wykopaliska
Salamina i Famagusta
Poprzedniego dnia wieczorem W. zwrócił uwagę Erynii na fakt drobnej nierównowagi w wytyczaniu tras kolejnych wypraw. Erynia zmilczała i przygotowała punkty trasy… na Cyprze północnym. Cóż było robić W. ani pisnął, wrócił na górę i… (Ups! to nie ta bajka). Pojechaliśmy więc w okolice Famagusty/Gazimağusy obejrzeć ruiny starożytnego miasta Salamina. Droga prosta, łatwa i przyjemna, z drobną przerwą na przekraczanie … Kontynuuj czytanie
Port w Amathous i Limassol
Jak już odwiedziliśmy największe miasto Cypru (i W. nie umarł, ani się nie wściekł), to należało przetestować czy wytrzyma i drugie pod względem wielkości – Limassol. Leży ono dosyć niedaleko kwatery więc i obciążenie jakby mniejsze, chociaż… miasto wydaje się bardziej rozwlekłe. Cała trasa po bulwarze nadmorskim ciągnęła się i ciągnęła. Całe szczęście, że po drodze znaleźliśmy drobną rozrywkę – starożytne … Kontynuuj czytanie
Choirokoitia i wioski górskie
W. ustawił trasę, nazwał ją „Wioski i klasztory” i zapomniał co to są za interesujące miejsca. Oczywiście nazwy były wpisane, ale… w efekcie jechaliśmy trochę w ciemno. Specjalnie nam to nie przeszkadzało, szczególnie że punktów trasy było niewiele, a wyjechaliśmy dosyć późno bo konserwator przyszedł ponaprawiać parę drobiazgów (jak zacinające się drzwi do toalety czy luźny włącznik światła w kuchni). … Kontynuuj czytanie
Wrak, jaskinie i Maa
W., niecierpiący dużych miast, zaparł się dooglądać zachodnie rejony Cypru, jeszcze za Pafos, gdzie w roku 2011, w wyniku nagłego załamania pogody, statek Edro III, pływający pod banderą Sierra Leone, wylądował na przybrzeżnych skałach. „Lądowanie” było na tyle skuteczne, że wrak jest od tego czasu atrakcją turystyczną, a nawet służy za tło uroczystości ślubnych (widzieliśmy przygotowania). Hm… i jak … Kontynuuj czytanie
Tenta, Kolossi i Apollo
Kolejny dzień poświęciliśmy na nadrabianie rzeczy zamkniętych dnia poprzedniego. Przy drodze znów nam się rzucił w oczy namiot rozpięty nad czymś. Tym czymś było stanowisko neolityczne Kalawasos Tenta składające się z zaokrąglonych struktur, poprzytulanych do siebie wokół szczytu wzgórka. Jest to jedno z najstarszych miejsc zasiedlonych przez ludzi na Cyprze, ma około 10500 lat i w jednym miejscu żyło przez … Kontynuuj czytanie
Pafos, Afrodyta i koty
Mimo wczorajszego drobnego popijania z Chorwatami, obudziliśmy się rześcy i gotowi do zwiedzania wyspy. Może było to efektem wyśmienitej zupy, ugotowanej w kociołku nad ogniem, którą poczęstowali nas Chorwaci wieczorem, a może temperatury, która nad ranem nie pozwoliła nam spać jedynie pod prześcieradłem (na następne noce uzupełnimy pościel o dostępne kołdry), w każdym razie rankiem wczesnym przed 9. wyruszyliśmy w kierunku Pafos. … Kontynuuj czytanie
Triest – San Giusto
Dzień rozpoczęliśmy późno (nawet jak na nasze wakacyjne standardy) – wyszliśmy z hotelu przed 12. Jedynym planem ten dzień było wzgórze San Giusto. W. rzucił okiem na mapę i wyznaczył trasę optymalną przez ruiny rzymskiego amfiteatru (Teatro Romano) przeznaczonego dla 3,5-6 tyś. widzów. Może i bywało tam kiedyś tylu ludzi, ale obecnie świecił on pustkami, wyglądało, że był niedostępny. Przy … Kontynuuj czytanie
