browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Imbach i Krems

do albumu zdjęć

Imbach

W ostatni dzień postanowiliśmy dokończyć zwiedzanie Krems, które zaczęliśmy po odwiedzinach Göttweig. Ale po drodze wstąpiliśmy do Imbach na wiejskie targowisko w austriackim stylu. Był to budynek kamienny z wstawionymi do środka ławami i stołami, a wokół nich, pod ścianami stoiska z wyrobami regionalnymi. A były tam i sery, i wyroby mięsno-wędliniarskie, i pieczywo, i zielenina, i miody, i bufet z napojami. Na ławach siedzieli mieszkańcy (dziwnym trafem wyłącznie starsi wiekiem) i posilali się rozmawiając. Delikatność nie pozwoliła nam robić zdjęć wewnątrz, (też nie lubimy, gdy cudze obiektywy gapią się nam w talerz) więc po drobnych zakupach i kawie poszliśmy obejrzeć wioskę. W pobliżu był kościół, w którym jedyną rzucającą się w oczy ciekawostką były puste haki po obrazach na ścianach. Reszta wioski była, jak wszędzie, czysta i pusta, wróciliśmy więc do samochodu i ruszyliśmy do Krems.
do albumu zdjęć

Krems

Parę dni wcześniej W. bez większych strat w czasie i ludziach dojechał do parkingu podziemnego przy Steiner Tor (bramie Steiner), zresztą jedynej pozostałej z dawnych obwarowań. Znalezienie Informacji Turystycznej okazało się łatwe – była przy Muzeum. I tutaj pojawił się problem z kłami Erynii. Głód uniemożliwiał ich schowanie więc pewnie pozostało parę rys na ścianach i podłogach muzeum. Można było co prawda spróbować coś na to zaradzić, ale pobliski heuriger u Müllnera otwierali po 16., a niedawno minęła 15:20. W. musiał więc połączyć przyjemne z pożytecznym, unikając kłów i jadu, obfotografowywał co się tylko dało oglądając wystawy przedstawiające historię od czasów zamierzchłych (w tym kopię Wenus z Willendorfu i jej tańczącej koleżanki Fanny z pobliskiego Galgenbergu) aż po czasy prawie współczesne ze szczególnym uwzględnieniem ciekawostek związanych z winiarstwem oraz oczywiście eksportową wizytówką miasta – musztardą kremską. Ponieważ cały kompleks muzeum mieści się w budynkach podominikańskich to w jego obrębie znajduje się i kościół, a właściwie jedynie jego skorupa z pozostałymi gdzieniegdzie malowanymi detalami łuków. Dosyć zadziwiająco wygląda kościół bez wnętrza.
Po godzinie 16. ruszyliśmy coś pojeść i… pocałowaliśmy klamkę. Niby wszystko się zgadzało i budynek, i plakat, i tylko brama była zamknięta. spróbowaliśmy znaleźć inne wejście (z niewłaściwej strony). Na szczęście po paru chwilach pojawiła się tablica z zaproszeniem do ogródka – poszliśmy w drugą stronę i jako jedyni goście pojedliśmy talerze mięsno-mieszane (bretljause i speck platter) i popili win parę z pięknym widokiem na opactwo w Göttweig oraz parę wież kościelnych w Krems. I te kościoły od tych wież zwiedziliśmy schodząc do głównej ulicy miasta zadaszonymi schodami o stopniach wielu. A były to w kolejności: Piarist church Krems/ Piaristenkirche Unsere liebe Frau, Dom der Wachau/kościół katolicki i Pfarre Krems-St. Veit/Bürgerspitals-kirche. Tyle historii, przy kolejnej wizycie postanowiliśmy dooglądać na Krems an der Donau i przejść się po Stein an der Donau. Kiedyś były to dwie miejscowości, ale w miarę rozrastania się przedmieść pocałunek stał się stałym związkiem i najpierw „Krems und Stein”, później „Krems-Stein” przeszło w „Krems an der Donau”. Ponieważ część muzealno-kościelną zwiedziliśmy już wcześniej, pozostało nam powłóczenie się po miasteczku, pooglądanie architektury i wczucie się w jego nastrój. Erynia była wprost zachwycona spokojem wlewającym się do duszy – mimo natłoku turystów na głównej promenadzie – bo wystarczyło skręcić w boczną uliczkę by móc usłyszeć śpiew ptaków. W nie tak bocznej uliczce, bo pod samym ratuszem, rozłożył się targ kwiatowy (według nazwy), a w rzeczywistości małe targowisko kwiatowo-spożywczo-gospodarcze. My lubimy takie klimaty! Z ciekawostek dostrzeżonych (nie tylko w Krems) trzeba zaznaczyć często występujące sklepy z regionalnymi strojami – mniej lub bardziej tradycyjnymi, ale zawsze „w stylu”. Jest to rzadkość nie tylko w Polsce – no może jeszcze występuje tak często w Ukrainie. Sklepy sklepami, ale i na ulicach w świąteczne dni,
Dirndl

Dirndl

można natknąć się na panie w odświętnych dirndl (popularnych również w Bawarii), w towarzystwie panów odzianych w stosowne marynarki ze stójką. Zamszowe portki do kolan, nie były aż tak popularne na ulicach, ale to może z powodu pogody – padał deszcz.
Po Krems przyszedł czas na Stein,
do albumu zdjęć

Stein

położone bliżej Dunaju, ze starówką mniejszą, bardziej zaniedbaną, za to dużo bardziej kameralną. Właściwym byłoby rzec, że starówka ta rozciąga się wzdłuż jednej ulicy, z kilkoma placami otwartymi na Dunaj. Na jednym z tych placów trafiliśmy na sklepik, który niewątpliwie uszczęśliwiłby wielbicieli zioła oraz innych substancji stymulujących. Szczęśliwie, my wolimy inne uzależnienia… Od głównej drogi odbija wiele przesmyków z jednej strony prowadzących wprost na nabrzeże, z drugiej schodami można się dostać w inne ciekawe miejsca, jak na przykład do heurigera Hamböck, gdzie na zadaszonym tarasie, w towarzystwie pozującym na artystyczne, spożyliśmy zacne trunki przekąszając (a jakże) zimną płytą czyli nieśmiertelnym bretljause. Wzbogaceni o kolejne kilka butelek, powoli potoczyliśmy się w kierunku samochodu zaparkowanego, przy więziennym murze. Samo więzienie „słynie” z dwóch rzeczy: (podobno) więzienia Josefa Fritzla oraz znajdującego się naprzeciwko muzeum karykatur. Rozważaliśmy wejście, ale W. zdążył rzucić okiem do środka, zauważył dowcip w ciężkim niemieckim stylu i się zniesmaczył. Nic na siłę. Za to załapaliśmy się na kawę i deser w kawiarni (o ile zrozumieliśmy) jeszcze nie otwartego muzeum Kunstmeile and Kunsthalle Krems. Na koniec, aby nie było tak pięknie, na stacji benzynowej terminal połknął jedną wpłatę kartą – zobaczymy, może uda się ją odzyskać?!
poprzedni
następny

3 odpowiedzi na Imbach i Krems

  1. MałgosiaW

    Mam nadzieję, że kłopotu z kartą nie będzie. Mnie niedawno zdarzyło się to dwa razy, nawet przy potwierdzeniu transakcji SMS-em , na rachunku te kwoty się nie pojawiły.

    • w.

      Złożyłem reklamację w moim banku – okres oczekiwania do 30 dni (zdążymy „załatwić” następną trasę 😉 )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.