świątynie
Lanckorona po latach
Byliśmy już jakiś czas temu w Lanckoronie, ale że były to dopiero początki naszych wycieczek, to i niewiele o tej miejscowości napisaliśmy. Ot byliśmy, widzieliśmy, a ku pamięci parę zdjęć zachowaliśmy. Kilka lat później, w Akwilei natknęliśmy się na nazwisko Karola Lanckorońskiego i zaczęliśmy szukać związków pomiędzy miejscem a osobą. Związki rodzinne zapewne były, ale dość odległe w czasie, gdyż miasto zostało sprzedane … Kontynuuj czytanie
Ptuj – zamek
Z zamysłem i premedytacją dnia poprzedniego nie obejrzeliśmy głównej atrakcji Ptuj – zamku górującego nad miastem. Przy okazji chcieliśmy zobaczyć również „Mitreje” (pl.: mitreum) czyli pozostałości po kulcie Mitry, przywleczonym tu zresztą przez żołnierzy rzymskich z okolic Persji w czasach, gdy miasto nosiło piękną nazwę Poetovio. Religia ta jest ciekawa tym bardziej, że istnieje wiele zbieżności z chrześcijaństwem, a badacze do … Kontynuuj czytanie
Ptuj – miasto
Około 10 kilometrów dalej było już miasto Ptuj, które przez jakiś czas było nawet właścicielem grodu Vurberk. Co prawda już na samym wstępie Ptuj próbowało zmusić W. by je znielubił (parkingi albo zajęte, albo płatne, albo i jedno, i drugie), ale jakoś mu (miastu) się to nie udało. Zbyt jest ładne i mimo wszystko małe. Po odwiedzeniu informacji … Kontynuuj czytanie
Region Jeruzalem
Dobrze rozpoczęte doświadczenia winne nastroiły W. pozytywnie do dalszych odkryć. Skierował nas więc w stronę sąsiedniego (pod)regionu winnego: Jeruzalem. Po drodze, wstąpiliśmy do miasteczka Ljutomer – małe, kompaktowe, ale z przeszłością – już od okresu kultury halsztackiej – w końcu leżała na szlaku łączącym Rzym z Kotliną Panońską. Sama starówka miasteczka ograniczała się właściwie do Rynku (Glavni Trg), kilku uliczek oraz kościoła(cerkwi) … Kontynuuj czytanie
Maribor
Ponieważ na ten dzień mieliśmy wyznaczoną degustację w Kaloh to odpuściliśmy obie dalekie wycieczki i podjechaliśmy do odległego o niecałe 5 km Mariboru. Z reklamowej, uproszczonej mapki miasta wynikało, że jego część historyczna to raptem parę uliczek. Stanęliśmy (oszczędny/skąpy W.) na parkingu centrum handlowego i przez most przeszliśmy na stare miasto. Słonko świeciło, chmurki gdzieś tam wysoko i daleko, jednym słowem pogoda … Kontynuuj czytanie
Lublana
Przyszedł w końcu czas na Ljubljanę. Chcąc nie chcąc, W. marudząc wielce, powlókł się przez park do Słoweńskiego Muzeum Etnograficznego. No niby lubi muzea, ale nie lubi stolic, nawet tak malutkich jak Lublana. Skuszony przez Erynię wstąpił w muzealne progi i od razu do spóły z Erynią zaczął się znęcać nad bileterkami, zwłaszcza po wyniuchaniu regionalnych wzorów bardzo podobnych … Kontynuuj czytanie
Nad Soczą
Również nad rzeką Soczą, znajduje się urokliwe miasteczko Gradisca d’Isonzo, zaliczane do najpiękniejszych włoskich miasteczek, o historii udokumentowanej już od XII w. Miasteczko należało do patriarchów Akwilei, następnie przewinęła się Serenissima (Wenecja), później Habsburgowie. Te wszystkie zmiany odbiły się na zamku, początkowo budowanym przez Wenecjan, z udziałem Leonarda da Vinci, a następnie przebudowanego przez Habsburgów. Obiekt był zamknięty i to … Kontynuuj czytanie
Izola i Piran
Po wyskoku włoskim przyszedł czas i na słoweński. Nad Zatoką Tresteńską zostały nam do obejrzenia jeszcze dwa słoweńskie miasteczka: Izola i Piran. No to już świtkiem koło południa ruszyliśmy do Słowenii. Po drobnym krążeniu (roboty drogowe), W. przełączył nawigację na tryb drogi płatne dozwolone (mieliśmy wykupioną winietę na Słowenię) i w miarę szybko dotarliśmy do Izoli. Parking pod chmurką, … Kontynuuj czytanie
Triest – San Giusto
Dzień rozpoczęliśmy późno (nawet jak na nasze wakacyjne standardy) – wyszliśmy z hotelu przed 12. Jedynym planem ten dzień było wzgórze San Giusto. W. rzucił okiem na mapę i wyznaczył trasę optymalną przez ruiny rzymskiego amfiteatru (Teatro Romano) przeznaczonego dla 3,5-6 tyś. widzów. Może i bywało tam kiedyś tylu ludzi, ale obecnie świecił on pustkami, wyglądało, że był niedostępny. Przy … Kontynuuj czytanie
Triest – port
Światełka na kokpicie Drakula nadal się świeciły, ale jak można było jechać to pojechaliśmy. Tym razem W. wybrał opcję „omijaj trasy płatne” i nie dość, że pooglądaliśmy przydrożne miasteczka to jeszcze wjechaliśmy do Triestu od strony Carso (sł. Kras) przez jeden z punktów z najpiękniejszym widokiem na Triest. Znowu nam się fuksło. Podobnie było w kwestii miejsca parkingowego. Byliśmy … Kontynuuj czytanie
Palmanova
