UNESCO
Choirokoitia i wioski górskie
W. ustawił trasę, nazwał ją „Wioski i klasztory” i zapomniał co to są za interesujące miejsca. Oczywiście nazwy były wpisane, ale… w efekcie jechaliśmy trochę w ciemno. Specjalnie nam to nie przeszkadzało, szczególnie że punktów trasy było niewiele, a wyjechaliśmy dosyć późno bo konserwator przyszedł ponaprawiać parę drobiazgów (jak zacinające się drzwi do toalety czy luźny włącznik światła w kuchni). … Kontynuuj czytanie
Pafos, Afrodyta i koty
Mimo wczorajszego drobnego popijania z Chorwatami, obudziliśmy się rześcy i gotowi do zwiedzania wyspy. Może było to efektem wyśmienitej zupy, ugotowanej w kociołku nad ogniem, którą poczęstowali nas Chorwaci wieczorem, a może temperatury, która nad ranem nie pozwoliła nam spać jedynie pod prześcieradłem (na następne noce uzupełnimy pościel o dostępne kołdry), w każdym razie rankiem wczesnym przed 9. wyruszyliśmy w kierunku Pafos. … Kontynuuj czytanie
Huta, kościół i skansen z „vlakom”
M. zawsze z wielkim sentymentem opowiadał nam o Słowacji. O ile dla nas był to kraj z reguły tranzytowy, o tyle dla Niego zazwyczaj docelowy. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że M. mieszka zaledwie godzinę od granicy. Wpadliśmy ostatnio na pomysł wspólnego wypadu, gdzie M. miałby nam pokazać parę swoich ulubionych miejsc. Tym sposobem mieliśmy już zagospodarowany długi sierpniowy weekend. … Kontynuuj czytanie
Kerkyra [1]
Po obejrzeniu Mon Repos ruszyliśmy w miasto. W. znalazł bez żadnego problemu parking pod Starą Twierdzą i zaczęliśmy zwiedzanie od świeżo odnowionego Muzeum Archeologicznego (ten remoncik zajął im jedynie 7 lat). Po drodze do muzeum rzuciliśmy okiem na park z zabytkową dziewiętnastowieczną rotundą na końcu i boisko do krykieta (pasek betonu na trawniku wewnątrz parkingu). Jedną z ciekawostek pozostawionych przez … Kontynuuj czytanie
Od grobli do twierdzy
Jadąc dalej, z drogi zobaczyliśmy groblę z lotniskiem po jednej stronie, monasterem Vlacherna i Mysią Wyspą po drugiej, a wszystko to nad laguną. Natychmiast podjęliśmy właściwą decyzję i szybko zaparkowaliśmy samochód. Sama grobla, jest świetnym miejscem do obserwowania i robienia z bliska zdjęć startujących i lądujących samolotów. Przednia rozrywka, a dodatkowo można sprawdzić godziny przylotów i odlotów na stronie lotniska. Grobla prowadzi na półwysep Kanoni, … Kontynuuj czytanie
Bazylika i trzy muzea
Poranek dobił nas pięciogwiazdkowym śniadaniem, obsługiwanym przez pięciogwiazdkowych kelnerów. Na ogół czujemy się prawie wszędzie w miarę swobodnie więc co najwyżej mile zaskoczyło nas pytanie ile minut ma być gotowane jajko na miękko i sprzątanie talerzy po każdym użyciu. Mieliśmy jedynie problem z tym, czy wstając na chwilę od stołu, serwetkę odłożyć należy na stół czy na krzesło. … Kontynuuj czytanie
Stambuł [7] i do domu
