Opisywanie Malty przez regiony spowodowało konieczność zebrania w jednym miejscu informacji ogólnych o całej wycieczce.
Aby uświadomić sobie rzeczywistość Malty (Państwa-Miasta) trzeba zdać sobie sprawę, że jest ono wielkości Wrocławia lub Krakowa.
Nie województwa czy powiatu, ale MIASTA! I na dodatek odciętego od dostaw wody pitnej – bo na Malcie nie ma żadnego całorocznego cieku wodnego. Nie ma również praktycznie żadnych surowców – oprócz różnego typu kamieni. Widzieliśmy jednak na południu jedną platformę wiertniczą więc może coś się zmienia.
Zakwaterowanie
Mieszkaliśmy w hotelu Astra w Sliemie. Jest on częścią kompleksu Preluna, pod inną nazwą, graniczy z nim ścianą i wieloma przejściami, tak że można powiedzieć, że jest tańszą częścią kompleksu. Pokoje są przerobione ze starego domu, co widać po podłogach, płytki pamiętają chyba Anglików. Pokój miał zamontowaną standardową klimatyzację, wentylator sufitowy oraz przenośny stojący, tak że wentylacja była jaką można sobie było wymarzyć. W pokoju było całodobowe darmowe Wi-Fi. Wody ciepłej w prysznicu nie brakowało przez cały dzień, a recepcja czynna od 6-22 obsługiwana była przez bardzo miły i uczynny personel – międzynarodowy, oprócz dwojga Maltańczyków zatrudnieni byli jeszcze Włoch, Włoszka i Hiszpanka. Umiejscowienie hotelu w pobliżu Fortecy (Fortizza) dawało wyśmienity punkt orientacyjny przy wysiadaniu z autobusów. Poza tym praktycznie po drugiej stronie ulicy było zejście na plażę (kamienna, wyjście na otwarte morze), tak że do wody mieliśmy może 100m, a w przeciwną stronę, nie dalej niż 100m od hotelu, były supersam i pastizzeria, tak że aprowizacja była praktycznie na miejscu.
Ciekawe, że praktycznie nigdzie nie widzieliśmy kwater prywatnych – tak częstych w naszym rejonie napisów „Rooms” (o „Zimmer” nie wspominając).
Uwaga na gniazdka elektryczne – są typu angielskiego: G
Komunikacja
Maltańska komunikacja to temat szeroki jak rzeka. Niby wszędzie dostępne są czytelne mapki, niby autobusy są już nowe, sprawne i klimatyzowane, są karty elektroniczne za 21€ na 7 dni na wszystkie kursy po całej Malcie i Gozo. W ogóle cud, mjut i orzeszki, ale… nasuwa się tu na myśl Mellerowskie „Georgia maybe time”. Z samego głównego dworca w Valetcie zdarzało się odjeżdżać z kilkuminutowym opóźnieniem. W Sliemie zdarzało się, że autobus się nie zatrzymał albo wcale nie przyjechał, W Marsaxlokk w tym „głównym miejscu” jest przystanek „przyjazdowy” po jednej stronie ulicy, natomiast tylko sam Bóg i Maltańczycy wiedzą skąd i o której można odjechać. Szczęśliwie można było złapać autobus po drugiej stronie ulicy. W sumie logiczne, więc po co się wysilać i robić kolejny przystanek. Napisy wyświetlane na tablicach elektronicznych pojazdu często nijak mają się do rzeczywistości (nawet wyświetlana godzina bywa cokolwiek różna od rzeczywistej) – zresztą kto by się przejmował takimi pierdołami, skoro z przystanku, skąd teoretycznie odjeżdżają tylko autobusy na lotnisko, znalazł się pojazd jadący do Valetty – z tym samym numerem jadący w przeciwnym kierunku. Ta informacja była zresztą wykrzykiwana przez kierowcę – na tablicy też jej nie było. Częste zmiany pojazdów w trasie czy podmiany kierowców też nie sprzyjają punktualności. Przedwcześnie kończone albo samowolnie zmieniane trasy, co kto zechce. Jeżeli ktoś koniecznie chce zaoszczędzić i pojechać normalnym autobusem na lotnisko, sugerujemy założyć cztery kursy wcześniej – pierwszy pojazd nie przyjedzie, drugi się nie zatrzyma, trzeci się spóźni, a czwarty może dojedzie… Co południe, to południe. Po prostu trzeba uzbroić się w cierpliwość – w końcu jesteśmy na wakacjach. Czy nam się musi spieszyć? – na wszelki wypadek jednak przy przylocie sami zamówiliśmy lotniskową taksówkę by w dniu odlotu nie korzystać z usług maltańskiej komunikacji autobusowej. Taksówka – minibus – była nadspodziewanie punktualna, chociaż kierowca zbierał turystów z paru miejsc, a myśmy byli ostatnimi.
