zbytki i zabytki
Bura (Bora) i powrót
Całą noc duło, a rankiem, gdy szliśmy na śniadanie, wiatr za oknem – Bora (po chorwacku Bura) , według mapy, wiał z prędkością do 75 km/h. Będzie śmiesznie – w Omišu tylko 44 km/h, może da się przeżyć. Po powrocie ze śniadania mieliśmy wrażenie, że wiatr jeszcze przybrał na sile – jednogłośnie zapadła decyzja: „dzień lenia”, Omiš poczeka … Kontynuuj czytanie
Stećci i jeziorka
A miało być tak prosto, łatwo i przyjemnie – no może z drobną złośliwością W., bo Erynia zasugerowała by do Crljivicy (stanowiska archeologicznego ze stećci, wpisanych na listę UNESCO) podjechać od drugiej strony (od Cista Provo) jak się nam wczoraj nie udało dojechać od Cista Velka. Potem nawrotka i szybka trasa do Omiš (oczywiście W. musiał dodać trasę … Kontynuuj czytanie
Wykopaliska i twierdze
Dzisiaj to W. planował trasę, faszerując ją licznymi punktami, chcąc się zemścić na Erynii, której ostatnio przypadło do opisu plażowanie. Plany planami, ale W. na widok tabliczki „vino” 100 m od trasy, nie powstrzymał się i skręcił. Wyjechaliśmy z Proškiem, domowym czerwonym, wiśniówką i orzechówką na rakiji. Dalej nadzieja kazała nam skręcić na widok tabliczki „auto service”. Pierwszy mechanik, … Kontynuuj czytanie
Split
Po niedzielnym spacerze po Trogirze Erynia postanowiła obejrzeć i drugie miasto z listy UNESCO: Split z jego główną atrakcją – pałacem Dioklecjana. Dojazd po Splitu był właściwie przyjemnością, ze względu na piękne widoki z trasy nadmorskiej. A można je było oglądać do upojenia, bo ograniczenia prędkości wymuszały jazdę poniżej 50 km/h, co cokolwiek wkurzało Chorwatów, szczególnie gdy W. reagował przesadnie … Kontynuuj czytanie
Brela
Śniadanie było dla nas miłą niespodzianką, albowiem dzikie tłumy dzikich turystów zniknęły z restauracji. Koniec z kolejkami do talerzy. Znaczy się naprawdę końcówka sezonu. Pogoda również się dopasowała, gdyż zamiast zapowiadanych w sieci 21 stopni, było aż 26. To lubimy. Niestety kręgosłup Erynii wywinął numer, przesuwając swój dysk. Erynia, doświadczona weteranka, rozćwiczyła dziada, i mogliśmy się udać na spacer … Kontynuuj czytanie
Trogir
Poranek przywitał nas szarymi chmurami, z których czasami coś pokapywało. Zeszliśmy na śniadanie licząc na to że w międzyczasie coś się zmieni. Śniadanie było jak najbardziej odpowiadające gwiazdkom hotelowym, przy czy jak zawsze przy „pierwszym razie” należało przetestować jakie smaki są serwowane. Było w czym wybierać zarówno od strony różnorodności jak i smaków. Nawet Erynii jakoś bardziej smakowało – … Kontynuuj czytanie
Trasa do Breli
Na przełomie września i października „zaplanował” nam się tydzień urlopu, no tak wypadło. Plany mają jednak to do siebie, że lubią się walić. Najpierw zawirowania rodzinno-zdrowotne w różnych konfiguracjach, potem kot Ryś postanowił zaprowadzić nas do weterynarza i nauczyć nas robić zastrzyki. Nas też choróbska różne postanowiły dopaść, ale po co się przejmować takim nadmiarem. Finalnie wyjazd załatwialiśmy … Kontynuuj czytanie
Bankomat i degustacja
Jeszcze wczoraj zaczęliśmy rozpytywać o bankomat, wiedząc że lokalni winiarze / sprzedawcy preferują gotówkę. Otóż najbliższe bankomaty znajdują się w Trebiszowie (Trebisov) lub w Stredzie nad Bodrogiem. Wybraliśmy tę ostatnią wieś, bo było bliżej. Po drodze, przejeżdżając przez Malą Tŕňę, wciąż nie mogliśmy się nadziwić ile jeszcze domów (z czego spora część zamieszkałych) kryta jest eternitem. Tak się zastanawiamy … Kontynuuj czytanie
Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
Długie „łikendy” przez Erynię nie bywają pogardzane. A jeżeli tylko wpadnie na pomysł wyboru, albo wyjazd, albo sprzątanie to i W. nie trzeba wiele, by wybrać wyjazd. Tym razem co prawda nie było żadnej rozmowy o sprzątaniu (ani pracach w ogródku), ale oboje zgodziliśmy się na wyjazd do Veľkej Tŕňy. Niestety w terminie przez nas preferowanym w Veľkej Tŕňe organizowany był … Kontynuuj czytanie
Forza d’Agro i powrót
Słońce znowu wróciło na właściwe tory (jakby kiedykolwiek z nich zeszło…) i zaczęła się lampa. Z listy okolicznych „I borghi piu belli d’Italia” zostało nam jedno do rzucenia okiem: Forza d’Agro. Zanim tam dotarliśmy przejeżdżaliśmy przez Mazzarò, nadmorską miejscowość połączoną z Taorminą kolejką linową (Funivia). Nas jednak bardziej interesowała plaża, a konkretnie jej kawałek po którym można było przejść prawie suchą … Kontynuuj czytanie
