Dzisiaj to W. planował trasę, faszerując ją licznymi punktami, chcąc się zemścić na Erynii, której ostatnio przypadło do opisu plażowanie. Plany planami, ale W. na widok tabliczki „vino” 100 m od trasy, nie powstrzymał się i skręcił. Wyjechaliśmy z Proškiem, domowym czerwonym, wiśniówką i orzechówką na rakiji. Dalej nadzieja kazała nam skręcić na widok tabliczki „auto service”. Pierwszy mechanik, choć miał tylko jedno auto na warsztacie, a ustawienie świateł nie zajęłoby mu więcej jak kwadrans, skierował nas do serwisu Renault, 50 m dalej. Tam zobaczyliśmy zawalone autami garaż i podwórko, a wśród tego mechanika z zagubioną twarzą i rozbieganym wzrokiem. Daliśmy sobie spokój. Udało nam się wejść w bliski kontakt i uzyskać pomoc mechaników w Gruzji, Turcji, Macedonii, Serbii, Albanii, Rumunii i we Włoszech. Za każdym razem dostaliśmy pomoc, i przynajmniej tymczasowe rozwiązanie problemu, tak by wytrzymało podróż do Polski. Zawsze deklarowaliśmy chęć zapłaty, nie zawsze kazano nam płacić. W Chorwacji poddajemy się, mamy dość kontaktów z mechanikami.
Pierwszym punktem programu W. były… „znowu te kamulce” czyli wykopaliska archeologiczne Solin (łac. Salona), kilka kilometrów od centrum Splitu. Dzięki swemu położeniu (otoczone od średniowiecza przez wioskę Solin), traktowane było jako źródło darmowego kamulca, co widać w pozostałościach amfiteatru, bazylik chrześcijańskich, forum, teatru, łaźni i innych budowli wygolonych prawie do poziomu gruntu. Erynia trafiła na afektowaną panią przewodnik oświecającą oburzonym tonem dwoje turystów z zza oceanu, że nie dość że miejscowi niszczyli taki zabytek, budując swoje domy, to jeszcze teraz nie chcą płacić za bilety i chodzą jak po swoim. Tu Erynia nie wydzierżyła i grzecznie panią uświadomiła, że wszędzie, gdzie ruiny były blisko nowych siedlisk ludzkich, stanowiły źródło łatwo dostępnego budulca, i mało ich mieszkańców obchodziło, że to zabytek, bo pewnie nawet takiej świadomości nie mieli. Poza tym, cały Solin otoczony jest uprawianymi gajami oliwnymi (nie tylko „otoczona” – gaje oliwne i ogrody warzywne znajdują się na terenie dawnego miasta – pomiędzy zabytkami), i to chyba normalne, że rolnicy chcą mieć dostęp do swoich gruntów. Tak się jeszcze zastanawiamy, jak wyglądał w swoim czasie „zakup” terenów pod wykopaliska, które rozpoczęły się już w 1920 r., przy udziale duńskich archeologów. Stanowisko archeologiczne rozciąga się na długości ponad kilometra (wzdłuż) i z połowę tegoż (w poprzek). Głównymi jego atrakcjami są pozostałości kościołów i bazylik, oraz amfiteatru, na którym W. nie czuł się zbyt komfortowo (W.: zupełnie nie wiadomo dlaczego, Erynia: W. włączył tryb prehistoryczny). Oprócz samych wykopalisk bardzo spodobał nam się budynek Tusculum, nazwany tak po willi Cycerona, a zbudowany na początku XX w. z (nomen omen) „pozostałości z wykopalisk”, o czym świadczyły wbudowane w ściany, odrzwia i otwory okienne elementy ozdobne. Równie szalenie wyglądał pobliski wodopój i kolumnada.