W Palmanova zaparkowaliśmy pod muzeum wojskowości przy Porta Cividale i pierwsze nasze kroki skierowaliśmy do tego właśnie muzeum. Nie udało nam się zbytnio rozkręcić dwóch jegomości ubranych w wojskowe uniformy, ale w ramach swobodnej rozmowy dowiedzieliśmy się, że zarówno to muzeum, jak i drugie przy Wielkim Placu (Piazza Grande), dostępne są za darmo. Cudnie, po zwiedzeniu więc jednego … Kontynuuj czytanie
Skansen Pribylina
Dzień powrotu zawsze jest trudny do zaplanowania. Niby wiadomo ile jest czasu i jak dzień ma się skończyć, ale są i ograniczenia z tym związane – trzeba wrócić do domu. Mieliśmy do wyboru parę miejsc, ale albo były zbyt daleko, albo zbyt mało czasu by nam zajęły, wybraliśmy więc skansen: „Múzeum liptovskej dediny Pribylina”. Po szybkim i sutym śniadaniu, pakowaniu … Kontynuuj czytanie
Huta, kościół i skansen z „vlakom”
M. zawsze z wielkim sentymentem opowiadał nam o Słowacji. O ile dla nas był to kraj z reguły tranzytowy, o tyle dla Niego zazwyczaj docelowy. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że M. mieszka zaledwie godzinę od granicy. Wpadliśmy ostatnio na pomysł wspólnego wypadu, gdzie M. miałby nam pokazać parę swoich ulubionych miejsc. Tym sposobem mieliśmy już zagospodarowany długi sierpniowy weekend. … Kontynuuj czytanie
Beskid w drewnie
Stworzyliśmy potwora. Oboje doszliśmy do tego tego wniosku, gdy kolega M. zgłosił się do nas z listą gotowych miejsc do zobaczenia w sobotę. Oczywiście z dziką rozkoszą przystaliśmy na propozycję i o poranku ruszyliśmy w drogę. Tym razem Furia została w domu, nadzorowana przez Mamę Erynii. Trzeba kota socjalizować. Wracając do rzeczy, tradycyjnie zgarnęliśmy M. w Andrychowie i przez Przełęcz Kocierską pojechaliśmy do Gilowic … Kontynuuj czytanie
Kot w skansenie i inne
Pogoda jak marzenie, trochę słońca, trochę niezbyt groźnych chmurek, aż wstyd byłoby nie skorzystać, szczególnie że przyjaciel W. z dawnej pracy zapraszał do siebie do Bystrej Podhalańskiej. Zaproponowaliśmy wspólny wypad koledze M., on w zamian podrzucił nam ciekawe miejsca do obejrzenia po drodze. Na pierwszy ogień (oby nie rzeczywisty!) poszedł Dwór w Stryszowie. Ma on co prawda udokumentowaną … Kontynuuj czytanie
Kościół, wieża i obiad
Po obejrzeniu pałacu zostaliśmy, przez przemiłą Panią oprowadzającą, zachęceni do odwiedzenia Kościoła Świętego Krzyża, który księżna Dorota Talleyrand-Périgord przeznaczyła na grobowiec rodzinny książąt żagańskich bo Kościół Katolicki, jako ewangelików, nie pozwolił pochować ich w żadnym ze „swoich” kościołów. W efekcie w małym kościółku znalazły się trzy wielkie sarkofagi zajmujące znaczącą część jego powierzchni. Cały kościółek współgra ze stylem … Kontynuuj czytanie
Śmietnik w Ośle
Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy w dalszą drogę, na której W. ustawił punkt typu „zrujnowany pałac”. Erynia dodała jeszcze punkcik „kościół z cebulastym dachem”. O ile gotycki kościół filialny pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Rudawicy był zamknięty (co jest normą) to okolica wyglądała na czystą i zadbaną. Na kamiennych murach zewnętrznych widać było kolejne etapy rozbudowy kościoła (XIV-XVIII w.), … Kontynuuj czytanie
Opactwo Lubiąż
Kolejne warsztaty winiarskie zaprowadziły nas znowu do Wrocławia. Według W. ciężka choroba sommelierów i sprzedawców każe im niestety promować tylko wina wytrawne i wytrawne z bąbelkami [W.: „w większości nie nadających się do picia – bo wytrawne”]. I jest to nawet zrozumiałe – łatwiej stworzyć duży popyt na byle co, nadające się tylko jako dodatek do jedzenia (i to też nie zawsze), … Kontynuuj czytanie
Kcynia
Z Nakła nad Notecią Asia zabrała nas do pobliskiej Kcyni, na spotkanie z Justyną (też znajomą z Internetu) – pomysłodawczynią i prowadzącą Dźwiękowe Archiwum Kcyni. Projekt wymyślony został na 750-lecie miasta, by zbierać relacje starszych mieszkańców, stare pocztówki i fotografie utrwalające miasto, zanikające coraz bardziej pod kolorowym tynkami (patrz: Urząd Miejski) i plastikowymi oknami i drzwiami, czy zabytkowe budynki, których właściciele zgłaszają … Kontynuuj czytanie
Widoki Paleokastritsy
Dwa zakręty dalej był zaplanowany przez nas punkt „Bella Vista” – reklamowany jako piękny widok z panoramą na Paleokastritsę, i nie tylko. Co prawda sama restauracja Bella Vista była zamknięta, ale z leżącej obok kawiarni Golden Fox widok był równie piękny. Przy okazji Erynia zafundowała sobie ostatni z reklamowanych, a niespróbowanych, wyrobów wyspy: cafe freddo. Oboje stwierdziliśmy, że nie jest to … Kontynuuj czytanie