zbytki i zabytki
Muzeum pożarnictwa w Alwerni
Wszystkiemu jest winna Erynia. Zachwycona muzeum w Wilamowicach zaczęła poszukiwać nowych „starych” miejsc i znalazła Muzeum pożarnictwa w Alwerni. Gdy byliśmy tutaj poprzednio – w 2012 r. – był to jeden, taki trochę większy garaż, z miejscem na dwa samochody i… spóźniliśmy się odrobinę, by je obejrzeć. Tym razem wybraliśmy się do Muzeum specjalnie. Przeczytaliśmy wcześniej, że jest jednocześnie … Kontynuuj czytanie
Wilamowice i Stara Wieś
Po wizycie w muzeum poszliśmy na spacer po mieście. Jako że miasteczko niewielkie (ponad 3000 mieszkańców) to i spacer był krótki: Rynek, kościół oraz cmentarz. Ten pierwszy wzbudził w nas uczucia mieszane. Nie chodzi o to, że jest zapuszczony, bo wręcz przeciwnie – niedawno został odnowiony. Remont dotyczył zarówno budynków (starych i nowych) okalających plac jak i samej płyty, wzbogaconej o małą … Kontynuuj czytanie
Muzeum Wilamowskie
Jedna z alternatywnych dróg powrotnych W. z pracy wiedzie przez Wilamowice ponieważ znalazł tam, parę lat temu, małą rodzinną wędzarnię ze sklepem – produkują wyśmienite wędzone wędliny. Przy okazji tych jazd, W. oglądał powstawanie budynku o dosyć dużej kubaturze i wdzięcznym wyglądzie. Budowla okazała się ostatecznie budynkiem Muzeum Kultury Wilamowskiej. Muzeum? – zaczęło go kusić by tam zajrzeć. Gdy … Kontynuuj czytanie
Alanya
W ostatni turystyczny dzień ruszyliśmy na wschód, do Alanyi. Auto zaparkowaliśmy na płatnym parkingu przy porcie, między jaskinią, a stacją kolejki. Zaczęliśmy zwiedzanie od jaskini Damlataş, zwanej po turecku „kapiącym kamieniem”, od wielkiego zagęszczenia stalaktytów w jej wnętrzu. Co prawda odkryto ją dopiero w 1958 r., w czasie budowy portu, ale nie zlekceważono takiej okazji uatrakcyjnienia pobytu w mieście (a przy okazji i zarobku) … Kontynuuj czytanie
Altınbeşik i dwie wioski
Po wielu zakrętach i przekroczeniu 1000 m n.p.m. dotarliśmy w końcu do jaskini Altınbeşik w parku narodowym, który przyjął od niej nazwę. I nie tylko przyjął, ale również umożliwił postawienie, 3 km przed jaskinią, budki, w której trzeba było kupić bilet uprawniający do wjazdu samochodu na teren tego parku – no dobrze, to Pan z budki podszedł do samochodu i zasugerował bilet za 100 TRL. … Kontynuuj czytanie
W górach Taurus
Wstawanie szło nam jak po grudzie, śniadanie za to jakoś szybko zapełniło nasze brzuchy sugerując niewłaściwość próbowania kolejnych smacznych dań, pozostało nam więc jedynie ruszyć w drogę. Tym razem postanowiliśmy odbić trochę od wybrzeża i ruszyć w góry. Pierwszy punkt trasy okazał się niewypałem. Małe wodospady w Mangavat od strony prawej (patrząc z biegiem rzeki) były za zamkniętą bramą ośrodka … Kontynuuj czytanie
Perge i Antalya
Jeszcze wczoraj W. miał ochotę wcisnąć w trasę jeszcze jedne wykopaliska archeologiczne, w Perdze (tr. Perge), 6 km od Sillyonu w kierunku Antalyi, mając nadzieję, że da się je obskoczyć w godzinkę. Rankiem dnia następnego okazało się, jak bardzo owa nadzieja bywa złudna. Na dzień dobry przywitał nas (zagrodzony płotami) antyczny teatr – niedostępny zwiedzającym. Dopiero po drugiej stronie … Kontynuuj czytanie
