browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Cefalù – historyczne

do albumu zdjęć

Museo Mandralisca

Na stronie Visit Cefalù doczytaliśmy, że jest więcej ciekawych miejsc do obejrzenia niż mieliśmy okazje zobaczyć wczoraj. Tak więc po śniadaniu, czekał nas kolejny spacer na starówkę. Tym razem zaczęliśmy od Museo Mandralisca, które zaliczylibyśmy w skrócie do naszej ulubionej kategorii „szwarc, mydło i powidło”. Brzmi to cokolwiek pogardliwie, ale bynajmniej nie jest to naszym zamiarem. Otóż w pierwszej połowie XIX wieku, pewien arystokrata, baron Enrico Pirajno di Mandralisca, miast trwonić swój majątek na hazard, używki czy przybytki rozkoszy doczesnej, wykorzystywał je w zupełnie inny sposób. Ponieważ miał szerokie horyzonty intelektualne oraz zainteresowania kulturalno-naukowe zbierał co się dało i w efekcie powstała kolekcja, która już w czasach mu współczesnych była wysoce oceniana. Pan baron, będąc człowiekiem troszczącym się również o stan intelektualny otoczenia, w zapisie testamentowym przepisał kolekcję obywatelom, a oprócz tego wydał polecenie utworzenia liceum i szkoły wieczorowej, które miały być utrzymywane z jego majątku. Miało to duże znaczenie w okolicy, gdzie około 80 % mieszkańców było wtedy analfabetami. Choć liceum jest już państwowe, muzeum wciąż jest zarządzane przez Fondazione Mandralisca di Cefalù. Wracając do kolekcji, znajdują się tam obrazy, o różnej tematyce (religijnej, okolicznościowej, lokalnej), umeblowanie z XIX w., mała kolekcja archeologiczna z różnych stron Śródziemnomorza, stare monety oraz duża kolekcja muszli. Od tych ostatnich trudno było W. oderwać. Tak nam czas uciekł w muzeum, że do katedry (Duomo) dotarliśmy jakieś 1,5 godziny przed sjestą. Historia katedry związana jest z Rogerem II de Hauteville
do albumu zdjęć

Duomo

– normandzkim, pierwszym królem Sycylii. Oczywiście złożył obietnicę Bogu i tym podobne legendy, a w rzeczywistości to musiał się opłacić antypapieżowi by ten koronował go na króla pół roku wcześniej (interpretacja historii według W.). Faktem jest, że kamień węgielny położono 7 czerwca 1131 roku, i budowniczy postarali się by pięknie ją wyłożyć bizantyjskimi mozaikami. Ich ciężka praca zakwalifikowała katedrę do wpisania na listę UNESCO (2015 r.).
Roger II de Hauteville

Roger II


Z powodu zbliżającej się pory sjesty, jedynie pobieżnie obejrzeliśmy części darmowe zabytku, i w kasie znajdującej się w budce, z boku katedry, za 10 € ode łba, kupiliśmy bilety na trasę zieloną (itinerario verde), która wydała nam się możliwa do zrealizowania w tak krótkim czasie. Trasa ta zawierała w sobie wejście bezpośrednie w strefę mozaik, zakrystię, skarbiec katedralny – z imponującymi srebrami, kaplicę Vescovile,
do albumu zdjęć

Osterio Magno

piękny krużganek klasztorny otaczający mały ogród z częściowo zachowanymi kolumnami (część po renowacji, część jedynie w postaci baz czekających z utęsknieniem na trzony i głowice), oraz Osterio Magno, uznawane za jedną z siedzib króla sycylijskiego Rogera II, które jest położone około 300 m od katedry. W tym ostatnim miejscu wiele z Rogera II nie zostało, za to trafiliśmy na ciekawą wystawę Fiat Lux Emanuele India.
Tak przy okazji, rzuciliśmy okiem na sklepy
do albumu zdjęć

