browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Punta Facì i Otranto

do albumu zdjęć

Punta Facì

Z ciekawych miejsc na obcasie buta zostało nam Otranto i Lecce. Wstępnie zaplanowaliśmy na ten dzień oba, na początek Otranto, a po sjeście Lecce. Przy okazji chcieliśmy również zajrzeć na najdalej na wschód wysunięty cypel Włoch. Nie udało nam się zrealizować większości planów, ale i tak uznaliśmy wypad za udany. Na pierwszy ogień poszedł cypel, przez drobne niedopatrzenie zamiast Punta Palascìa (40.107354, 18.520402) obejrzeliśmy Punta Facì (40.134780, 18.517091) – niby 280 m „w poziomie”, ale jednak! – też było ładnie i ciekawie. W ramach ciekawostek była i ruina wężowej latarni morskiej czyli Torre del Serpe (legenda o czarnym wężu), i ruiny Torre Dell’Orte, a między nimi klify z jaskiniami, mała wychodnia boksytu (W. zdawało się że to raczej coś żelazistego – kamienie były rude do ciemnobrązowego i ciężkie, później poczytał, że te rude są i częste, i z domieszką związków żelaza), a niekiedy z kamieniste zejścia do morza. W efekcie przez około dwie godziny pałętaliśmy się po klifach nie osiągając celu. Nic to, ruszyliśmy dalej do jedynego we Włoszech kontynentalnych miejsca, które zdobyli muzułmanie, nie utrzymali,
do albumu zdjęć

Otranto

za to pokazali do czego są zdolne religie głoszące miłość. Kości tych 800 ukochanych zostały zebrane i leżą za szybą w katedrze w Otranto. Zanim jednak dotarliśmy do katedry, wstąpiliśmy do Torre Matta, a następnie do Castello Aragonese Otranto, warowni wybudowanej po przyjacielskiej wizycie miłośników pokoju. Trzeba przyznać, że twierdza jest okazała jednak wystawy w niej obecne w niewielkim stopniu opisują jej dzieje. W większości były to wystawy fotografii i (fuj)nowoczesnego malarstwa oraz wystawa archeologiczna dosyć uboga. Ciekawostką były toalety płatne 0,50€ bez biletu do twierdzy, a darmowe z biletem – bilet mógł być wielokrotnego użytku. Już w twierdzy Erynia zaczęła kapcanieć mrucząc coś o spadku cukru, kłów nie było jeszcze widać, więc W. nie specjalnie się tym przejmował i pozwolił sobie nawet zasugerować, by zmusiła swe ciało do pożerania zbytecznych nadmiarów tego i owego. Ciało Erynii nie dało się jednak przekonać, szczególnie że parę metrów od Castello znaleźliśmy przytulną restauracyjkę, w której napełniliśmy wnętrza naszych ciał burratą na dwóch podkładach i świetnym risotto z owocami morza. Tak podbudowani wewnętrznie, obejrzeliśmy najpierw bizantyjską Chiesa di San Pietro – mały, stary kościółek z pięknymi freskami – a następnie La cattedrale di Santa Maria Annunziata. Katedra, oprócz szczątków 800 świętych męczenników, miała bardzo ciekawe mozaiki na podłogach i freski na ścianach dolnego kościoła. Górny kościół był przestronny, wysoki i z ciekawym brakiem starego typu ołtarza – w miejscu gdzie zazwyczaj bywają ołtarze stał purpurowy fotel – ołtarz natomiast był typu nowo-soborowego (Sobór Watykański II). Dolny kościół, dla odmiany, był kameralniejszy, za to charakteryzował się bardzo dużą ilością kolumn, różnych w kształcie i materiale wykonania.
Z okolicznych ciekawostek do obejrzenia, oprócz rudej wychodni przy Punta Facì, w informacji wskazano nam jeszcze Laghetto della Cava di Bauxite. Niestety brak przygotowania trasy przywiódł nas do parkingu w cenie 3€, na którą to cenę Erynia zawarczała i w efekcie nie obejrzeliśmy jeziorka w wychodni boksytu. Ponieważ słońce zaczęło się już chylić ku zachodowi podjęliśmy jednomyślną decyzję o pozostawieniu zwiedzania Lecce na inny czas.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.