Aspendos i Sillyon
W tym samym miejscu w starym Side, gdzie wczoraj Erynia kupiła wizytę w hammamie, udało jej się zamówić również samochód w bardzo przyzwoitej cenie 150 € za 4 dni, z pełnym ubezpieczeniem, na 10 rano. Nie ważne, że był to fiat Aegea z przebiegiem 145 tys. km, ale całkiem ładnie jeździł i miał wszystko co potrzeba (no może oprócz nawigacji, ale w końcu od czego … Kontynuuj czytanie
Side
Rankiem niebo było jeszcze zachmurzone, ale pogoda się dopiero rozkręcała. Po śniadaniu wyszliśmy do biura Europcar, zlokalizowanego naprzeciw naszego hotelu, zapytać o ceny wynajmu auta (45 € + 15 € dziennie) za wynajem z pełnym ubezpieczeniem. Podziękowaliśmy. Trochę zawiedzeni ruszyliśmy w kierunku starówki Side, na początek wstępując do Informacji Turystycznej – była, nawet otwarta i kompletnie pozbawiona mapek Side i okolicy. Na pocieszenie dostaliśmy … Kontynuuj czytanie
Sanktuaria i kolej
Deszcz nie był zbyt pracowity więc mogliśmy dotrzeć do, przerobionego ze zboru ewangelickiego, kościoła pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego w miarę susi. Dziwnym trafem kościół był otwarty więc mogliśmy go obejrzeć nie tylko z zewnątrz, a trzeba przyznać, że był on ciekawy nie tylko ze względu na wyposażenie, ale i centralne ustawienie neogotyckich kolumn praktycznie w osi kościoła. Ewangelikom to pewnie … Kontynuuj czytanie
Dwa kościerskie muzea
Po kolejnym „dniu lenia”, w którym to obżeraliśmy się na przemian kaniami i pstrągami, w przerwach popijając wyśmienitą ratafię z winnicy Celtica – w końcu przyjechaliśmy tutaj odpocząć – przyszedł czas na drobne zwiedzanie okolicy. Tym razem była to okolica trochę dalsza – miasto Kościerzyna. Dojazd był w miarę szybki, szczególnie że Erynia zabroniła jakichkolwiek postojów „grzybkowych”, a i W. zapomniał zabrać … Kontynuuj czytanie
Płotowo i Lipusz
Kolejnego dnia mieliśmy w planach wizytę w Kościerzynie, ale padał deszcz i zapowiadało się, że ten stan rzeczy potrwa w okolicy do 14:00. Machnęliśmy ręką na zwiedzanie i postanowiliśmy zrobić tylko zakupy w wędzarni u Mańka, w drodze powrotnej rozglądając się za grzybami. Plan nam się ciut skomplikował, gdy zobaczyliśmy drogowskaz na muzeum szkoły polskiej w Płotowie koło Rekowa. W 2021 r. pocałowaliśmy klamkę z powodu Covida, … Kontynuuj czytanie
Brno – kości i piwo
Wieczorem dnia poprzedniego, niezrażona prognozą pogody, Erynia przygotowała spis miejsc do dooglądania po przespaniu nocy. Noc została przespana, prognoza pogody się sprawdziła (deszcz, temperatura 13°C, odczuwalna 9°C z powodu silnego wiatru) więc ruszyliśmy, świtkiem koło południa, na stare miasto. Osłaniając się (a czasami i aparaty) od wiatru i deszczu parasolami szliśmy, robiąc niekiedy zdjęcia mokrego świata, w kierunku kościoła św. … Kontynuuj czytanie
Špilberk
