świątynie
Split
Po niedzielnym spacerze po Trogirze Erynia postanowiła obejrzeć i drugie miasto z listy UNESCO: Split z jego główną atrakcją – pałacem Dioklecjana. Dojazd po Splitu był właściwie przyjemnością, ze względu na piękne widoki z trasy nadmorskiej. A można je było oglądać do upojenia, bo ograniczenia prędkości wymuszały jazdę poniżej 50 km/h, co cokolwiek wkurzało Chorwatów, szczególnie gdy W. reagował przesadnie … Kontynuuj czytanie
Brela
Śniadanie było dla nas miłą niespodzianką, albowiem dzikie tłumy dzikich turystów zniknęły z restauracji. Koniec z kolejkami do talerzy. Znaczy się naprawdę końcówka sezonu. Pogoda również się dopasowała, gdyż zamiast zapowiadanych w sieci 21 stopni, było aż 26. To lubimy. Niestety kręgosłup Erynii wywinął numer, przesuwając swój dysk. Erynia, doświadczona weteranka, rozćwiczyła dziada, i mogliśmy się udać na spacer … Kontynuuj czytanie
Trogir
Poranek przywitał nas szarymi chmurami, z których czasami coś pokapywało. Zeszliśmy na śniadanie licząc na to że w międzyczasie coś się zmieni. Śniadanie było jak najbardziej odpowiadające gwiazdkom hotelowym, przy czy jak zawsze przy „pierwszym razie” należało przetestować jakie smaki są serwowane. Było w czym wybierać zarówno od strony różnorodności jak i smaków. Nawet Erynii jakoś bardziej smakowało – … Kontynuuj czytanie
Sant’Alesio i Savoca
Po nocy pełnej burz i ulewnych deszczy poranek także nie wyglądał obiecująco. Na dodatek padło Wi-Fi i nie udało nam się doczekać na ciepłą wodę. Poranek uratowało wyśmienite śniadanie i uśmiechy. Niestety nie ułatwiło to planowania trasy. Padło na miejscowość Savoca, która z jednej strony była zachwalana jako turystycznie interesująca, zarówno ze względów widokowych jak i filmowych – lata temu … Kontynuuj czytanie
Pępek, bikini i kwatera
Nadszedł dzień przenosin w inne miejsce. O ile Cefalù będzie nam brakowało, o tyle ani za hotelem, ani jego śniadaniami tęsknić nie będziemy. Przenosiny przenosinami, ale W. nie byłby sobą, gdyby gdyby nie ustawił kilku punktów na trasie typu „by nie wracać”. W ten to sposób znaleźliśmy się w interiorze, w miasteczku Enna, zwanym pępkiem Sycylii, gdyż znajduje się (mniej więcej) … Kontynuuj czytanie
Monreale i Corleone
Zachęcona pięknem mozaik i złoceń katedry w Cefalù, Erynia wyszukała kolejną katedrę z tego okresu i ruszyliśmy w trasę. Ponieważ Erynia wpadła również na drugi wyśmienity pomysł, by sfotografować wschód słońca (5:40), to byliśmy trochę niedospani i wyjechaliśmy do Monreale dosyć późno. Drogę wybraliśmy taką by nie płacić za autostradę, więc mieliśmy okazję pojeździć w ruchu włoskim. Na dodatek południowo-włoskim. Całe szczęście, … Kontynuuj czytanie
Cefalù – historyczne
Na stronie Visit Cefalù doczytaliśmy, że jest więcej ciekawych miejsc do obejrzenia niż mieliśmy okazje zobaczyć wczoraj. Tak więc po śniadaniu, czekał nas kolejny spacer na starówkę. Tym razem zaczęliśmy od Museo Mandralisca, które zaliczylibyśmy w skrócie do naszej ulubionej kategorii „szwarc, mydło i powidło”. Brzmi to cokolwiek pogardliwie, ale bynajmniej nie jest to naszym zamiarem. Otóż … Kontynuuj czytanie
Sery polskie i szwajcarskie
Na koniec pobytu na północnym-wschodzie Polski założyliśmy uzupełnienie zapasów, a jedyną rzeczą, jakiej jeszcze nie zgarnęliśmy po drodze, były sery. Obraliśmy zatem jedynie słuszny kierunek: Wiżajny, gdzie 17 lat temu oglądaliśmy początki serowarstwa wspomagane przez fundusze unijne. Przy wjeździe do wioski zatrzymaliśmy się na stacji paliwowej, gdzie W. zatankował, a Erynia przy kasie zapytała o producentów serów w okolicy. Dostaliśmy … Kontynuuj czytanie
Dworek i nostalgia
Dzień zaczęliśmy od drobnej porażki. Dworek rodzinny Czesława Miłosza, który chcieliśmy odwiedzić „świtkiem koło południa” był zamknięty (otwiera podwoje jedynie w lipcu i sierpniu, o czym mowy na stroni internetowej nie było). Nic to, obejrzeliśmy go z zewnątrz i zeszliśmy na przystań cały czas czując spokojną ciszę tego zakątka. W samym dworku rzucił nam się w oczy ganek w czerwonym kolorze z ciekawą sentencją: … Kontynuuj czytanie
Birsztany
W polskiej świadomości funkcjonuje jedno litewskie uzdrowisko – Druskienniki, znane u nas z tego, że Piłsudski w nich bywał. Młodsze pokolenie bywa tam również ze względu na aquapark. Tymczasem, czterdzieści kilometrów od Kowna są Birsztany. Wieś znana już w XIV w. ze słonych źródeł, w rzeczywistości zawierających brom. Z leczniczych właściwości „świat” poznał Birsztany dopiero w połowie wieku XIX, gdy w 1846 r. został tu założony … Kontynuuj czytanie