Przy tym wszystkim jesteśmy pełni podziwu dla umiejętności maltańskich kierowców autobusów – to, co oni wyprawiają na wąskich i zatłoczonych drogach zakrawa na cud. To tak jakby wprowadzić normalny ruch samochodowy, włączając w to autobusy, na starówkę wrocławską czy krakowską.
Uwaga dla kierowców – na Malcie obowiązuje ruch lewostronny.
Jedzenie
Co prawda na Malcie można znaleźć zarówno kuchnię angielską jak i japońskie sushi, ale my głównie nastawiliśmy się na potrawy regionalne i kuchnię śródziemnomorską, ze szczególnym uwzględnieniem owoców morza. I tutaj Malcie nie można nic zarzucić. W regionach turystycznych można się bez problemu najeść i napić do woli (na ile konto pozwoli), przy czym jak już pisaliśmy jedzenie na Gozo jest smaczniejsze i tańsze.
My zaczęliśmy wyszukiwanie dobrych jadłodajni od konsultacji z miejscowymi i w efekcie możemy polecić w Sliemie włoską restaurację Al Solito Posto {link zniknął 2019-03-10} oraz restauracje serwujące jedzenie maltańskie: l’Aroma i Le Malte
Plaże
Plaże są głównie kamienne z dosyć gwałtownym spadkiem i w związku z tym istnieją zejścia po schodkach z poręczami umożliwiające bezpieczne wejście do wody. W niektórych miejscowościach i sporadycznie poza nimi można znaleźć plaże z dnem powoli opadającym i/lub piaszczystym. Ławice mniejszych i większych (tak do 30cm długości) ryb pływają i żerują na granicy podwodnego klifu. Flora może nie była zbyt kolorowa, ale to co było przyczepione do skał było bardzo ciekawe. Niestety dostrzegalne są również jeżowce – na szczęście w ilościach niewielkich i raczej dalej od brzegu. Bez względu jednak na typ plaży, jeżeli jest ona w pobliżu miejsca zamieszkałego można oczekiwać na niej koszy na śmieci i w pobliżu umiejscowionej czystej(!) toalety, dosyć często wyposażonej nawet w papier i suszarkę do rąk. Woda do ich umycia jest w każdej.
Aby uświadomić sobie rzeczywistość Malty (Państwa-Miasta) trzeba zdać sobie sprawę, że jest ono wielkości Wrocławia lub Krakowa.
Nie województwa czy powiatu, ale MIASTA! I na dodatek odciętego od dostaw wody pitnej – bo na Malcie nie ma żadnego całorocznego cieku wodnego. Nie ma również praktycznie żadnych surowców – oprócz różnego typu kamieni. Widzieliśmy jednak na południu jedną platformę wiertniczą więc może coś się zmienia.
Zakwaterowanie
Mieszkaliśmy w hotelu Astra w Sliemie. Jest on częścią kompleksu Preluna, pod inną nazwą, graniczy z nim ścianą i wieloma przejściami, tak że można powiedzieć, że jest tańszą częścią kompleksu. Pokoje są przerobione ze starego domu, co widać po podłogach, płytki pamiętają chyba Anglików. Pokój miał zamontowaną standardową klimatyzację, wentylator sufitowy oraz przenośny stojący, tak że wentylacja była jaką można sobie było wymarzyć. W pokoju było całodobowe darmowe Wi-Fi. Wody ciepłej w prysznicu nie brakowało przez cały dzień, a recepcja czynna od 6-22 obsługiwana była przez bardzo miły i uczynny personel – międzynarodowy, oprócz dwojga Maltańczyków zatrudnieni byli jeszcze Włoch, Włoszka i Hiszpanka. Umiejscowienie hotelu w pobliżu Fortecy (Fortizza) dawało wyśmienity punkt orientacyjny przy wysiadaniu z autobusów. Poza tym praktycznie po drugiej stronie ulicy było zejście na plażę (kamienna, wyjście na otwarte morze), tak że do wody mieliśmy może 100m, a w przeciwną stronę, nie dalej niż 100m od hotelu, były supersam i pastizzeria, tak że aprowizacja była praktycznie na miejscu.
Ciekawe, że praktycznie nigdzie nie widzieliśmy kwater prywatnych – tak częstych w naszym rejonie napisów „Rooms” (o „Zimmer” nie wspominając).
