Zmotywowana przez Pudelka, zakręconego pozytywnie na punkcie cesarsko-królewskich klimatów, jak również Dankę-Wagabundę, krótki pobyt w Poysdorfie oraz Marcina Zatorskiego z winoteki Kondrata (och, ten Riesling!) Erynia doszła do wniosku, że trzeba odwiedzić winne rejony Austrii. Zasugerowała dolinę Wachau. Co prawda, za rezerwację pokoju zabraliśmy się już w lutym, ale najwyraźniej razem z nami na ten genialny pomysł wpadła połowa Austriaków, gdyż ceny dostępnych lokali w miasteczkach leżących w obrębie doliny sięgały już poziomu graniczącego z absurdem. Na szczęście ceny kilka kilometrów dalej były już trochę przystępniejsze.
W. się nie wahał i na długi „łikend” majowy ruszyliśmy z kopyta. Podróż samochodowa trwała około 6. godzin (420km) i przebiegła w miarę szybko, tak że zdążyliśmy jeszcze na końcówkę organizowanego w Senftenbergu festynu związanego ze stawianiem przez strażaków majowego drzewka (Maibaumfest). Praktycznie w każdej miejscowości (gdzie jest straż pożarna) widzieliśmy później takie słupy. W Polsce także spotkaliśmy się z taką tradycją. W Senftenbergu festyn był mały, ale można było w jego ramach, za kilka €, zjeść co nieco (knedle z mięsem były wyśmienite) i wypić co nieco – i piwo, i wino, i coś innego równie dobrego – W. zastanawiał się czy było to coś w rodzaju cydru (i jego miksy z winem) – smaczne były. Dopiero później zorientowaiśmy się, że Almdudler to lemoniada ziołowa. Po jedzeniu (i piciu) na festynie ruszyliśmy piechotą na kwaterę i po drodze natknęliśmy się na otwarty heuringer u Karla Proidla gdzie w zupełnie innej atmosferze mogliśmy spróbować tutejszych win… Dotarliśmy na kwaterę prosto, ale z lekka wlani (W. 0,7‰, Erynia niezmierzona – alkomat odmówił posłuszeństwa).
Tu musimy poświęcić słów kilka samym heurigerom. Nazwa wywodzi się od spożywania tegorocznych win w miłym towarzystwie (dodatek W.) i w efekcie (już w XVIII wieku!) powstały lokale gastronomiczne (najczęściej przy winiarniach) gdzie przy zimnych daniach – zarówno mięsnych jak i bezmięsnych – można posmakować win, zakupić butelczynę (albo i kilka) porozmawiać i miło spędzić czas. W rejonie Wachau (i nie tylko) są opracowywane kalendarze heurigerów podające ich umiejscowienie. Zazwyczaj odbywają się w jednym miejscu około tygodnia i można w nich spotkać w dużej mierze okolicznych mieszkańców. Cudowny wynalazek!
Słup majowy w Senftenberg
6 odpowiedzi na Słup majowy w Senftenberg
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Salamina i Famagusta
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Nikozja
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Nikozja
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
- Erynia - Salamina i Famagusta
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
- Tokaj & Co
- Piwnica u Begalów
- Najniżej i wyżej
- Malá Tŕňa
- Do słowackiego Tokaju
- Lanckorona po latach
- Pałacyki „a bo to moje”
- Winnica Celtica
- Włodarz i Riese-Mölke
- Sobótka i Ślęża
- Karkówka w Darłowie
- Kraina w Kratę
- Megality nad Łupawą
- Lanzarote praktycznie
- Lanzarote – koniec
- Wulkan, „Płodność”, wyrobisko i plaża
- Dwie rezydencje i widoki
- Wulkan, wąwozy i wino
- César Manrique
- Sól, oliwiny i wino
- Lanzarote – początek
- Grzyby, Chata, kręgi i zamek
- Ptuj – zamek
- Ptuj – miasto
- Grad Vurberk
- Region Jeruzalem
- Maribor
- Celje i Kaloh
- Lublana
- Trzy zamki i jezioro
- Tržič
- Postojna i do Lublany
- Nad Soczą
- Castello di Duino i Monte San Michele
- Izola i Piran
- Miramare
- Grotta Gigante
- Koper i Socerb
- Muggia
- Triest – San Giusto
- Triest – port
- Palmanova
- Turbo „start”
- Skansen Pribylina
starsze w archiwum
Pięknie,aż mi się znowu zachciało tam być 🙂 …koniecznie z kieliszeczkiem białego, dobrze schodzonego…pozdrawiam dana
Dana,
Dzięki, bardzo nam Dolina Wachau przypadła do gustu, podniebienia i serca 🙂
Oj Małgosiu, kusisz tą jagnięciną, tym bardziej że i wina na Antypodach bywają zacne.
Urządziliśmy też kiedyś sobie rajd po restauracjach przy winnicach wokół Wiednia, jedzenie choć całkiem inne to też było smaczne.
Nie wiem czy na Nowej Zelandii praktykuje się heurigen, ale knajpki przy winiarniach mają zacne, szczególnie , że serwują tam jagnięcinę, oczywiście nowozelandzką. Kotleciki rozpływały się w ustach.
Oj „chciałaby dusza do Raju, tyko grzechy nie puszczają”. 😉