Erynia ma ciekawą pracę, jeżeli wykorzysta cały urlop w danym roku, dostaje bonus w postaci dodatkowych 4 dni urlopu. Postanowiła więc wykorzystać dni wolne na pobyt w lasach i zbieranie grzybów – w Parszczenicy. Co prawda, Właściciel, wręczając nam klucze do domu, ostrzegł, że jest susza i z grzybami słabo, ale niespecjalnie się tym przejęliśmy. Będzie, co ma być. Dojazd, po ukończeniu A1, stał się znacznie przyjemniejszy i krótszy, a i jazda w dzień – w niedzielę – miała swój urok. Co prawda większość przydrożnych restauracji, karczm i barów okupowana była przez żądnych strawy grzybiarzy, ale ta restauracja, którą W. zamierzał odwiedzić już od wielu lat, była akurat wystarczająco niepełna, by w spokoju poobjadać.
Dlaczego wcześniej jej nie odwiedziliśmy?
Bo jest około 30 km od Parszczenicy i gdy przyjeżdżamy wieczorem/nocą jest już zamknięta, a gdy wracamy „rankiem koło południa” jest zbyt wcześnie na posiłek.
Tym razem po 6 godzinach jazdy trafiliśmy zarówno z czasem jak i miejscem. Niepozorny z zewnątrz budynek zawiera w sobie i hotel, i restaurację Na Skarpie. Nie wiemy jak wyglądają pokoje hotelowe, ale restauracja serwuje dania wprost wyśmienite. Dodatkowo w miłej atmosferze podtrzymywanej przez pogodne kelnerki. Na pierwsze zamówiliśmy zupę rybacką, w skład której – wbrew nazwie – nie wchodził żaden rybak, a ryby: łosoś, dorsz i coś jeszcze. Bardzo esencjonalna i łagodna w smaku. Na drugie W. wziął sandacza, nad którym piał z zachwytu, zaś Erynia jedno z dań sezonowych: brioszkę z grzybami panierowanymi i sosem na bazie dyni. Równie pojedzeni co usatysfakcjonowani, doturlaliśmy się do domu. Już na podjeździe, W. zoczył z auta dwa prawdziwki, po wyjściu z pojazdu dostrzegł trzeci. Zostawiliśmy w aucie bagaże, złapaliśmy za kosze i poszliśmy na łowy. Po półgodzinnym spacerze, po posesji, mieliśmy pełen kosz składający się prawie w całości z prawdziwków, z dodatkiem trzech kozaków i trzech maślaków, które same przypadkiem wpadły pod nóż. Z zasady, maślaki zbieramy wyłącznie do porannej jajecznicy, na zupę albo na sos do obiadu. Zresztą tam wystarczy wyskoczyć za winkiel. W końcu lokalni nie nadaremnie nazywają to miejsce maślakową górką. Koniec dygresji. A to wszystko na ogrodzonej działce Gospodarza. Doszliśmy do wniosku, że gdyby chciał kiedyś sprzedać ten dom (oby nie!), to powinien zaprosić chętnych w sezonie grzybobrania, i wtedy podać odpowiednią cenę. Mniejsza o dom (bardzo niczego sobie), ale jeszcze te grzyby…
Wieczór upłynął nam na rozpaleniu w piecu i czyszczeniu „urobku” przy winie (cypryjskim, kupionym w Bee & Embroidery Museum), wszak jedno z drugim bardzo przyjemnie się łączy.
Do Parszczenicy
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Bura (Bora) i powrót
- Stećci i jeziorka
- Wykopaliska i twierdze
- Split
- Brela
- Trogir
- Trasa do Breli
- Powrót ze Słowacji
- Bankomat i degustacja
- Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
- Forza d’Agro i powrót
- Sant’Alesio i Savoca
- Taormina i Castelmola
- Syrakuzy
- Wokoło Etny
- Wąwóz Alcantara
- Pępek, bikini i kwatera
- Caccamo
- Jaskinia i statek
- „P. Depresja”
- Monreale i Corleone
- Cefalù – historyczne
- Cefalù – hotel i spacer
- Droga na Sycylię
- Sery polskie i szwajcarskie
- Dworek i nostalgia
- Birsztany
- Rumszyszki (Rumšiškės)
- Augustów
- Prusowie
- Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
- Supraśl
- Toszek
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
starsze w archiwum

