Oczywiście żaden wyjazd nie może się odbyć bez przygód samochodowych. Tak było i tym razem. Gdy po wczesnej pobudce, śniadaniu, pakowaniu dotarliśmy o 8:30 do Ostrožoviča okazało się, że spaliła się żarówka migacza. Wymiana wymagała drobnego demontażu z otwartą maską (zabezpieczoną podpórką by się nie dało zamknąć). Dla W. to nie był problem, po wymianie żarówki zamknął maskę, no tak nie zupełnie ją zamknął bo podpórka trochę ją zablokowała – tak o parę centymetrów – na dodatek utrudniła ponowne otwarcie maski.
Gdy już się udało wygrać walkę z maską, okazało się, że migacz nadal nie działa. No to powtórka z demontażu i drobna obróbka uchwytu żarówki – Ford ma żarówki z asymetrycznymi stykami, a w Polsce dostępne są jedynie takie ze stykami koncentrycznymi. Tym razem W. pamiętał o blokadzie…
Zabawa z Fordem trochę trwała więc nie musieliśmy aż tak długo czekać na gospodarza, z którym umówieni byliśmy na zakupy (po 8:00, a przed 10.30). Przyszedł około 9. A jak przyszedł to z dziką frajdą zrobiliśmy zakupy win z wczorajszej degustacji – i nie tylko.
Ponieważ przy okazji otwierania maski okazało się, że jest trochę mało oleju to W zaczął wypatrywać stacji benzynowych – a nie ma ich zbyt wielu przy naszej drodze powrotnej. W końcu znalazł takową i oprócz oleju kupiliśmy i dwie kawy. Kawy wypiliśmy sami, olejem napoiliśmy Fiestę. No i od razu lepiej się jechało, chociaż w drodze powrotnej W. nie szalał. Po jeszcze jednym tankowaniu – Fiesty, i brzuchów – w Janosikowej Karczmie jak zwykle bardzo smacznie. Dalej już poszło ładnie i miło, bez pośpiechu. Droga zajęła nam 9,5 godziny przy drodze do Tokaju, krótszej o dwie godziny.
No tak, ale jadąc do słowackiego Tokaju trochę się śpieszyliśmy, a teraz znaleźliśmy czas nawet na wyskok w bok od trasy bo W. zaciekawił drogowskaz „Gejzer w Herľanach”. Gejzer co prawda był, ale objawiał się, jak nam powiedziano, co około 30 godzin, a ostatnio pokazał się o 6 rano – parę godzin przed naszym tam przyjazdem. Obejrzeliśmy więc jedynie cembrowinę gejzeru w parku wyglądającym na park uzdrowiskowy.
Powrót ze Słowacji
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Bura (Bora) i powrót
- Stećci i jeziorka
- Wykopaliska i twierdze
- Split
- Brela
- Trogir
- Trasa do Breli
- Powrót ze Słowacji
- Bankomat i degustacja
- Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
- Forza d’Agro i powrót
- Sant’Alesio i Savoca
- Taormina i Castelmola
- Syrakuzy
- Wokoło Etny
- Wąwóz Alcantara
- Pępek, bikini i kwatera
- Caccamo
- Jaskinia i statek
- „P. Depresja”
- Monreale i Corleone
- Cefalù – historyczne
- Cefalù – hotel i spacer
- Droga na Sycylię
- Sery polskie i szwajcarskie
- Dworek i nostalgia
- Birsztany
- Rumszyszki (Rumšiškės)
- Augustów
- Prusowie
- Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
- Supraśl
- Toszek
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
starsze w archiwum