Wczoraj w IT zapytaliśmy o możliwość podjechania komunikacją miejską z przystanku pod dworcem kolejowym (blisko naszej kwatery) pod zamek Špilberk. Odpowiedź była negatywa. Wedle pań, nic tam nie podjeżdża. Rozumiemy, że na górę zamkową nic nie jeździ, to ten brak transportu w okolicach wydał nam się dziwny. Rano Erynia sprawdziła tę kwestię w Internecie. Oczywiście, że spod dworca odjeżdża tam … Kontynuuj czytanie
Brno – muzeum i katedra
I tak klucząc wśród ciekawostek dotarliśmy na Náměstí Svobody otoczonego bogatymi w ornamenty wszelakiego typu budowlami. Niestety, deszcz mżył coraz mocniej. Erynia przypomniała sobie, że gdzieś w pobliżu jest Informacja Turystyczna. Była, ale niewiele (tym razem) uzyskaliśmy tu informacji, bo parę osób było przed nami. Ruszyliśmy więc w kierunku Moravskégo zemskégo muzeum. I tutaj to już był szał… W. dostał … Kontynuuj czytanie
Brno – spacer
Ranek był dość leniwy, bowiem W. musiał odespać swoją wczorajszą pobudkę o 4:21 rano, a za oknem i tak padał deszcz. Przy okazji udało nam się złapać telefonicznie zabieganego Filipa Hlavinkę, który polecił nam bar do degustacji wina Klára Bára Wine Café. Jak dotrzemy, to sprawdzimy. Na razie przeszło nam realizować plan Erynii, którego punkty przekazała jeszcze w domu … Kontynuuj czytanie
Winiarnia Begala
Umówiona godzina (13.) ostatniej degustacji u Mariana Begali sprawiła, że zdecydowaliśmy się na dzień lenia. Późne śniadanie, p. Hornik podrzucił zakontraktowany wczoraj kartonik, chłopcy rozegrali kilka partyjek w rzutki (starsze pokolenie górą) i pomału zebraliśmy się do piwniczki. Już na miejscu okazało się, że dołączy do nas polska rodzina, która właśnie wracała z urlopu w Egerze i Tokaju, i zupełnym przypadkiem przejeżdżali … Kontynuuj czytanie
Winiarnia Hornik
Odpocząwszy chwil parę ruszyliśmy do Veľkej Tŕňy na degustację w piwnicy Štefana Hornika. W. zadecydował, że podjedziemy samochodem i jeżeli po degustacji alkomat pokaże mu promile to zostawi auto, wrócimy na piechotę, a samochód odbierze następnego dnia (po drobnym spacerku porannym). Dotarliśmy przez to parę minut przed umówioną godziną, ale okolica był bardzo malownicza, pod piwniczkami ustawiona była … Kontynuuj czytanie
Wisząca kładka i Zamek
Rankiem wstąpiliśmy do Macika i do Tokaj & CO by odebrać wina wczoraj kupione w jednej winnicy i zakup wczoraj upatrzonych w drugiej. Co ciekawe, chłopakom bardziej smakowały wina tego drugiego producenta. Tak sobie myślimy po degustacji, że Jaro Macik idzie bardziej w stronę nowoczesnych, lżejszych win, a w Tokaju &CO królują tradycyjne, nieprzekombinowane trunki. Każdemu wedle upodobań… Po zostawieniu trunków na … Kontynuuj czytanie
Winiarnia Macik
O czasie uzgodnionym stawiliśmy się w piwnicy Tokaj Macik, gdzie oprócz nas było już ponad 30 gości – w ciągu jednego dnia urosło trzykrotnie. Za to degustacja, zgodnie z planem, odbyła się w piwnicy (a nie w części „nadziemnej”), po drobnym spacerze po korytarzach piwnicznych, gdzie mieliśmy okazję pooglądać pokryte pleśnią butelki w zakratowanych wnękach. Były to wina inwestycyjne, kupione przez … Kontynuuj czytanie