Po nocy pełnej burz i ulewnych deszczy poranek także nie wyglądał obiecująco. Na dodatek padło Wi-Fi i nie udało nam się doczekać na ciepłą wodę. Poranek uratowało wyśmienite śniadanie i uśmiechy. Niestety nie ułatwiło to planowania trasy. Padło na miejscowość Savoca, która z jednej strony była zachwalana jako turystycznie interesująca, zarówno ze względów widokowych jak i filmowych – lata temu kręcono tu Ojca chrzestnego, a z drugiej była na tyle blisko, że w razie deszczu mogliśmy szybko wrócić na kwaterę. Po drodze W. zatrzymał Drakula w nadmorskim Sant’Alesio, więc pospacerowaliśmy po nim przez chwilę. Tłumów turystów nie było, niczego innego, oprócz plaż i morza, też nie – więc ruszyliśmy dalej. Wróć, przed wjazdem do miasta zoczyliśmy malownicze „castello”, ale brama do niego też była zamknięta.
Gdy dojechaliśmy do Savoki pojawił się przed nami drogowskaz skazujący kierunek na parking – i bardzo dobrze, bo miasteczko nie jest duże, za to z duża liczbą wąskich i krętych uliczek, przy których na dodatek parkowali miejscowi. Trochę z boku placu „wejściowego” była informacja turystyczna i zaraz za nią toaleta publiczna, bezpłatna, bez zamknięć drzwi (drzwi, a nawet papier – były). Przy samym wyżej wzmiankowanym placyku był piękny baldachim z liści kilku drzew, potrafiący chronić zarówno przed słońcem jak i deszczem, oraz pięknie zarośnięty zielenią Vitelli, w którym kręcono Ojca Chrzestnego. Była też cukiernia, parę pięknych kotów i również parę uliczek, po których poruszały się niewielkie grupki turystów. Generalnie rzecz biorąc do wyboru były dwie drogi wiodące „tam” i „z powrotem” pięknie okrążając prawie całą mieścinkę. W. wybrał kierunek „w prawo” (bo w tę stronę nie szli turyści) i od razu uderzyły w nas przepiękne widoki. Uderzały nas zresztą z każdej strony przez cały czas pobytu w Savoce. W którą stronę nie rzuciło się okiem (i obiektywem) widać było albo piękne panoramy gór i dolin schodzących do morza, albo urokliwe domki. Oczywiście nie mogło zabraknąć kościołów: Madre di Savoca, z wejściem płatnym (2 €/osobę), San Nicola (S. Lucia) – bez opłat, jednego – dell’Immacolata – przerobionego, ze względu na wyśmienitą akustykę, na filharmonię, innego S. Michaele – wymagającego renowacji, ale chyba najładniejszego ze wszystkich ze względu na freski i rzeźbione kolumny, oraz paru zamkniętych. Można też było wdrapać się do domku stojącego na szczycie góry, po stromych i licznych schodkach, ale zrezygnowaliśmy ze spaceru z powodu nisko zawieszonych chmur, które i tak zasłaniałyby „lepsze” panoramy ze szczytu. Chmury te dały znać o sobie deszczem, jak tylko zamknęliśmy kółko i wróciliśmy w pobliże parkingu. Nie pozostało więc nam nic innego jak wrócić na kwaterę.
Kolację zjedliśmy tradycyjnie w restauracji przy naszej agroturystyce – po co szukać daleko, jak wyśmienite jest pod nosem. Tym razem nie było zorganizowanych imprez, za to trafiliśmy na zakochane pary, dumnego dziadka, podejmującego kolacją dzieci i wnuczkę z promocją do następnej klasy oraz młode włoskie mammy, spożywające kolację w towarzystwie dzieci w wieku 1-8 lat. W sumie, czemu nie? Tym razem zamówiliśmy pasty, W. tradycyjnie z mięsnym ragu, a Erynia „alla Norma”. Szefowa sali zaproponowała nam wino czerwone, z okolic Etny (Etna Rosso), któremu trudno było odmówić charakteru, ale było go zbyt wiele (tego charakteru) jak na zwykłe pasty – zabijało ich smak. Wyjątkowo W. dał się namówić na deser (Być we Włoszech i nie skosztować tiramisu? Toż to się nie godzi!), a Erynia spróbowała cytrynowo-mandarynkowego parfait. Szkoda, że wakacje się kończą…
Sant’Alesio i Savoca
2 odpowiedzi na Sant’Alesio i Savoca
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Bura (Bora) i powrót
- Stećci i jeziorka
- Wykopaliska i twierdze
- Split
- Brela
- Trogir
- Trasa do Breli
- Powrót ze Słowacji
- Bankomat i degustacja
- Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
- Forza d’Agro i powrót
- Sant’Alesio i Savoca
- Taormina i Castelmola
- Syrakuzy
- Wokoło Etny
- Wąwóz Alcantara
- Pępek, bikini i kwatera
- Caccamo
- Jaskinia i statek
- „P. Depresja”
- Monreale i Corleone
- Cefalù – historyczne
- Cefalù – hotel i spacer
- Droga na Sycylię
- Sery polskie i szwajcarskie
- Dworek i nostalgia
- Birsztany
- Rumszyszki (Rumšiškės)
- Augustów
- Prusowie
- Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
- Supraśl
- Toszek
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
starsze w archiwum


Dzięki za wycieczkę na Sycylię – było pięknie 🙂
Alicjo,
Dziękujemy za tak miły komentarz. Cała przyjemność po naszej stronie 🙂