Rok 2012 zaczął się dla W. szkoleniem pszczelarskim i dlatego dopiero pod koniec stycznia, gdy kurs się skończył, a „na kraj nasz padły mrozy”, ruszyliśmy w pierwszą trasę.
Padło na Pszczynę i okolice.
Trzeba przyznać, że gospodarze miasta potrafią zachęcić turystów do przyjazdu oferując przemyślane i dobrze wyeksponowane atrakcje turystyczne.
Nie zapominają również o mieszkańcach – na rynku, parę dni po pierwszych mrozach, działało już „zgrabne lodowisko”.
Zdarza się nam również, czasami, odwiedzać przyjaciół „w Polsce”. Po drodze spędziliśmy pół godziny w centrum Bytomia – u przyjaciół więcej…
Niekiedy wystarczy pojechać kilka kilometrów od domu by zobaczyć coś ciekawego. Zazwyczaj jeździmy tamtędy „po drodze” do Krakowa, lub na poniedziałkowy targ. Tym razem wybraliśmy się na zwiedzanie.
A niekiedy wcale nie trzeba jechać… wystarczy wyjść z domu.
Po obejrzeniu eksponatów w muzeum, i spotkaniu z Panem Magistrem, nie mogliśmy sobie odmówić „wycieczki z Grzegorzkiem”.
„Długi weekend” to jakże polski pomysł wykorzystania angielskiego słowa by nadać mu pojęcie wprost „nie do pojęcia”. No bo jak nazwać „weekend”, który trwa 9 dni? Nasz trwał trochę krócej, jedynie 4 dni – Erynia musiała wrócić do pracy. Dni te zaplanowaliśmy spędzić na Dolnym Śląsku, w Kotlinie Kłodzkiej oraz w okolicach Milicza i Trzebnicy, a także obejrzeć Halę Stulecia we Wrocławiu.
Wyszło nam trochę więcej…
Czasami droga otwiera się „przy okazji”. Jadąc do Wysowej, „przy okazji” zrobiliśmy kółeczko słowacko-węgierskie zahaczając o zamek na szczęśliwej skale, baseny w Miszkolcu i Eger.
…a czasami też, droga jest wymarzona i zaplanowana. Przyszedł więc i czas na dłuższe wakacje. Planowaliśmy spędzić je w Czarnogórze… ale Erynia postanowiła zobaczyć „coś” również „po drodze”. I tak przejechaliśmy przez Węgry,
następnie przez Serbię
by odwiedziwszy Macedonię
i Albanię
dotrzeć wreszcie do Czarnogóry.
A wracaliśmy przez Chorwację
oraz Bośnię i Hercegowinę.
Zrobiliśmy około 3800 zdjęć, ach ta łatwość naciskania spustu migawki.
Przejechaliśmy około 4585km w trzy tygodnie — byłoby pewnie więcej ale samochód trochę niedomagał.
Temperatura w nocy przekraczała 20°C, a w dzień 30°C w cieniu.
Uwaga:
Wszystkie opłaty płaciliśmy w walucie kraju, w którym byliśmy. Kwoty w €, które podajemy we wpisach, są sugerowanymi przez sprzedawców. Kurs był zazwyczaj mało (dla kupujących) opłacalny.