browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Side

Rankiem niebo było jeszcze zachmurzone, ale pogoda się dopiero rozkręcała. Po śniadaniu wyszliśmy do biura Europcar, zlokalizowanego naprzeciw naszego hotelu, zapytać o ceny wynajmu auta (45 € + 15 € dziennie) za wynajem z pełnym ubezpieczeniem. Podziękowaliśmy.
do albumu zdjęć

Side

Trochę zawiedzeni ruszyliśmy w kierunku starówki Side, na początek wstępując do Informacji Turystycznej – była, nawet otwarta i kompletnie pozbawiona mapek Side i okolicy. Na pocieszenie dostaliśmy ulotkę, po angielsku, o Manavgat oraz mogliśmy sfotografować mapę przyklejoną do lady. Szału nie było. Doszliśmy na półwysep zajmowany przez stare miasto. W tym przypadku, owo stare miasto ma tu podwójne znaczenie, gdyż na półwyspie natkniemy się zarówno na zabudowę osmańską (albo współczesną, stylową), jak również uczciwe zabytki z czasów greckich, rzymskich jak i bizantyjskich. Pialibyśmy z zachwytu, gdyby nie kilka drobiazgów. Większość zabytków była zamknięta i opasana płotami, gdyż nastąpił czas wykopalisk, konserwacji i odbudowy, bo tak to wyglądało w niektórych wypadkach (nymphaeum). W kasie można było kupić kartę muzealną dostępną Turkom (za 60 TRL), oraz karty dla gości z zagranicy (siedmiodniową za 90 € lub piętnastodniową za 165 € – ponoć 34 muzea). Za to Allah najwyraźniej opuścił pomysłodawcę cen pojedynczych w euro. Za samo wejście do ruin amfiteatru, w kasie życzyli sobie 17 € ode łba, na co zdecydowały się aż dwie osoby, widoczne zza płotu. Bo żeby nie daj Panie, turyści nie obfotografowywali zabytków z zewnątrz, Turcy pozasłaniali co lepsze miejsca pełnymi płotami, na których umieścili zdjęcia zasłoniętych zabytków. Co ciekawe, cena teoretycznie obejmowała również wstęp do muzeum archeologicznego, ale to było akurat zamknięte z powodu remontu. No milusio.
Znacznie przyjemniejsza była piaszczysta plaża, do której schodziło się wśród pachnących drzew figowych, zabudowa osmańska, zamieniona na sklepiki, kawiarnie z dondurmą (oczywiście żeśmy sobie jej nie odmówili – przy 25°C to byłby wstyd) i restauracje oraz mały port. W tamtej też okolicy zoczyliśmy stoisko z ofertami różnych wycieczek, wynajmu samochodów, oraz wizyty w hammamie Kelebek w Manavgat. Na ten ostatni udało się Erynii namówić W., który pomimo wielu wizyt w Turcji, unikał hammamów jak diabeł święconej wody. Tym razem coś w nim pękło i odpowiedział Erynii sławetnym „a niech tam”. Oferta sensowna, gdyż z przywozem z i odwozem do hotelu, a cena 4 razy tańsza od naszej hotelowej, z której nawet nie mieliśmy zamiaru korzystać. Było to 25 € za pakiet standardowy, w skład którego wchodziły: sauna sucha i parowa, basen z rybkami czyszczącymi skórę (nóg), masaż skóry rękawicą (kessą) do czego można było dokupić dodatkowo peeling solny z dodatkami (róża, eukaliptus, itp. + 10 €), czyszczenie skóry pianą mydlaną. Relaks na łóżkach, a na koniec 20 minutowy masaż olejkami. Przy czym masażysta Erynii okazał się również osteopatą. Po wizycie W., który zapierał się zadnimi łapami przed hammamami, mimo że twierdził, że w sumie nie odczuwa żadnej różnicy pomiędzy przed i po, to przyznał jednak, że chętnie teraz zajrzałby do takiego prawdziwego hammamu dla Turków, nie koedukacyjnego dla turystów. Świat się kończy.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.