2018
Mennonici i Olędrzy
…to, co zostało z ich domów i cmentarzy {dla wytrwałych} Osadnicy z Niderlandów, Olędrami (Olendrami) zwani, pojawili się w Polsce już w XIII w. by meliorować i użytkować Żuławy. Później, pod koniec XVI w., przybyła duża, prześladowana w ojczyźnie, grupa religijna Mennonitów. W szczytowym okresie rozwoju, Olędrzy (niekoniecznie wyznania Mennonickiego) stanowili do 13% ludności Żuław. W rejonie tym pozostawali praktycznie do końca II wojny światowej, … Kontynuuj czytanie
Będomin, Muzeum Hymnu Narodowego
Postanowiliśmy dokończyć trasę Mennonicko-podcieniową, ale tak „zupełnie przypadkiem” wypadło nam Muzeum Hymnu Narodowego w dworku Wybickiego w Będominie. Co prawda wcześniej odwiedziliśmy już dworek rodziny Wybickich, ale to tutaj narodził się Józef, by kiedyś napisać piosenkę dla legionów, która stała się Hymnem Polski. Muzeum obejmuje swymi zbiorami nie tylko eksponaty związane z hymnem, ale i godłem, i flagą. Ciekawe że … Kontynuuj czytanie
Pod Malbork
Dzień całowania klamek czyli smutne skutki odsypiania. Ponieważ okolice bliższe mamy już objeżdżone, a i pora roku nie jest odpowiednia na sporty wodne, postanowiliśmy się przyjrzeć okolicom dalszym. Nasze zamiary trochę nam się nie sprzęgły z odsypianiem, w efekcie czego wyjechaliśmy dość późno, robiąc przy okazji zapasy dla kota – miauczący stwór od rana dobijał się po kolei do … Kontynuuj czytanie
Kaszubskie grzyby
Praca W., w trybie niezupełnie regularnym, ma swoje zalety. Jak się do tego dołożyło 2 dni urlopu oraz fakt że dawno nas na północy nie widzieli, to kierunek zrobił się sam. Właściciel nie miał nic przeciwko, wręczył nam klucze oraz długą listę rzeczy do zrobienia na zamknięcie sezonu. Jak zwykle przed wyjazdem na Kaszuby Erynię zaczęło … Kontynuuj czytanie
Wina w Poysdorf
Na powrót mieliśmy pewne plany, mniej więcej skrystalizowane. Te jasno określone to odstawić S.M.Z. do Bari, do hostelu. Niby takie proste, ale W. musiał się pomylić i zamiast ominąć Taranto, jak na złość przejechał przez samo centrum. S. (nie)śmiało sugerowała nam zwiedzenie miasta, skoro już tu byliśmy, ale W. pozostał głuchy na Jej sugestie. W. twierdzi … Kontynuuj czytanie
Francavilla Fontana
Tym razem miejsce docelowe wyniuchał W. Parę razy przejeżdżaliśmy obok Francavilla Fontana i W. w końcu zażyczył sobie rozeznania co tam jest. W przewodnikach nie ma prawie nic, w internecie można coś tam znaleźć, ale można by to streścić pięcioma słowami „dużo pałaców i dużo kościołów”. W sumie według opisów nic szczególnego – chyba każda miejscowość w Apulii szczyci się warownią i co najmniej … Kontynuuj czytanie
Na wschód i południe Salento
W. nie lubi spraw niedokończonych i planów nie zrealizowanych, siedział więc cały wieczór i dłubał w GPSie by poustawiać trasy tak, by można je było zrealizować. W konsekwencji rano ruszyliśmy na południe półwyspu salentyńskiego. Jako pierwszą ciekawostkę W. ustawił dwa Alimini: Grande i Piccolo – jeziora w obszarze chronionym. W pobliżu pachnące sosnowe (według Erynii piniowe) lasy i brzeg morza. Zdążyliśmy wczuć się w zapachy … Kontynuuj czytanie
Lecce
W miarę szybko dotarliśmy do Lecce. Tu W. równie szybko znalazł parking przy samym Castello Carlo V. Tak się szczęśliwie złożyło, że i przy lodziarni mającej ponad 30 smaków lodów. Po spremucie i paru chwilach dotarliśmy do informacji turystycznej w bramie twierdzy. Sama twierdza może i była interesująca (w środku), ale za 10€ na głowę z informacją o wystawach zdjęć wąż zasyczał w kieszeni, … Kontynuuj czytanie
Ostuni
Ostuni widywaliśmy zazwyczaj wieczorami, a jest zbyt ciekawe by nie obejrzeć go przy świetle dziennym. By zdążyć tym razem ze wszystkim, w planach było i Lecce, wyruszyliśmy świtkiem dzikim około 8. Samo miasto, położone pięknie na wzgórzach o wysokości ponad 200 m, przypominało nam z daleka turecki Mardin. Skąd te białe ściany? Z przyczyn czysto praktycznych. Jak wiadomo, kolor biały odbija światło, … Kontynuuj czytanie
Punta Facì i Otranto
Z ciekawych miejsc na obcasie buta zostało nam Otranto i Lecce. Wstępnie zaplanowaliśmy na ten dzień oba, na początek Otranto, a po sjeście Lecce. Przy okazji chcieliśmy również zajrzeć na najdalej na wschód wysunięty cypel Włoch. Nie udało nam się zrealizować większości planów, ale i tak uznaliśmy wypad za udany. Na pierwszy ogień poszedł cypel, przez drobne niedopatrzenie … Kontynuuj czytanie
Włoski „dzień lenia”
