBooku, gdzie właściciel chętnie dzieli się zarówno zdjęciami jak i doświadczeniami z życia oraz restauracji zabytkowego budynku. A nie jest to bułka z masłem.
Parę minut jazdy od Żuławek było muzeum żuławskie – Żuławski Park Historyczny,
do albumu zdjęć

Muzeum żuławskie

oczywiście puste po sezonie. Aby wejść trzeba zadzwonić. Pani przychodzi, Pani otwiera drzwi, Pani wpuszcza do środka, Pani sprzedaje bilety, Pani informuje o filmie, Pani włącza odtwarzanie filmu, Pani mówi w jakiej kolejności zwiedzać piętra, Pani prosi by po zwiedzaniu wyjść drzwiami naprzeciwko schodów, Pani znika.
Film o osobach ważnych dla miasta (Nowy Dwór Gdański), od czasów jego założenia do lat powojennych, kręcony był między innymi w pomieszczeniach muzeum więc po obejrzeniu filmu mogliśmy zidentyfikować parę fragmentów historii miasta. Generalnie jednak, mimo dwóch pięter i strychu, muzeum sprawia wrażenie przeładowanego. Pierwsze piętro jest jeszcze w stanie się obronić, ale zarówno parter jak i strych sprawiają wrażenie graciarni. Przy czym strych ma to w założeniu…
Z muzeum wyszliśmy co nieco zdegustowani aczkolwiek ilości eksponatów nie można było wiele zarzucić.
do albumu zdjęć

Żelichowo

Postanowiliśmy ten drobny niesmak zlikwidować w Małym Holendrze – stylowej karczmie w Żelichowie. Erynia uważała, że w tygodniu po sezonie będzie raczej pusto – nie było, ale stolik się znalazł. Menu także wyglądało interesująco, wybraliśmy zupy: klopsikową i rakową oraz babkę kaszubską i kaczkę pieczoną w smalcu. I to był ostatni przyjemny moment w karczmie. Zupy były nawet smaczne, ale o temperaturze otoczenia, a rakowa (były i racze kawałki, i rak cały) smakowała głównie papryką. Babka była nawet smaczna, ale nawet Erynia nie była w stanie zjeść surówki buraczkowej. Z kaczką to już była tragedia, nie dość że W. nie doczytał drobnego druku i dopiero na talerzu zobaczył, że kaczka jest z trucizną (buraczki – zarówno same jak i zmieszanie z pęcakiem), to jeszcze to co miało być „pieczone w smalcu” było gotowane (może nawet i w smalcu). Kelner nazwał ten proces konfitowaniem (Fr.: Confit) – W. od razu skojarzyło się to z konfiturami, a konfitury z mięsa tylko pogłębiły niesmak ciągnący się od muzeum. I może gdyby w menu było napisane: kaczka konfitowana (confit) lub kelnerzy byli milsi to niesmak byłby mniejszy – nie był!
No dobra, pożegnaliśmy Żuławy obiecując sobie więcej nimi sobie głów nie zawracać i skierowaliśmy się do Wspólnoty Burego Misia, którą to Erynia znalazła jako producenta serów. Dojechaliśmy w miarę sprawnie lecz nieomal natychmiast po zaparkowaniu i opuszczeniu samochodu wyrwało nam się (jednocześnie) soczyste O.K. Przez głośniki waliła po uszach msza, przeplatana głosikami ludzi niepełnosprawnych. Upewniliśmy się tylko, że budka z serami jest zamknięta i upuściliśmy czym prędzej to miejsce opanowane przez szatana.
Mieliśmy wybór pomiędzy w miarę szybkim dojazdem do domu a kupieniem serów w naszej ulubionej Kaszubskiej Kozie – wybór mógł być tylko jeden, i okazał się w dwójnasób korzystny. Oprócz zakupu wyśmienitych kozich serów, upolowaliśmy przy drodze, w Nowej Kiszewie, przydomową Wędzarnię u Mańka (wielka reklama nie pozwoliła nie zobaczyć wędzarni, aczkolwiek na Street View Google jej jeszcze nie ma). Można tam kupić wędzone ryby, mięsa i kiełbasy wszelakie – w tym nie wędzone, metki i kaszanki.
Cudo!
Humor się W. co nieco poprawił. Humor całkiem się poprawił, gdy owych specjałów skosztowaliśmy – mała rzecz (no dobra – nie taka mała, W. trudno opanować gdy takie dobra zobaczy, i można je kupić), a cieszy.
poprzedni
następny

3 odpowiedzi na Wykończenie Żuław

  1. Erynia

    Warto jeszcze wspomnieć, że mieszkańcy Żuławki i sąsiedniej Drewnicy planują utworzyć żywy skansen architektury drewnianej. To byłoby coś: https://www.facebook.com/Żuławki-i-Drewnica-Żywy-Skansen-Architektury-Drewnianej-102978181335513

  2. Asia

    Żuławskie przygody jak zwykle opisane interesująco, z pasją i humorem. A ja z niecierpliwością czekam na opis niespodzianki urodzinowej. Podgrzaliście moją ciekawość i teraz się nie dziwcie, że o nią dopytuję. ???

    • w.

      Już niedługo – Erynia właśnie pisze (w końcu to były jej emocje), a ja… zabieram się za obróbkę filmów. 😉

Skomentuj Erynia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.