Kolejnym punktem były… „znowu te kamulce” czyli Rižinice, a właściwie parking na kilka samochodów, toalety z zamkniętymi drzwiami, po sąsiedzku stoliki z ławami, a także kosze do segregacji odpadów, o których służby miejskie dawno zapomniały, a z których śmieci wdzięcznie się wysypywały i przy dzisiejszym, silniejszym wiaterku, znacząco rozszerzały swą przestrzeń życiową. To wszytko zniechęciło nas do zejścia schodami na dół, i bliższemu przyjrzeniu się ruinom, na pierwszy rzut oka „wygolonym” równie skutecznie co w Solin. Na dodatek wiaterek robił się coraz silniejszy i chłodniejszy oraz zanosiło się na deszcz, a wedle W., jeszcze sporo mieliśmy do zobaczenia. Bo kolejnym miejscem postoju zaplanowanym przez W. była twierdza Klis (Tvrđava Klis) znana wśród wielbicieli Gry o Tron na całym świecie, co tłumaczyło dosyć pokaźną grupę zagranicznych turystów, pomimo coraz gorszej pogody i 12 € za wejście (my nie wytrzymaliśmy nawet jednego sezonu, więc trudno nas zaliczyć do grona wielbicieli). Tymczasem historycznie również była ciekawa. O ile twierdza z zewnątrz, a właściwie z dołu prezentuje się imponująco, o tyle w środku właściwie nie ma nic. Część pomieszczeń zajmują sklepik, wystawa zdjęć, półamatorskich obrazów i „zbrojownia” składająca się głównie z tablic i pojedynczych sztuk broni w gablotkach. Erynia odniosła wrażenie, że kustosze zapłakaliby się ze szczęścia na widok kolekcji z zamku w Będzinie. Czyżby wszystko z okolicy lądowało w muzeach w Splicie?
Dalej W., zawiózł nas do miejscowości Sinj, która (wedle W.) słynie ze stećci, czyli w wielkim uproszczeniu – bałkańskich średniowiecznych odpowiedników armeńskich chaczkarów. Zamysł był zacny, tylko wykonanie ciut zawiodło. Najpierw pogoda nie chciała sprzyjać i się rozpadało. Poza tym W. nie zatrzymał się na parkingu w skądinąd malowniczym mieście, skąd brązowe strzałki kierowały turystów we właściwe miejsca. Nie, on musiał objechać wąskimi uliczkami wzgórze zamkowe. Tam zatrzymaliśmy się przy ulicy i kamiennymi schodami, a następnie szlakiem, w towarzystwie rzeźb drogi krzyżowej, doszliśmy na szczyt. Tam zastaliśmy ruiny twierdzy, zamkniętą cerkiew i zero śladów po stećci. W. pomyliły się lokalizacje, bo w tym mieście stećci nie było. Nie udało nam się również dotrzeć do drugiego miejsca ze stećci w Velika i Mala Crljivica w wiosce Cista Velika, bo na kilka kilometrów przed celem droga była zamknięta z powodu remontu. Objazd puścił nas prawie pod granicę bośniacką. Daliśmy już sobie spokój ze zwiedzaniem, i pomału – z drobnym postojem w przydrożnym barze – wróciliśmy do hotelu.
W. w ramach nagrody pocieszenia mógł na kolację pojeść sobie owoce morza i mule, które pojawiły się na stołach po raz pierwszy.
Wykopaliska i twierdze
Wpisany pod 2025, Bałkany, Chorwacja, fortyfikacje, wykopaliska
Brak komentarzy do Wykopaliska i twierdze
Brak komentarzy do Wykopaliska i twierdze
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Bura (Bora) i powrót
- Stećci i jeziorka
- Wykopaliska i twierdze
- Split
- Brela
- Trogir
- Trasa do Breli
- Powrót ze Słowacji
- Bankomat i degustacja
- Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
- Forza d’Agro i powrót
- Sant’Alesio i Savoca
- Taormina i Castelmola
- Syrakuzy
- Wokoło Etny
- Wąwóz Alcantara
- Pępek, bikini i kwatera
- Caccamo
- Jaskinia i statek
- „P. Depresja”
- Monreale i Corleone
- Cefalù – historyczne
- Cefalù – hotel i spacer
- Droga na Sycylię
- Sery polskie i szwajcarskie
- Dworek i nostalgia
- Birsztany
- Rumszyszki (Rumšiškės)
- Augustów
- Prusowie
- Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
- Supraśl
- Toszek
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
starsze w archiwum