Uwaga na gniazdka elektryczne – są typu angielskiego: G
Komunikacja
Maltańska komunikacja to temat szeroki jak rzeka. Niby wszędzie dostępne są czytelne mapki, niby autobusy są już nowe, sprawne i klimatyzowane, są karty elektroniczne za 21€ na 7 dni na wszystkie kursy po całej Malcie i Gozo. W ogóle cud, mjut i orzeszki, ale… nasuwa się tu na myśl Mellerowskie „Georgia maybe time”. Z samego głównego dworca w Valetcie zdarzało się odjeżdżać z kilkuminutowym opóźnieniem. W Sliemie zdarzało się, że autobus się nie zatrzymał albo wcale nie przyjechał, W Marsaxlokk w tym „głównym miejscu” jest przystanek „przyjazdowy” po jednej stronie ulicy, natomiast tylko sam Bóg i Maltańczycy wiedzą skąd i o której można odjechać. Szczęśliwie można było złapać autobus po drugiej stronie ulicy. W sumie logiczne, więc po co się wysilać i robić kolejny przystanek. Napisy wyświetlane na tablicach elektronicznych pojazdu często nijak mają się do rzeczywistości (nawet wyświetlana godzina bywa cokolwiek różna od rzeczywistej) – zresztą kto by się przejmował takimi pierdołami, skoro z przystanku, skąd teoretycznie odjeżdżają tylko autobusy na lotnisko, znalazł się pojazd jadący do Valetty – z tym samym numerem jadący w przeciwnym kierunku. Ta informacja była zresztą wykrzykiwana przez kierowcę – na tablicy też jej nie było. Częste zmiany pojazdów w trasie czy podmiany kierowców też nie sprzyjają punktualności. Przedwcześnie kończone albo samowolnie zmieniane trasy, co kto zechce. Jeżeli ktoś koniecznie chce zaoszczędzić i pojechać normalnym autobusem na lotnisko, sugerujemy założyć cztery kursy wcześniej – pierwszy pojazd nie przyjedzie, drugi się nie zatrzyma, trzeci się spóźni, a czwarty może dojedzie… Co południe, to południe. Po prostu trzeba uzbroić się w cierpliwość – w końcu jesteśmy na wakacjach. Czy nam się musi spieszyć? – na wszelki wypadek jednak przy przylocie sami zamówiliśmy lotniskową taksówkę by w dniu odlotu nie korzystać z usług maltańskiej komunikacji autobusowej. Taksówka – minibus – była nadspodziewanie punktualna, chociaż kierowca zbierał turystów z paru miejsc, a myśmy byli ostatnimi.
Przy tym wszystkim jesteśmy pełni podziwu dla umiejętności maltańskich kierowców autobusów – to, co oni wyprawiają na wąskich i zatłoczonych drogach zakrawa na cud. To tak jakby wprowadzić normalny ruch samochodowy, włączając w to autobusy, na starówkę wrocławską czy krakowską.
Uwaga dla kierowców – na Malcie obowiązuje ruch lewostronny.
Jedzenie
Co prawda na Malcie można znaleźć zarówno kuchnię angielską jak i japońskie sushi, ale my głównie nastawiliśmy się na potrawy regionalne i kuchnię śródziemnomorską, ze szczególnym uwzględnieniem owoców morza. I tutaj Malcie nie można nic zarzucić. W regionach turystycznych można się bez problemu najeść i napić do woli (na ile konto pozwoli), przy czym jak już pisaliśmy jedzenie na Gozo jest smaczniejsze i tańsze.
My zaczęliśmy wyszukiwanie dobrych jadłodajni od konsultacji z miejscowymi i w efekcie możemy polecić w Sliemie włoską restaurację Al Solito Posto {link zniknął 2019-03-10} oraz restauracje serwujące jedzenie maltańskie: l’Aroma i Le Malte
Plaże
Plaże są głównie kamienne z dosyć gwałtownym spadkiem i w związku z tym istnieją zejścia po schodkach z poręczami umożliwiające bezpieczne wejście do wody. W niektórych miejscowościach i sporadycznie poza nimi można znaleźć plaże z dnem powoli opadającym i/lub piaszczystym. Ławice mniejszych i większych (tak do 30cm długości) ryb pływają i żerują na granicy podwodnego klifu. Flora może nie była zbyt kolorowa, ale to co było przyczepione do skał było bardzo ciekawe. Niestety dostrzegalne są również jeżowce – na szczęście w ilościach niewielkich i raczej dalej od brzegu. Bez względu jednak na typ plaży, jeżeli jest ona w pobliżu miejsca zamieszkałego można oczekiwać na niej koszy na śmieci i w pobliżu umiejscowionej czystej(!) toalety, dosyć często wyposażonej nawet w papier i suszarkę do rąk. Woda do ich umycia jest w każdej.