Muzeum Sztuki Tureckiej i Islamskiej. Gdy chadzaliśmy wieczorami po parku Sułtana Ahmeta (dawny hipodrom), zauważyliśmy jeszcze jedno muzeum łapiące się na kartę muzealną: Muzeum Sztuki Tureckiej i Islamskiej. Trzeba tam było zajrzeć przed wyjazdem. Sama placówka została otwarta już w 1913 roku, a pierwszą siedzibą były zabudowania w kompleksie Meczetu Sulejmana (Süleymaniye Camii). Dopiero w 1983 roku, przeniesiono muzeum do, zbudowanego … Kontynuuj czytanie
Stambuł [6]
Galata, promy i Meczet Sulejmana. Galata i Galata przewijało się ostatnio w wypowiedziach Erynii. Mniejsza o „G”, ale jak chce polatać, to czemu nie. Wybraliśmy się więc w miarę wczesnym rankiem na spacer przez most Galata, na wzgórze Galata i wieżę Galata. Do mostu prowadziła nas już mniej więcej znana droga przechodząca obok Bazaru Egipskiego. Tym razem jednak przeszliśmy na drugą … Kontynuuj czytanie
Stambuł [5]
Bazar Egipski, parę meczetów, hipodrom i Błękitny Meczet. Po muzeum archeologicznym, W. zaordynował poszukiwania poczty (PTT), gdyż chcieliśmy sprawdzić stan konta naszego HGS. Pocztę i owszem znaleźliśmy, lecz akurat trwała przerwa obiadowa. W ramach „czekania” skorzystaliśmy z oferty soków za 4TRY (pomarańczowy) i 9TRY (granatowy) – w rejonie Sultanahmet ceny dochodzą do 15TRY, co jest już rozbojem w biały dzień. Soki nie potrafiły … Kontynuuj czytanie
Stambuł [4]
Muzeum Archeologiczne. Do Muzeum Archeologicznego [Tr] dotarliśmy drogą od strony hotelu. Pomimo iż spora jego część była w remoncie, i niedostępna dla turystów, zbieraliśmy szczęki z podłogi. Autorki jednego z przewodników po Turcji napisały, że gdyby muzeum z takimi zbiorami znajdowało się w jakimś zachodnim (europejskim czy amerykańskim) mieście, waliłyby tam tłumy drzwiami i oknami. Tu musi walczyć o uwagę z sąsiadującymi z nim: … Kontynuuj czytanie
Stambuł [3]
Muzeum Dywanów. Dzień rozpoczął się bardzo przyjemnie, gdy okazało się, że pani szykująca śniadanie jest Gruzinką. W. jak zwykle zaczął niuchać gdy usłyszał że rozmawia z innymi klientami po rosyjsku. Nie mógł sobie odmówić przyjemności zagadania… i tak jakoś od słowa do słowa dowiedzieliśmy się, że pracowała 7 lat w Rosji, w Jarosławiu, a teraz pracuje w Stambule. Imię Fatima … Kontynuuj czytanie
Stambuł [2]
Hagia Sofia, grobowce sułtanów, pałac Topkapi, Cysterna Bazyliki, Wielki Bazar i parę meczetów. Dzikim wakacyjnym świtem (czytaj po 9.) przeszliśmy się do niegdyś bizantyjskiego kościoła Mądrości Bożej, następnie meczetu, a obecnie muzeum Hagia Sofia (tur. Ayasofya). W kasie muzealnej kupiliśmy kartę pozwalająca zobaczyć 12 (14) muzeów w pięć dni. Wszystkich nie zobaczymy, ale chodziło nam bardziej o unikanie kolejek. … Kontynuuj czytanie
Stambuł [1]
Dojazd do Stambułu i wieczorny spacer. Po dennym, jak na warunki tureckie, śniadaniu zebraliśmy się szybko, by za dnia obejrzeć TEN most. Znowu przejechaliśmy przez cały most i po zaparkowaniu na drugim jego końcu poszliśmy obejrzeć przepływ wody pod paroma przęsłami – pozostałe miały co prawda prześwit, ale służyły raczej za sypialnię dla psów. I te, jak wszystkie … Kontynuuj czytanie
Most w Uzunköprü