Niedziela, tym razem na nią wypadł nam „dzień lenia”. Z łóżka zwlekliśmy się późno, a i potem tak nam się jakoś nie chciało ruszać. W końcu, około 11., pojechaliśmy na plażę. W. miał ochotę potestować (na Erynii) maskę do snorkelingu. Dla niewtajemniczonych – Erynia z zasady podchodzi do snorkelingu oraz kąpieli w morzu jak pies do jeża (W. – ktoś tu nie … Kontynuuj czytanie
Na południe Apulii
Wieczorem dnia poprzedniego W. podjął decyzję – jedziemy na południe wzdłuż wybrzeża. Punkty wstukał w GPS i około 10. (po zakupach) ruszyliśmy w trasę. Na początek rzuciliśmy okiem na jeziorko w pobliżu – Nature reserve Salina dei Monaci – ponoć bywają tam flamingi… ponoć, my nie zauważyliśmy, ale też i nie obeszliśmy całego jeziorka dookoła. Szybko rzuciliśmy też okiem na plażę po przeciwnej … Kontynuuj czytanie
Avetrana, Manduria i Oria
Minął pierwszy tydzień pobytu we Włoszech, przyszedł więc czas przeprowadzki znad Adriatyku na „jońską” stronę obcasa, do San Pietro in Bevagna. Raptem kilkadziesiąt kilometrów, ale jazda wyładowanym po brzegi samochodem do najprzyjemniejszych nie należała. Ponieważ na miejsce dotarliśmy w miarę wcześnie to zdążyliśmy jeszcze zjeść małe co nieco w restauracji Solo Al Sud. W. musiał oczywiście rzucić … Kontynuuj czytanie
Trani
W Trani humory znacząco się nam poprawiły. Po pierwsze, darmowe parkingi przy ulicy w centrum, blisko morza. Po drugie W. wyczaił na nos kawiarnię z pysznymi dolci. Po trzecie przeszliśmy do starego miasta przez piękną nadmorską promenadę połączoną z parkiem, po którym luzem latały papugi drąc się wniebogłosy. Kameralny port również nas zachwycił: i jachty, i kutry rybackie (głównie niebieskie) … Kontynuuj czytanie
Bari
W planach mieliśmy Bari, ale ku naszemu zdumieniu GPS okazał się niesubordynowanym i wywiódł nas dwadzieścia kilka kilometrów dalej, na ulicę o takiej samej nazwie, ale do innej miejscowości. Uśmiani, zawróciliśmy. Udało nam się zaparkować w Bari(!) obok normańsko-szwabskiej twierdzy (Castello Normanno-Svevo), od której zresztą rozpoczęliśmy zwiedzanie. Muzeum nie było jakoś specjalnie wyposażone, ale warto było zobaczyć fragmenty … Kontynuuj czytanie
Lot Anioła
Najważniejszym pomysłem W. na ten dzień, i jak się okazało jedynym, był Lot Anioła (Volo dell’Angelo) czyli tyrolka rozpięta pomiędzy górami w okolicach miejscowości Pietrapertosa i Castelmezzano. Dojazd po serpentynach był dla W. dziką frajdą, ale w pewnym miejscu zaczęły się problemy – droga do Castelmezzano okazała się zamknięta i musieliśmy pojechać do Pietrapertosa. Na dodatek wystąpił drobny problem ze znalezieniem … Kontynuuj czytanie
Matera
Po odwiezieniu naszych znajomych nad morze, (dziecię chciało się popultać), ruszyliśmy na zachód do regionu zwanego Bazylikata (Basilicata). Tym razem W. wyznaczał trasę, i pierwszym punktem stało się miasto Matera, a właściwie jego stara część zwana Sassi. Po drodze zatrzymaliśmy się parę razy przy różnego rodzaju ruinach, zarówno „trullowatych” jak i większych – gospodarczych. Gdy dojechaliśmy w pobliże miasta, rzuciły … Kontynuuj czytanie
Targ i wybrzeże
Kolejny dzień zaczęliśmy, w niepełnym składzie, od targu w sąsiedniej wsi Carovigno, gdzie oprócz standardowych owoców, mniej standardowych serów oraz kiełbasy z dzika, W. wyczaił i zakupił prasę do owoców. Mamy dużo winogron w tym roku, więc się przyda… Po drodze do domu zajrzeliśmy, w Ostuni, do lokalnej enoteki sprzedającej miejscowe wina, oliwę i regionalne produkty. Po małej degustacji (raptem cztery wina) … Kontynuuj czytanie
Martina Franca
Jako że mieliśmy trochę czasu, Erynia trasę powrotną wyznaczyła przez miasteczko Martina Franca. Nietrudno się domyśleć, że nazwa miasta związana jest z jego patronem, św. Marcinem z Tours. Drugi człon nazwy odnosi się do przywilejów podatkowych przyznanych miastu w 1310 r. przez króla Filipa I z Tarentu z rodu Andegawenów, uff… Z ciekawostek: „franko” występuje również w języku polskim. Tym razem nie było problemu … Kontynuuj czytanie
Grottaglie
Rano lało. Według prognozy, około jedenastej miało wrócić słońce, ale i tak nasi znajomi postanowili pozostać w domu celebrując dzień lenia. My wybyliśmy z kwatery dość późno, po dziesiątej, do końca wybierając trasę ostateczną z tras możliwych. Wybraliśmy tę na zachód. Zaczęliśmy od miasta wielu grot – Grottaglie. Słynie ono z ręcznie malowanej ceramiki. Tę ostatnią, już od czasów greckiej kolonizacji (Magna … Kontynuuj czytanie