Osiek nad Notecią
Kolejne dni spędzaliśmy głównie w lesie, dołączając do rzeszy rodaków przeczesujących runo w poszukiwaniu grzybów. Z kronikarskiego obowiązku meldujemy, że trafiały się maślaki, podgrzybki, prawdziwki, kanie i kozaki. Pomijając susz, to była kulinarna rozpusta przegryzana sylimarolem i przepijana winem! W dzień powrotu planowaliśmy dooglądać Nakło nad Notecią. Plany były piękne, ale po drodze trafił się skansen – Muzeum Kultury Ludowej – w pobliskim … Kontynuuj czytanie
Kcynia
Z Nakła nad Notecią Asia zabrała nas do pobliskiej Kcyni, na spotkanie z Justyną (też znajomą z Internetu) – pomysłodawczynią i prowadzącą Dźwiękowe Archiwum Kcyni. Projekt wymyślony został na 750-lecie miasta, by zbierać relacje starszych mieszkańców, stare pocztówki i fotografie utrwalające miasto, zanikające coraz bardziej pod kolorowym tynkami (patrz: Urząd Miejski) i plastikowymi oknami i drzwiami, czy zabytkowe budynki, których właściciele zgłaszają … Kontynuuj czytanie
Akwileja
Powroty zawsze są trudne, więc by trochę poprawić sobie samopoczucie poddaliśmy się sugestii przemiłego recepcjonisty z Villa Foscarini Cornaro, który usłyszawszy o (według Erynii) brzydkim archeologicznym zboczeniu W., natychmiast zaproponował Akwileję, miasto w sąsiednim regionie: Friuli-Wenecja Julijska. Sami nie wiemy, jakim cudem ta nazwa nic nam nie mówiła – a powinna, szczególnie W., bo już w II w. p.n.e. utworzono tam kolonię … Kontynuuj czytanie
Targ i wybrzeże
Kolejny dzień zaczęliśmy, w niepełnym składzie, od targu w sąsiedniej wsi Carovigno, gdzie oprócz standardowych owoców, mniej standardowych serów oraz kiełbasy z dzika, W. wyczaił i zakupił prasę do owoców. Mamy dużo winogron w tym roku, więc się przyda… Po drodze do domu zajrzeliśmy, w Ostuni, do lokalnej enoteki sprzedającej miejscowe wina, oliwę i regionalne produkty. Po małej degustacji (raptem cztery wina) … Kontynuuj czytanie
Kraków z Przewodniczką
Kolejne dni przeznaczyliśmy na Kraków ale, na pierwszy ogień, poszedł skansen w Wygiełzowie – leży po drodze do Krakowa (to był to już nasz „kolejny raz”). Właściwe zwiedzanie zaczęliśmy dopiero w Krakowie i to w sposób dla nas nietypowy – z przewodnikiem. Powodem takiego podejścia do zwiedzania była pochodząca z Gruzji Daro i nasza znajomość języka rosyjskiego – zbyt słaba, by móc oprowadzać Gruzinkę po … Kontynuuj czytanie
Edirne
Rankiem zerwaliśmy się z foteli stosunkowo późno, bo dopiero o 7:30. Tak, potwierdzamy: naszym wakacyjnym, samochodowym, pobudkowym standardem jest szósta rano. W sumie nie było się po co spieszyć. Nasz kolejny cel był niedaleko, a i tak wszystkie atrakcje otwierają się z reguły o 10:00 rano. Edirne (bo to był ten cel) kilkukrotnie już omijaliśmy, jadąc w głąb Turcji. Zawsze było: „może kiedyś, … Kontynuuj czytanie
Ani
