Wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć. Nastała niedziela, a zarazem dzień powrotu. Powrót jednak można sobie przedłużyć.
Dzięki drogowej pomyłce W. sprzed kilku dni, dysponowaliśmy słowacką winietą i mogliśmy sobie pozwolić na zmianę trasy. Na pierwszy przystanek wybraliśmy niedooglądany kościół pod wezwaniem Ducha Świętego w Żehrze. Cóż, nadal nie dooglądaliśmy. Co prawda brama była otwarta, zewnętrzne drzwi również, ale wnętrze zabezpieczone było kratą, a w środku trwał remont. Skądś to pamiętamy? Jak na UNESCO, słabo…
Po drodze kusił nas Spišský salaš, ale było za wcześnie na obiad.
Kolejnym planowanym przystankiem była wieś Wilkoliniec (Vlkolínec), wpisana na listę UNESCO dzięki 45 zachowanym i zamieszkałym XIX wiecznym drewnianym domom na kamiennych podmurówkach wymazanych gliną. Tym razem, pomimo przelotnej mżawki, trafiliśmy na sporą grupę turystów. Przy wejściu do wsi było kilka budek, w tym kasa zgarniająca 2€ od osoby za wejście do wsi, a także 1€ za zaparkowanie samochodu na poboczu drogi (na parkingu bliżej wsi miejsca już nie było). Same domy w różnym stadium zachowania, większość wciąż zamieszkała. W tych niezamieszkałych, zebrano stare przedmioty i urządzono mini muzea etnograficzne połączone z galeriami czy sprzedażą pamiątek. Nas zachwyciło to, że wśród pamiątek na sprzedaż nie było produktów made in China. Te fujary były autentyczne. Na sprzedaż były też między innymi piszczałki, wytwarzane na miejscu z drzewa czarnego bzu, o czym poinformował nas młody sprzedawca, jednocześnie prezentując dźwięki w praktyce. Drzewo czarnego bzu jest podobno najlepsze, zwłaszcza to z gór, a nie z przydomowych ogródków. Tamto drzewo ma trudniejsze warunki, wolniejszy przyrost, jest twardsze i bardziej wytrzymałe.
Głód sprawił, że zatrzymaliśmy się na posiłek w przydrożnej restauracji dojeździe do głównej drogi. Cóż, mogło być lepiej – w „czesneczce” nie wyczuliśmy czosnku (generalnie krem był smaczny), za to (skądinąd dobry) strudel jabłkowy został podany w głębokim talerzu i dosłownie zalany sosem waniliowym oraz bitą śmietaną. Po dorzuceniu gałki lodów waniliowych, zrobiła się z tego bryja (W.: „zupka”). Lekka przesada.
Nie mieliśmy tego w planach, ale na widok kolejnych drewnianych domów W. dał po hamulcach. Było to w Podbielu („Bobrova Ral’a”; tłum.: Bobrowa Rola). W tym to miejscu zachowało się około 50 drevenic czyli domów drewnianych zrębowych, z gontowymi dachami, wybudowanych na przełomie XIX i XX wieku. Część z nich jest udostępniona turystom na wynajem. Całkiem niezły pomysł.
Na sam koniec „wyskoczył” nam drewniany gotycki kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Twardoszynie (Tvrdošín). Też z listy UNESCO. Rzecz jasna był zamknięty. Co prawda na drzwiach wisiała kartka z numerem telefonu, ale gdy W. usiłował się tam dodzwonić, usłyszał informację, że nie ma takiego numeru. Po polskiej stronie z czymś takim nie mieliśmy do czynienia.
Słowacja etnograficznie
5 odpowiedzi na Słowacja etnograficznie
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
- Erynia - Do Brna
- Pudelek - Do Brna
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
starsze w archiwum
Wszystko wspomniane daaawno rozeznane! 🙂 (Niektóre wiele razy, w tym z bliskimi zaintrygowanymi zdjęciami:))
Ale-ale – obejrzyjcie sobie nasz zjawiskowy Vlkoliniec z góry, złotosłowacką 😉 jesienią 2017 — dla nas okazał się ten widok olśnieniem!
(A w zenicie 2013, podczas naszej naj-pierwszej tam bytności – na dole choć lekko pod górkę:) – lipy pachniały dokładnie tak, jak w obecnym sezonie… czyli oooobłędnie!
Nb, czy można, technicznie rzecz ujmując, przeoczyć Podbiel (i cokolwiek wartościowego na tej linii) jadąc ogromnie popularną (i przy bezliku destynacji “nieomijalną”) słowacką drogą 59?… … … O_O
Basiu,
Jakoś nie miałam wątpliwości, że zarówno Ty jak i Pudelek macie te okolice „wyoglądane” do imentu. 🙂 Widoki gór – cudo!
Podbiel to taka niespodzianka, bo też odkryłem te drewniane domy przypadkiem 😉
Czosnkowa bez czosnku to, niestety, ostatnio standard.
To była „zupa krem” więc trudno było coś zidentyfikować, kelnerka zapewniała, że czosnku dali tyle co trzeba. 😉
Aaaa, krem! Tego raczej unikam. Czosnkowa to powinna być normalna, klarowna 🙂 Do kremu to można wszystko wrzucić, a i tak nic można nie wyczuć 😀