W pobliże Mostaru dotarliśmy już dosyć późno. Ceny za pokój w motelach, na poziomie 40€ od osoby, dobiły nas. Postanowiliśmy więc przespać noc w samochodzie na przydrożnym parkingu. Wstaliśmy bez pobudki, przed 6., i ruszyliśmy zwiedzać Mostar. Zaparkowaliśmy w pobliżu starego miasta (1BAM/h). Pan był miły, na odjezdnym, po opłaceniu postoju, zaproponował nam nawet wymianę resztek marek (BAM) na euro. Nie skorzystaliśmy. Przywykliśmy już do tego, że wszystkie ceny były podawane w dwóch walutach, my używamy miejscowej. Przy deptaku wiodącym do mostu pierwszy meczet — opłata 4BAM za wejście do meczetu, 8BAM za meczet i minaret. Oczywiście, włazimy na górę. Widok śliczny. Można się zorientować gdzie iść i co jeszcze zobaczyć. Na dole też ładnie, a obok meczetu stylowy cmentarz. Dalej następny meczet i ceny takie same, rezygnujemy z minaretu. Dopiero w trzecim, wracając, dowiedzieliśmy się, że jeden bilet obowiązuje na wejście do wszystkich meczetów (pan zwrócił nam opłatę i odebrał już zapłacone bilety). Dalej stylowymi uliczkami, wśród sklepików i restauracyjek, ruszyliśmy do starego mostu nad Neretwą. W jednej z restauracyjek Aščinice „Balkan” zjedliśmy, w jedną stronę idąc, słodysie, a wracając obiad. Restauracja jest obiektem z tradycjami. Od 1967r. serwuje wyśmienite (sprawdziliśmy!) i tradycyjne dania. Możemy polecić każdemu. Most w Mostarze robi duże wrażenie, płynąca pod spodem Neretwa — także, niestety dużo gorsze. Po przejściu po bardzo śliskich kamieniach przez most i okolicę zeszliśmy nad rzekę. I to była tragedia. Co kawałek do rzeki wpływają szamba, smród, bród i syf pod niebiosa. Całe szczęście, że most jest wysoki — smród „nie dolata”. Idąc dalej dochodzimy do wielkiego, betonowego i pustego kościoła katolickiego. Znowu Erynia ma szczęście, zaraz po naszym wejściu ksiądz zabiera się za zamykanie świątyni, wypuszcza, a nie wpuszcza — całe szczęście, że nie odwrotnie. W powrotnej dostrzegamy na mapce synagogę — w rzeczywistości nic. Kawałek dalej znajdujemy Centrum Informacji Turystycznej gdzie dowiadujemy się, że zobaczyliśmy już prawie wszystko, a synagoga „była…”. Wskazano nam jeszcze stare łaźnie tureckie, w których zorganizowano wystawę przedstawiającą etapy restauracji starówki po wojnie. Pokazywany był również film „Jak niszczono Mostar” (tytuł wymyślony przez W.) z urywkiem pokazującym zniszczenie Mostu. W. nie chciał oglądać go w całości, mógłby zgrzeszyć nienawiścią do kretyńskich barbarzyńców, który niszczyli takie dobra kultury, dla samego niszczenia. Przecież ten most nie miał żadnego znaczenia strategicznego! [dopisek(1): okazuje się jednak, że miał inne znaczeniedopisek(2): to nie „ten film”, ale i tak…]
Po wojnie został nie tylko film i pamięć. Na wszechobecnych straganach znaleźć można bardzo wiele pamiątek zrobionych z łusek po wszelakiej wielkości środkach niosących zniszczenie. Dawniej przekuwano miecze na lemiesze, dzisiaj naboje na pamiątki — i to jest ich właściwe użycie, chociaż tępi ostrze cierpienia które niosły.
Po powrocie do samochodu ruszamy do Sarajewa. Jadąc brzegiem jeziora Jablanickiego dotarliśmy do stylowego, czystego i prawie pustego miasteczka Konjic. Leży ono nad rzeką, też Neretwą – tylko trochę wyżej, a jeszcze „trochę wyżej” można załapać się na rafting, a przynajmniej tak napisano na drogowskazach — może następnym razem.
I to był już właściwie Konjic (koniec) naszego zwiedzania Bałkanów. Po drobnej dyskusji stwierdziliśmy bowiem, że Sarajewo jest zbyt duże na przyjemność i możliwość zwiedzania w jeden dzień. Ominęliśmy je więc i postanowiliśmy rzucić okiem na Osijek. I tu drobny ból — ceny w hotelach i motelach horendalne, dwa do trzech razy większe niż dotychczas płaciliśmy. Ponieważ Erynia zaczęła już marzyć o własnym łóżeczku i własnym prysznicu, po przespaniu kilku godzin na parkingu tirów polecieliśmy jednym cugiem do Polski.
…chociaż właściwie to nie był koniec ponieważ W. umiał urozmaicić powrót do kraju w sposób wprost nieprawdopodobny. Przed granicą chorwacko-węgierską postanowiliśmy wydać resztę kun na paliwo, wystarczyło na uzupełnienie baku do 2/3. Resztę dolaliśmy płacąc kartą. Dopiero po zapłaceniu W. zobaczył na rachunku, że dolał 1/3 benzyny do 2/3 oleju napędowego. I zaczął się cyrk, samochód stracił moc za to zaczął chodzić na wolnych obrotach jak traktor. Gdy podjechaliśmy pod granicę węgierską z budki wypadli strażnicy żeby przyjrzeć się naszemu pojazdowi. Panowie najpierw pooglądali dokładnie samochód i spawy (z Serbii), a następnie ubawili się opowieścią o benzynie w dieslu. Na tej mieszance dojechaliśmy do samej Polski. Samochód może i nie był zbyt wyrywny, ale spalił niecałe 5 litrów/100km.
—
PS. filtr polaryzacyjny kupiliśmy po przyjeździe do Polski, przez internet. Zajęło to nam 5 minut pracy i dwa dni czekania na przesyłkę.
Mostar i Konjic
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Salamina i Famagusta
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Nikozja
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Nikozja
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
- Erynia - Salamina i Famagusta
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
- Tokaj & Co
- Piwnica u Begalów
- Najniżej i wyżej
- Malá Tŕňa
- Do słowackiego Tokaju
- Lanckorona po latach
- Pałacyki „a bo to moje”
- Winnica Celtica
- Włodarz i Riese-Mölke
- Sobótka i Ślęża
- Karkówka w Darłowie
- Kraina w Kratę
- Megality nad Łupawą
- Lanzarote praktycznie
- Lanzarote – koniec
- Wulkan, „Płodność”, wyrobisko i plaża
- Dwie rezydencje i widoki
- Wulkan, wąwozy i wino
- César Manrique
- Sól, oliwiny i wino
- Lanzarote – początek
- Grzyby, Chata, kręgi i zamek
- Ptuj – zamek
- Ptuj – miasto
- Grad Vurberk
- Region Jeruzalem
- Maribor
- Celje i Kaloh
- Lublana
- Trzy zamki i jezioro
- Tržič
- Postojna i do Lublany
- Nad Soczą
- Castello di Duino i Monte San Michele
- Izola i Piran
- Miramare
- Grotta Gigante
- Koper i Socerb
- Muggia
- Triest – San Giusto
- Triest – port
- Palmanova
- Turbo „start”
- Skansen Pribylina
starsze w archiwum