Na ten dzień zaplanowaliśmy odwiedzenie Zabitego Miasta – dawnej stolicy Armenii: Ani. W. z opisów wnioskował, że na miejscu zastanie szczere pole na którym gdzieniegdzie niczym ostańce wychyną z trawy resztki zabudowań. Tymczasem potomkowie zabójców miasta zrobili sobie niezły biznes (8TRL za wejście, a jeszcze handel zimną wodą czy magnesami na lodówkę…), a co do samych ruin to słowem … Kontynuuj czytanie
Şanlıurfa – miasto
Rankiem pyszne, proste, domowe śniadanie w ogrodzie: gorący, świeżo upieczony przez żonę właściciela chleb przypominający ormiański lawasz, domowe sery, masło, jajecznica na swojskich jajach, pomidory i ogórki z własnego ogródka, miód z własnej pasieki i tylko oliwki ze słoika ze sklepu, uff… Wegetarianie, i ci co jedzą tylko naturalne, mieli by radochę. Weganie pluli by na zabite „życie poczęte” – nam … Kontynuuj czytanie
Yazılıkaya i targ bydła
Po śniadaniu wyskoczyliśmy do centrum wsi, do Boğazköy Müzesi dooglądać artefakty wykopane w Hattuszy. Choć placówka była niewielka, miała przemyślaną ekspozycję, wzbogaconą o oryginalne sfinksy z Hattuszy, a także gliniane pieczęcie i tabliczki z pismem klinowym. Tu nas lekko zatkało: byliśmy święcie przekonani, że wgłębienia na tabliczce będą spore, tak na pół centymetra. Tymczasem maksymalnie miały ze dwa milimetry. Jak ci … Kontynuuj czytanie
Hattusza (Hattuşa)
Po przejechaniu 900 km dotarliśmy do do Hattuszy – starożytnej stolicy Hetytów – tak, tych z którymi wojował faraon Ramzes II. To był (przed)ostatni z pomysłów Erynii, które W. „upchnął” w trasę. A miejsca trochę było bo pierwszy zarezerwowany nocleg mieliśmy dopiero z 26 na 27 sierpnia. Coś trzeba było zrobić z tym „dodatkowym” urlopem. Na miejsce dotarliśmy około 14. i od razu … Kontynuuj czytanie
Region Garafía
Na przedostatni dzień zwiedzania wyspy, Erynia przewidziała jej północny zachód. Nawigacja wyznaczyła trasę „przez góry” więc przejechaliśmy drogą z dnia pierwszego, opuszczając jedynie wjazd na szczyt kaldery de Taburiente, ale i tak zahaczyliśmy o 2300 m n.p.m. Pierwszym punktem trasy była Informacja Turystyczna w Las Tricias. I to znowu był wyśmienity wybór. Zostaliśmy w nim „zaopiekowani” i „dopieszczeni” zarówno ciepłem obsługi jak i ilością … Kontynuuj czytanie
Okolice Solca – powodzenia i niepowodzenia
Następnego dnia ustawiliśmy ostatnie zabiegi tak wcześnie by po zabiegach móc pojechać na zwiedzanie okolicy. Tym razem trasę wymyślał W., Erynia jedynie zażyczyła sobie serów z Farmy Jaga. No to poszło. Najpierw były Bejsce z kościołem, w którym „niejacy” Firleje ufundowali piękną kaplicę. Kaplica była akurat w renowacji, ale grupa konserwatorów zwróciła nam uwagę na trzynastowieczne freski właśnie odrestaurowane … Kontynuuj czytanie
Klify i jaskinie
Jak zazwyczaj wyruszyliśmy świtkiem koło południa, tym razem obejrzeć klify Dingli – to już drugie o podobnej nazwie – poprzednie były w Irlandii – ale te były jakoś mało widokowe. Do miejscowości Dingli dotarliśmy autobusem i dalej ruszyliśmy już piechotą w skwarze, w kierunku wody (najbliższej). Nie było daleko, w końcu na Malcie nigdzie nie jest daleko, a do morza w szczególności, ale … Kontynuuj czytanie