Austria
Dolina Wachau praktycznie
Wachau to ledwie trzydziestosześciokilometrowy odcinek doliny Dunaju ale, według nas, jeden z najbardziej urokliwych – no może oprócz Delty. Te uroki doceniło również UNESCO, umieszczając ją w 2000 roku na liście światowego dziedzictwa. Choć Dolina Wachau znana jest na całym świecie, rzadko trafia się tam na indywidualnych turystów z Polski, a jeśli już to są to uczestnicy jednodniowych wycieczek … Kontynuuj czytanie
Imbach i Krems
W ostatni dzień postanowiliśmy dokończyć zwiedzanie Krems, które zaczęliśmy po odwiedzinach Göttweig. Ale po drodze wstąpiliśmy do Imbach na wiejskie targowisko w austriackim stylu. Był to budynek kamienny z wstawionymi do środka ławami i stołami, a wokół nich, pod ścianami stoiska z wyrobami regionalnymi. A były tam i sery, i wyroby mięsno-wędliniarskie, i pieczywo, i zielenina, i miody, i bufet z napojami. Na ławach siedzieli mieszkańcy (dziwnym trafem … Kontynuuj czytanie
Melk i Artstetten
Erynia zadecydowała Melk – OK niech będzie Melk – pojechaliśmy, dojechaliśmy, obejrzeliśmy i… niesmak pozostał. Pogoda była „z przelotnymi deszczami typu mżawka”, ale nie to było powodem niesmaku. Może najlepiej będzie porównać do dzień wcześniej oglądanego Opactwa Benedyktynów w Göttweig. Dojazd i parking podobnie na wysokim poziomie. Ilość zwiedzających Melk znacznie przewyższała Göttweig (minus – nie lubimy tłumów). Obsługa – porównywalna. … Kontynuuj czytanie
Opactwo Göttweig
Kolejnym celem było benedyktyńskie opactwo w Göttweig, które już kilka razy kusiło nas z daleka, a widoczne jest, trzeba przyznać, prawie zewsząd. Klasztor został założony nawet wcześniej niż w Melk (w 1083 r.), ale nigdy nie zyskał aż takiego znaczenia. Ma to swoje zalety – nie jest tak oblegane przez turystów. Klasztor jest nazywany austriackim Monte Cassino, gdyż zarówno pod względem położenia … Kontynuuj czytanie
Dürnstein
Meteorolodzy trochę się pomylili. Pogoda zapowiadała się na piękną i słoneczną. Świetny powód by zrealizować planowany pobyt w mieście i na punkcie widokowym nad twierdzą, gdzie przetrzymywany był Ryszard Lwie Serce. Tym razem w Dürnstein udało nam się zaparkować bez problemu na parkingu płatnym przy samej przystani białej floty. Nic to, ceny za cały dzień dużo lepsze niż za … Kontynuuj czytanie
Spitz
Pojedzeni ruszyliśmy dalej… do Spitz, bo W. spodobały się widoczne z drogi ruiny zamku i „trzeba by je zobaczyć”. Tylko jak do nich dojść? Nie było widać żadnej drogi prowadzącej. Poszukując drogi, trafiliśmy na Muzeum Żeglugi Rzecznej, z bardzo ciekawym i szeroko (od czasów rzymskich) poprowadzonym tematem żeglugi po Dunaju – z burłaczeniem włącznie (ponoć nawet wybijano dziury w skałach by na … Kontynuuj czytanie
Widoki na… Dunaj
W poszukiwaniu „modrego Dunaju” Dzień ten był przeznaczony na fotografowanie przełomu Dunaju, bo według prognoz pogodowych miał to być jeden z niewielu dni z przewagą słońca i bez deszczu. Deszczu rzeczywiście nie było, co do przewagi słońca to dyskutowalibyśmy. Niemniej jednak pogoda była wystarczająco dobra, a co do dni następnych, to zobaczymy. Na pierwszy ogień poszedł zamek Senftenberg. Pełniący … Kontynuuj czytanie
Słup majowy w Senftenberg
Zmotywowana przez Pudelka, zakręconego pozytywnie na punkcie cesarsko-królewskich klimatów, jak również Dankę-Wagabundę, krótki pobyt w Poysdorfie oraz Marcina Zatorskiego z winoteki Kondrata (och, ten Riesling!) Erynia doszła do wniosku, że trzeba odwiedzić winne rejony Austrii. Zasugerowała dolinę Wachau. Co prawda, za rezerwację pokoju zabraliśmy się już w lutym, ale najwyraźniej razem z nami na ten genialny pomysł wpadła połowa … Kontynuuj czytanie
Wina w Poysdorf
Na powrót mieliśmy pewne plany, mniej więcej skrystalizowane. Te jasno określone to odstawić S.M.Z. do Bari, do hostelu. Niby takie proste, ale W. musiał się pomylić i zamiast ominąć Taranto, jak na złość przejechał przez samo centrum. S. (nie)śmiało sugerowała nam zwiedzenie miasta, skoro już tu byliśmy, ale W. pozostał głuchy na Jej sugestie. W. twierdzi … Kontynuuj czytanie
Wspomnienia o bazarach [1]
Natchniona jednym z blogów Erynia zaczęła wspominać… „Szaroburonijaki” listopad nadchodzi, nasza karoca wzięła zwolnienie lekarskie i, po kontaktach z Turcją, ratuje zdrowie kolejno u elektryka i mechanika, a ja myślami wracam w cieplejsze strony. Targowiska i bazary to temat-rzeka. Niby to samo, ale każde miejsce wywołuje inne wspomnienia. Na pierwszym miejscu stawiam mały, kameralny, tatarski targ w Starym Krymie, gdzie można było zaopatrzyć … Kontynuuj czytanie
Wiedeń
Po przekroczeniu granicy Erynia natychmiast zaczęła porównania z Danią: płasko, dużo wiatraków, czysto, ale trawa przed domami niewykoszona i zachwaszczone ogródki. Do tego remont drogi na trasie wymusił na nas objazd trzeciorzędnymi drogami – zupełnie porównywalne z trzeciorzędnymi „polskimi drogami”. Albo im ten „ordnung” nawala, albo u nas nie jest aż tak źle… W końcu wylądowaliśmy na Park&Ride Erdburg, … Kontynuuj czytanie