Erynia wiele już razy męczyła W. powtarzając: „tylko przejeżdżamy przez Stambuł”. W. w końcu nie wytrzymał i mimo że nie lubi wielkich miast przyznał, że można by we wrześniu tam pojechać. Liczył na to, że Erynia nie dostanie urlopu – dostała!… i w efekcie wyruszyliśmy w trasę tradycyjnie w piątek po pracy. Słowację przemęczyliśmy (średnia prędkość 50km/h), Węgry przelecieliśmy znacznie szybciej by … Kontynuuj czytanie
Mont Saint-Michel
Kolejnym punktem miał być Etretat, ze szczególnym uwzględnieniem klifów. Cóż, po chwili jazdy, oczy same zaczęły nam się zamykać. W. szybko zjechał na francuski MOP (Aire) i na dwie godziny odpłynęliśmy. Trzeba było nadrobić poprzednią noc w trasie. W sumie wyszło nam to na dobre, bo gdy samochód jadący przed nami na autostradzie najpierw wyhamował, a następnie stanął, W. … Kontynuuj czytanie
Dolina Wachau praktycznie
Wachau to ledwie trzydziestosześciokilometrowy odcinek doliny Dunaju ale, według nas, jeden z najbardziej urokliwych – no może oprócz Delty. Te uroki doceniło również UNESCO, umieszczając ją w 2000 roku na liście światowego dziedzictwa. Choć Dolina Wachau znana jest na całym świecie, rzadko trafia się tam na indywidualnych turystów z Polski, a jeśli już to są to uczestnicy jednodniowych wycieczek … Kontynuuj czytanie
Imbach i Krems
W ostatni dzień postanowiliśmy dokończyć zwiedzanie Krems, które zaczęliśmy po odwiedzinach Göttweig. Ale po drodze wstąpiliśmy do Imbach na wiejskie targowisko w austriackim stylu. Był to budynek kamienny z wstawionymi do środka ławami i stołami, a wokół nich, pod ścianami stoiska z wyrobami regionalnymi. A były tam i sery, i wyroby mięsno-wędliniarskie, i pieczywo, i zielenina, i miody, i bufet z napojami. Na ławach siedzieli mieszkańcy (dziwnym trafem … Kontynuuj czytanie
Melk i Artstetten
Erynia zadecydowała Melk – OK niech będzie Melk – pojechaliśmy, dojechaliśmy, obejrzeliśmy i… niesmak pozostał. Pogoda była „z przelotnymi deszczami typu mżawka”, ale nie to było powodem niesmaku. Może najlepiej będzie porównać do dzień wcześniej oglądanego Opactwa Benedyktynów w Göttweig. Dojazd i parking podobnie na wysokim poziomie. Ilość zwiedzających Melk znacznie przewyższała Göttweig (minus – nie lubimy tłumów). Obsługa – porównywalna. … Kontynuuj czytanie
Opactwo Göttweig
Kolejnym celem było benedyktyńskie opactwo w Göttweig, które już kilka razy kusiło nas z daleka, a widoczne jest, trzeba przyznać, prawie zewsząd. Klasztor został założony nawet wcześniej niż w Melk (w 1083 r.), ale nigdy nie zyskał aż takiego znaczenia. Ma to swoje zalety – nie jest tak oblegane przez turystów. Klasztor jest nazywany austriackim Monte Cassino, gdyż zarówno pod względem położenia … Kontynuuj czytanie
Dürnstein
Meteorolodzy trochę się pomylili. Pogoda zapowiadała się na piękną i słoneczną. Świetny powód by zrealizować planowany pobyt w mieście i na punkcie widokowym nad twierdzą, gdzie przetrzymywany był Ryszard Lwie Serce. Tym razem w Dürnstein udało nam się zaparkować bez problemu na parkingu płatnym przy samej przystani białej floty. Nic to, ceny za cały dzień dużo lepsze niż za … Kontynuuj czytanie