Sant’Alesio i Savoca
Po nocy pełnej burz i ulewnych deszczy poranek także nie wyglądał obiecująco. Na dodatek padło Wi-Fi i nie udało nam się doczekać na ciepłą wodę. Poranek uratowało wyśmienite śniadanie i uśmiechy. Niestety nie ułatwiło to planowania trasy. Padło na miejscowość Savoca, która z jednej strony była zachwalana jako turystycznie interesująca, zarówno ze względów widokowych jak i filmowych – lata temu … Kontynuuj czytanie
Taormina i Castelmola
Rano przeżyliśmy szok. Niebo było szare i zanosiło się na deszcz. Ale jak? To na Sycylii pada? Latem?! Oszaleli, nie dostosowali pogody do turystów? Przy śniadaniu dowiedzieliśmy się, że tak ma być do końca tygodnia. A Erynii odwaliło i na dzisiaj zaplanowała Taorminę… miejsce nad wyraz turystyczne. No cóż, dojechaliśmy na miejsce, zaparkowaliśmy na płatnym wielopiętrowym parkingu „Lumbi” … Kontynuuj czytanie
Syrakuzy
Syrakuzy – miasto stare, o którym wiele się czytało i słyszało, było całkiem niedaleko (rapem 130 km od kwatery), więc normalną odpowiedzią na pytanie Erynii dokąd jedziemy?” było „Do Syrakuz”. Trochę większym problemem było określenie miejsc do odwiedzenia w „tych Syrakuzach”, bo jest to miasto bogate w miejsca warte zobaczenia. W. ustawił w nawigacji punkty typu „parking”: przy „Parco Archeologico … Kontynuuj czytanie
Wokoło Etny
Śniadanie jak zwykle nie zawiodło. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że koty i owszem, są dokarmiane resztkami mięsno-rybnymi z kuchni, tyle że z drugiej strony obiektu bo nie wszyscy goście lubią zwierzęta – „jakieś dziwne człowieki!”. Na ten dzień W. wymyślił objazd Etny dookoła, bocznymi dróżkami – według Erynii „giro dell’Etna”. GPS współpracował z W. w tym względzie tak bardzo, że … Kontynuuj czytanie
Wąwóz Alcantara
Poranek przywitał nas słońcem, dźwiękami wsi (koguty, gołębie, odgłosy gospodarcze) i aromaterapią kwiatów i drzew wszelakich, z cytrusami, ligustrami i oleandrami na czele. Piękna odmiana po poprzednim hotelu. Uzupełnieniem przyjemności było śniadanie znacznie smaczniejsze niż w Cefalù , zadowalające zarówno W. (kiełbasy, sery, jajka) jak i Erynię (kiełbasy, sery, jajka, pomidory, cornetto) oraz herbaty (w dużym wyborze) i kawy, oraz, na wstępie, (po) … Kontynuuj czytanie
Pępek, bikini i kwatera
Nadszedł dzień przenosin w inne miejsce. O ile Cefalù będzie nam brakowało, o tyle ani za hotelem, ani jego śniadaniami tęsknić nie będziemy. Przenosiny przenosinami, ale W. nie byłby sobą, gdyby gdyby nie ustawił kilku punktów na trasie typu „by nie wracać”. W ten to sposób znaleźliśmy się w interiorze, w miasteczku Enna, zwanym pępkiem Sycylii, gdyż znajduje się (mniej więcej) … Kontynuuj czytanie
Caccamo
„Co się odwlecze o nie uciecze”, sprzed paru dni, zmaterializowało się w ostatnim dniu pobytu w Cefalù. A było to urocze miasteczko Caccamo z najlepiej zachowanym na Sycylii średniowiecznym zamkiem, chociaż co rusz był rozbudowywany przez kolejnych właścicieli, a historię ma ma tak bogatą, że trudno ją w skrócie nawet opisać (Włochom się udało, chociaż skrótem trudno to nazwać – po przeczytaniu … Kontynuuj czytanie
Jaskinia i statek
Po wybitnym dniu lenia / depresyjnym, zaczęło nas znowu nosić. W. poszedł na całość i ustawił na GPS-ie drogę na zachód wyspy, docelowo do Marsali, po drodze dodając kilka punktów. Droga była malownicza, a niektóre widoki zapierały dech w piersiach i, jak na możliwości W., była w miarę prosta. Pierwszym punktem, zaplanowanej przez W. trasy, była zamieszkała od neolitu … Kontynuuj czytanie
„P. Depresja”
W. potknął się o „P. Depresję” i chcąc nie chcąc ogłosił dzień lenia. Nie chciało mu się jeść (starczy brak łaknienia) to i denne – jak zwykle – śniadanie okazało się jeszcze gorsze. Ledwo udało mu się namówić „P. Depresję” na jedno jajko (na twardo), trzy plasterki salami (jadał lepsze, dużo lepsze), i kilka kawałków pieczonego boczku (nawet ociekający tłuszczyk go … Kontynuuj czytanie
Monreale i Corleone
Zachęcona pięknem mozaik i złoceń katedry w Cefalù, Erynia wyszukała kolejną katedrę z tego okresu i ruszyliśmy w trasę. Ponieważ Erynia wpadła również na drugi wyśmienity pomysł, by sfotografować wschód słońca (5:40), to byliśmy trochę niedospani i wyjechaliśmy do Monreale dosyć późno. Drogę wybraliśmy taką by nie płacić za autostradę, więc mieliśmy okazję pojeździć w ruchu włoskim. Na dodatek południowo-włoskim. Całe szczęście, … Kontynuuj czytanie

