browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Dwa kościerskie muzea

Po kolejnym „dniu lenia”, w którym to obżeraliśmy się na przemian kaniami i pstrągami, w przerwach popijając wyśmienitą ratafię z winnicy Celtica – w końcu przyjechaliśmy tutaj odpocząć – przyszedł czas na drobne zwiedzanie okolicy. Tym razem była to okolica trochę dalsza – miasto Kościerzyna.
do albumu zdjęć

Kościerzyna - miasto


Dojazd był w miarę szybki, szczególnie że Erynia zabroniła jakichkolwiek postojów „grzybkowych”, a i W. zapomniał zabrać koszy na grzyby. W Kościerzynie, W. (jak zwykle) udało się znaleźć miejsce parkingowe, mimo że parking był przy targowisku akurat w piątek się odbywającym. Nie było ono wielkie, ale trzeba przyznać że zaciekawiło nas ilością regionalnych towarów – oprócz owoców mniej lub bardziej tutejszych było (aż) parę stoisk z mlekiem „od krowy”, białymi serami, a nawet serami domowo-topionymi. Było też parę stoisk z domowo wyrabianymi przetworami mięsnymi – dorobił się „Maniek” konkurencji (jego reklama wisiała przy wejściu na targ), ale i tak, nie oferowali TAKICH pstrągów! W. tak naprawdę wstąpił na targ z przyzwyczajenia, oraz po śliwki węgierki, które „po nim chodziły” od dłuższego już czasu. Znalazł, kupił i ruszyliśmy na rynek, gdzie pod numerem 9 zgrabnie współżyły: Informacja Turystyczna, Muzeum Ziemi KościerskiejMuzeum Akordeonu.
I tutaj zaczął się bal. My lubimy sobie porozmawiać o miejscach, w których jesteśmy, a w informacji był też pan, któremu sprawiała przyjemność rozmowa o Kościerzynie i muzeum. No tośmy sobie porozmawiali zdobywając, między innymi informację, że Kościerzyna jest jedynym miastem, w którym są dwa(!) sanktuaria maryjne. Jedno: Matki Bożej Kościerskiej Królowej Rodzin, i drugie: Matki Bożej Bolesnej – oba w ramach jednej parafii. Z innej branży usłyszeliśmy również o browarze stojącym w pobliżu rynku, który przywrócony do życia w 2011 r. właśnie w sierpniu ogłosił upadłość, przypuszczalnie z powodów błędów inwestycyjnych (pan był dosyć oględny w opiniach, a i my nie znamy dokładnych informacji). Szkoda. Usłyszeliśmy też o swego rodzaju klątwie nie pozwalającej wybudować kościoła na rynku. Spaliły się kolejno budowane tu kościoły, a trzeci już po zbudowaniu został przeniesiony kilkadziesiąt metrów od Rynku. Ponieważ nie samą rozmową człowiek żyje, to przyszedł i czas na zwiedzanie muzeum, a nawet dwóch w jednym budynku.
do albumu zdjęć

Muzeum Akordeonu


Zaczęliśmy od Muzeum Akordeonu z przebogatym zbiorem różnych typów akordeonów, od prostych domowo-jarmarcznych (oczywiście nikt, prócz W., tak by ich nie nazwał), aż po wykładane masą perłową akordeony koncertowe. Znalazło się również miejsce dla dwóch ciekawych instrumentów dalekowschodnich nie mających wiele z akordeonami wspólnego. Akordeony były praktycznie z całej Europy – mieliśmy nawet i w Polsce fabrykę akordeonów w Bydgoszczy. Wszystkie akordeony były sprawne bo, wykorzystując czas Covidu, poddano je renowacji. W efekcie można posłuchać i nagrań melodii wykonanych na tych instrumentach wybierając poszczególne instrumenty na pulpicie stojącym w sali muzealnej.
do albumu zdjęć

Muzeum Ziemi Kościerskiej


Po Muzeum Akordeonu znajdującym się na parterze ruszyliśmy na piętra do Muzeum Ziemi Kościerskiej. Tutaj już było trochę bardziej standardowo: trochę archeologii z popielnicami, a nawet ze zrekonstruowanym grobem skrzynkowym, trochę etnografii, trochę malarstwa twórców z regionu – niekoniecznie „regionalnych”. Zalazło się też miejsce dla znanych osób pochodzących lub związanych z Kościerzyną. Jednym z nich był dr Aleksander Majkowski, który, w języku kaszubskim, napisał trylogię o Remusie. I tym postaciom – autorowi i bohaterowi, jak i ruchowi młodokaszubskiemu – poświęcona była wystawa w piwnicach muzealnych. Trzeba przyznać, że przygotowana wyśmienicie w tworzących nastój wnętrzach. Zachęceni tą wystawą postanowiliśmy kupić tę książkę w kasie muzeum. I tam doszliśmy do wniosku, że jeszcze szczęśliwsi od nas byli uczestnicy wycieczki, która pojawiła się pod koniec naszego pobytu w muzeum, bo zabrał się za nich przewodnik po muzeum i ten to dopiero dał im popalić wiadomościami pasjonata. Spotkaliśmy go jeszcze później, w uliczkach po drugiej stronie Rynku gdzie pokazując na galerię handlową z werwą opowiadał o istniejącym tutaj „do niedawna” browarze. Niestety właśnie w tym czasie deszcz przypomniał sobie o swoich obowiązkach i zaczął rosić okolicę. Postanowiliśmy więc wykorzystać tę jego pracowitość na zjedzenie drobnego co nieco w Barze Bistro (wejście od Długiej), który przejął chyba klientelę po zlikwidowanym barze mlecznym, bo menu miał niewyszukane i krótkie za to dania były tanie i pożywne. Znalazła się również Tablica Dobroci, na której można było zostawić paragon na tak zwany „zawieszony obiad”. Zjedliśmy wyśmienite zupy: ogórkową (za 7 zł) i krupnik (za 6 zł), i ruszyliśmy w kierunku dawnego zboru ewangelickiego, a obecnie kościoła pw. Zmartwychwstania Pańskiego.
 
 

Podkład muzyczny: „Próbki dźwięków różnych akordeonów” nagrany i udostępniony za zgodą pracowników Muzeum Akordeonu

poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.