2018
Jednym z wymarzonych celów wycieczkowych Erynii była Madera, a poza tym: w Portugalii nas jeszcze nie było. Wybraliśmy więc czas i miejsce, a po zakwaterowaniu w Funchal ruszyliśmy „w miasto”.
Po pobieżnym, niestety, obejrzeniu stolicy wyspy ruszyliśmy rozejrzeć się po okolicy. Zaczęliśmy od punktu najdalej położonego na wschód, by później obejrzeć jej północny-wschód.
Następnego dnia przeszliśmy się korytarzami wulkanicznymi i wybraliśmy się na północno-zachodną części wyspy. Dnia kolejnego, dla odmiany, zwiedziliśmy dwa rejony Funchal: ogród botaniczny i Monte.
Wprost uwielbiamy targowiska regionalne, nie „dla turystów” i udało nam się takie odwiedzić. Dla równowagi obejrzeliśmy i niedostępną (dawniej) dolinę. Czas i pogoda pozwoliły nam obejrzeć najwyższy klif i wioskę „w której malował Winston Churchill”.
W końcu przyszedł czas na centrum wyspy. Nie wspinaliśmy się na szczyty bo chmury były zbyt niskie nawet na płaskowyż Paúl da Serra, ale chociaż ten dało się dostrzec przez mgłę. Po drodze obejrzeliśmy jedną z lewad,
a zakończyliśmy wizytę na Maderze odwiedzając jej część zachodnią. {2500zdj/4742zto}
Na przełomie kwietnia i maja odwiedziła nas nasza przyjaciółka z Gruzji. Dotychczas odwiedzaliśmy ją w Batumi. Teraz postanowiliśmy pokazać jej kawałek Polski. Zaczęliśmy od Małopolski,
by następnie przenieść się na Dolny Śląsk.
Na koniec wróciliśmy do Chrzanowa i przejechaliśmy się po okolicy.
{1590zdj/1552zto}
W wolnej chwili, korzystając z XX Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego, odwiedziliśmy ciekawostkę historyczno-przemysłową w pobliskiej Płazie. Przy okazji zobaczyliśmy również pałac Starzeńskich i park.
W tym roku na przełomie maja i czerwca przyszedł czas na coroczne odwiedziny Węgier. Zaczęliśmy od Puszty odwiedzając Hortobágy.
Dzień Dziecka – jak wszystkie dzieci – spędziliśmy na ulubionych zajęciach.
Następny dzień też.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy więc i czas powrotu też nadszedł (zbyt szybko). Wykorzystaliśmy go na obejrzenie paru ciekawostek etnograficznych Słowacji.
{966zdj/3818zto}
Za długo nie usiedzieliśmy na miejscu, Erynię zaczęło nosić i wymyślała różne trasy. W. tak nieśmiało szepnął „a może by tak Wielkopolska”. Erynia zmieniła „może” na „oczywiście”, a że mieliśmy pewne zaległości pierwszym punktem programu stał się Gołuchów.
Drugim, z powodu sentymentu i wspomnień W., był Pleszew.
Po drodze do Kórnika obejrzeliśmy jeszcze: pałac w Tarce, ruiny i kościół w Radlinie oraz poniemiecki pałacyk w Klęce, a w samym Kórniku arboretum i pałac. Po Kórniku przyszedł czas na Rogalin, jego pałac i dęby,
aż wreszcie dotarliśmy do Poznania.
W drodze powrotnej dokończyliśmy zwiedzanie Muzeum Ziemi Średzkiej w Koszutach.
{2127zdj/1800zto}
W ramach działań typu „przy okazji” postanowiliśmy zwiedzić wybrane miejsca szlaków: Architektury Drewnianej i Cmentarzy z i Wojny Światowej w Beskidzie Niskim. Zwiedzaliśmy je w deszczu i w słońcu.
No i przyszedł czas na wakacje. Tym razem, za namową koleżanki Erynii, padło na obcas włoskiego buta (półwysep Salentyński) – Apulię (Puglię). Zamieszkaliśmy w Ostuni i wieczorem poszliśmy na festę. Rozpoczęliśmy
zwiedzanie od Locorotondo i Alberobello,
by na koniec dotrzeć nad morze. Następnego dnia ruszyliśmy na zachód
do miasta ceramiki – Grottaglie – a wracając,
do Martina Franca. Kolejnego dnia zrobiliśmy drobne zakupy na pobliskim targowisku i obejrzeliśmy wybrzeże na zachód od Ostuni. Pierwszym punktem kolejnej trasy była Matera a drugim Lot Anioła.
Przyszedł w końcu i czas na stolicę regionu – Bari, oraz pobliskie Trani. Po przenosinach
na jońską stronę obcasa czekały na nas: Oria, Avetrana i Manduria. Następnego dnia postanowiliśmy zjechać na południe półwyspu Salento do Gallipoli i Leuki, by kolejnego celebrować „dzień lenia”. Po „leniu” ruszyliśmy w okolice Otranto.
Należało też w końcu obejrzeć Ostuni w dzień,
a później Lecce. Ponieważ nie wszędzie udało nam się dotrzeć przy poprzednich trasach postanowiliśmy jeszcze raz ruszyć na południe Salento. Jedno z miast mijaliśmy bardzo często, a mimo że w przewodnikach prawie nie można go znaleźć, jest warte odwiedzenia – to Francavilla Fontana.
Wracając wstąpiliśmy na austiacki festyn winny.
{6101km/5456zdj/4060zto}
Po krótkiej dyskusji na temat możliwości spędzenia paru wolnych dni na przełomie października i listopada zwyciężyły Kaszuby. Po drobnym, grzybowym odpoczynku ruszyliśmy pod Malbork. Obejrzeliśmy też
Muzeum Hymnu Narodowego.
Głównym celem trasy były Żuławy i Mennonici. Zajęło nam to parę dni.