W poszukiwaniu „modrego Dunaju”
Dzień ten był przeznaczony na fotografowanie przełomu Dunaju, bo według prognoz pogodowych miał to być jeden z niewielu dni z przewagą słońca i bez deszczu. Deszczu rzeczywiście nie było, co do przewagi słońca to dyskutowalibyśmy. Niemniej jednak pogoda była wystarczająco dobra, a co do dni następnych, to zobaczymy. Na pierwszy ogień poszedł zamek Senftenberg. Pełniący dobrze swą rolę od XII w. do XVII w. oparł się nawet Turkom (zanim dostali w skórę pod Wiedniem) aż w końcu zniszczyli go Szwedzi podczas wojny trzydziestoletniej. Ruinki są malownicze, dobrze utrzymane – nawet trawkę na górnym tarasie zraszano wodą, niestety część muzealno-basztowa była zamknięta więc jedynie powłóczyliśmy się po okolicy i ruszyliśmy obejrzeć malownicze zakosy Dunaju.Na pierwszy punkt widokowy został wybrany Ferdinand-Warte. I jest on wart tego by go odwiedzić. Położony na ostrodze skalnej 370m n.p.m. (około 170m nad Dunajem) zapewnia widok na obie strony zakola rzeki. Dojazd jest w miarę prosty, a i spacer po dąbrowie też był miły, choć ostatni odcinek jest ciut bardziej wymagający (sugerujemy wygodne buty). Po drodze zatrzymaliśmy się na placu przy rondzie w pobliżu mostu Mauterner Brücke. W. spodobały się stalowe konstrukcje mostu, a Erynii domowe przetwory (morelowe dżemy, chutneye, likiery, sznapsy…) oferowane na placyku. W sumie oboje zadowoleni ruszyliśmy dalej, by przy drodze do drugiego punktu widokowego zwanego Dürnsteiner Kanzel, trochę się zniechęcić. Zaparkowanie w okolicy Dürnstein graniczyło z cudem, więc ruszyliśmy dalej z pomysłami na…, ale ponieważ i tak nie wyszły, więc po co o nich pisać. Generalnie wyszło na to, że zwiedzać będziemy okolice przy których uda się zaparkować. Pierwszym takim miejscem okazał się parking przy St.Michael – kościele z XVI w., pięknie położonym nad brzegiem Dunaju i tworzącym wraz z wieżą wyśmienity punkt widokowy na rzekę i okoliczne winnice. Samo miasteczko/wieś jest niewielkie, raptem parę domów, ale domy głównie stare i dobrze utrzymane, a po obejrzeniu wszystkich paru domów zatrzymać się można na maleńkie co nieco w Weinschenke St.Michael – warto było(!) i wcale nie było małe. Tu maleńka dygresja, wzięliśmy na ząb zimną płytę czyli po naszemu talerz z mięsiwem (boczek, szynka, pieczone mięso) i serami. Zostało to podane z piklami, marynowana papryką (wpływy węgierskie?), musztardą, sosami oraz świeżo tartym chrzanem. O tym ostatnim pierwszy przekonał się W., gdy święcie przekonany, że to drobno tarty ser, wpakował sobie słuszną porcję do ust… Mina bezcenna.
Po opisie posiłku musiałem szybko skoczyć do lodówki coś zjeść 😀
Swoją drogą cieszę się, że mogłem kogoś zmotywować, choć wbrew pozorom poza Wiedniem i odcinkami przygranicznymi Austrię znam dość słabo 😉
ale wiedzę o austro-węgierskim cesarstwie mas ogromną i to nas motywuje
Dzięki za docenienie tej wiedzy, ale nie da się ukryć, iż czasem człowiek posiłkuje się “pomocą” innych źródeł 😉
Zdjęcie bardzo smakowite, idę zjeść śniadanie 😀
Opisy opisami, ale rzuć okiem na zdjęcia: https://photos.google.com/share/AF1QipP_aZhiFkqcz7Ewf-xGUTWiQez4lXHZa7QoPHDOLSJtFGO-oNZm_oojvqgVcnAg_g/photo/AF1QipNoZ82AmiRsiQPbfdrsjxu22yhCDsrbVzEmGBQE?key=YUV6QXViRnlZd0tkeDhRblZuXzJIWEQ4WURfWmh3
Trzeba przyznać, że Austriacy dobrze karmią 😉
Dunaj, niezwykła, piękna rzeka, aż trudno uwierzyć przez ile krajów przepływa, ile stolic i innych pięknych miast nad nim leży.
Widzieliśmy już deltę Dunaju, trzeba by się jeszcze wybrać do źródeł.
https://goo.gl/maps/oSGjnHJP3adddnK57
😉