Ceramika w Cefalù

z sycylijską ceramiką, różniącej się wzorami od apulijskiej. Zamiast il pumo pugliese były pigne siciliane (czyli szyszki piniowe). Tak samo mają przynosić szczęście i bogactwo. Popularne są wciąż głowy Maurów czyli Teste di Moro, z którymi łączą się ciekawe legendy, nawiązujące do arabskiej przeszłości wyspy. Podejrzewamy, że politycznie poprawnych Anglosasów musi skręcać ze złości – toż to rasizm! Oprócz tego były tam również inne szalone wzory, my tylko zastanawialiśmy się jak to utrzymywać w czystości, gdyż to przednie kurzołapki.
do albumu zdjęć

D(r/ł)ugi spacer

Po tym parogodzinnym łażeniu, zaczęliśmy odczuwać głód, więc skierowaliśmy swe kroki w okolice restauracji rybnej Liska, polecanej przez recepcjonistkę hotelową. Była zamknięta (restauracja, nie recepcjonistka). Z kolei lokal obok (Liberty Restaurant Bistrot Wine Bar) był otwarty i dopiero się zapełniał. Trafiliśmy na stolik na tarasie z widokiem na morze, W. zamówił fritto misto, a Erynia caponatę i kalmara z grilla. Do tego obowiązkowo schłodzona woda – przy tym upale wody nigdy za wiele – i, wyśmienite do owoców morza, wino Etna Bianco. Oczywiście nie można było zapomnieć o wszechobecnej kawie. W sumie nie było nawet tak drogo, raptem 65 € (słyszeliśmy o wyższych rachunkach nad Bałtykiem).
Pojedzonych i z lekka nawodnionych czekał nas spacer, w pełnym słońcu, przez całą długość promenady. Woda odparowała, jedzenie pozostało miłym wspomnieniem, chociaż głodu nie czuliśmy. W każdym razie, po dotarciu do hotelu, konieczne było schłodzenie się napojami oraz klimatyzacją i drobny odpoczynek bo W. zaplanował sobie popływanie w morzu, zaś Erynia, której żołądek zachowywał się ostatnio w sposób nieprzewidywanie niesubordynowany, trzymała się bliżej miejsca odosobnienia, popijając zdrowotnie wino z dużą ilością tanin, i łypiąc złowrogo okiem w kierunku grappy (ciągle nieotwartej). W. plan zrealizował i obejrzawszy przybrzeżne skały i ławice rybek wszelakich (o wielkości do kilkunastu centymetrów – głównie różnych wargaczy, strzępieli, sargusów i chromisów kasztanowych) wrócił do hotelu w pełni szczęśliwy. Niestety od razu dostał w pysk (a właściwie w uszy) umcykowatym łomotem z rozgłośni nad basenem. Ten hotel potrafi zabić całą przyjemność z pobytu…
W ramach poprawiania nastroju, po kolejnym drobnym odpoczynku (W.) wyskoczyliśmy do hotelowej cukierni na brioszkę z lodami (La brioche con gelato). Świetna rzecz. Głośność muzyczki również zeszła do poziomu znośnego dla uszu i świat od razu wydał się piękniejszy. A po chwili był jeszcze piękniejszy, bo padła elektryka i zabiła głośniki.
 

PS. W centrum Cefalù zauważyliśmy sporo koszy, i to nawet pustawych, a obok walające się śmieci. Bezmózdzy turyści czy mieszkańcy podchodzący do kwestii czystości ulic z typową włoską dezynwolturą? Tego nie rozstrzygniemy. Poza centrum koszy było znacząco mniej, śmieci za to były w ilościach znaczących.
Co ciekawe, pływając W. nie zauważył szczególnego zaśmiecenia podwodnego świata. Wyłowił jedną zapalniczkę jednorazową i przy brzegu jedną butelkę. Przy kolejnym pływaniu znalazł jeszcze trochę śmieci większych, ale i tak nie było to miejsce tak zaśmiecone jak w Albanii.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.