Augustów
Początkowo planowaliśmy na ten dzień wypad na Litwę, ale w ostatnim momencie przypomnieliśmy sobie, że jest poniedziałek i miejsca, które chcieliśmy zobaczyć, mogły być zamknięte. W zamian za to wyskoczyliśmy do Augustowa. Zaparkowaliśmy dwie uliczki od Rynku Zygmunta Augusta, płacąc w parkomacie. Ta zaraza dopadła również Augustów – na szczęście zaraza jeszcze nie zabija (0,5 zł/h). Za to sam Rynek nas zachwycił. Nie, … Kontynuuj czytanie
Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
W Dolinie Sarenek, w miejscowości o wdzięcznej nazwie Hołny Wolmera, pojawiliśmy się wieczorem. W drzwiach przywitali nas przemili Gospodarze. Sam domek znajduje się kilkaset metrów od drogi asfaltowej, w otoczeniu pól i lasów, z którego czasami wychodzą sarny. Stąd i nazwa domostwa. Same pokoje są dosyć kameralne, ale bardzo przytulne i czyste. Rozczuliły nas szlafroki – z logiem Doliny Sarenek – i zestawy kosmetyczne w łazience oraz … Kontynuuj czytanie
Supraśl
W ramach odświeżania znajomości z rubieżami wschodnimi postanowiliśmy zajrzeć na Suwalszczyznę, czyli tam, gdzie ostatnio byliśmy i oglądaliśmy jakieś 17 lat temu, a i to ostatnie w dosyć okrojonym zakresie, gdyż pierwszego dnia pobytu Erynia skręciła sobie nogę w kostce i zerwała torebkę stawową. Nic to, trzeba było nadrobić. Tradycyjnie wyjechaliśmy w piątek po pracy. Jechało się bardzo miło i przyjemnie aż do Warszawy, … Kontynuuj czytanie
Synagoga i skansen
W niedzielę już nikt się w synagodze nie modlił, więc mogliśmy po zjedzeniu śniadania i spakowaniu się, podjechać pod Hotel Ilan i do synagogi przy dawnej największej jeszywie na świecie. Jeszywas Chachmej Lublin wybudowana w latach 1923 do 1930 (od pomysłu do inauguracji) już w pierwszym roku funkcjonowania przyjęła 200 uczniów do kształcenia w systemie Daf Jomi, wymyślonym przez rabina Majer Szapira. … Kontynuuj czytanie
Dworek, muzeum i piwo
Kawałek za starym kirkutem był odnowiony, dworek Wincentego Pola dziewiętnastowiecznego poety, geografa, krajoznawcy. Ze wstydem przyznajemy, że postać ta funkcjonowała, na obrzeżach naszej świadomości, wyłącznie z nazwiska. Postanowiliśmy więc odświeżyć swoją wiedzę. Co ciekawe, encyklopedia przedstawia go jako syna Francuzki i Niemca o nazwisku Pohl, tymczasem muzealne drzewo genealogiczne wskazuje na ojca Austriaka o nazwisku Poll (Pohl zmienił … Kontynuuj czytanie
Stare Miasto w Lublinie
Pojedzeni i opici cydrem ruszyliśmy na rynek, na którym rozstawione były kramy jarmarku – czyżby już przedświątecznego? W. oczywiście natychmiast wypatrzył stoisko z wyrobami mięsnymi – w tym z sałem(!) – gdzie kupił co nieco. Podobały mu się jeszcze stoiska z serami, ale niestety w hotelowym pokoju nie ma lodówki, więc nic nie kupił. Pozostałe stoiska też nie były „typowe”, dla … Kontynuuj czytanie
Lublin – zamek
Jako że mieliśmy ocenić śniadanie to trzeba przyznać, że było ono na poziomie powyżej średniej, biorąc pod uwagę, że w połowie okresu na nie przeznaczonego (od 7:00 do 9:00) byliśmy sami, a według W. przed nami był co najwyżej „1 pokój”. Wyszliśmy więc z hotelu przyzwoicie najedzeni by ruszyć na zamek i dalej na stare miasto. Po drodze natrafiliśmy jednak … Kontynuuj czytanie
Muzeum pożarnictwa w Alwerni
Wszystkiemu jest winna Erynia. Zachwycona muzeum w Wilamowicach zaczęła poszukiwać nowych „starych” miejsc i znalazła Muzeum pożarnictwa w Alwerni. Gdy byliśmy tutaj poprzednio – w 2012 r. – był to jeden, taki trochę większy garaż, z miejscem na dwa samochody i… spóźniliśmy się odrobinę, by je obejrzeć. Tym razem wybraliśmy się do Muzeum specjalnie. Przeczytaliśmy wcześniej, że jest jednocześnie … Kontynuuj czytanie
Wilamowice i Stara Wieś
Po wizycie w muzeum poszliśmy na spacer po mieście. Jako że miasteczko niewielkie (ponad 3000 mieszkańców) to i spacer był krótki: Rynek, kościół oraz cmentarz. Ten pierwszy wzbudził w nas uczucia mieszane. Nie chodzi o to, że jest zapuszczony, bo wręcz przeciwnie – niedawno został odnowiony. Remont dotyczył zarówno budynków (starych i nowych) okalających plac jak i samej płyty, wzbogaconej o małą … Kontynuuj czytanie
W górach Taurus
Wstawanie szło nam jak po grudzie, śniadanie za to jakoś szybko zapełniło nasze brzuchy sugerując niewłaściwość próbowania kolejnych smacznych dań, pozostało nam więc jedynie ruszyć w drogę. Tym razem postanowiliśmy odbić trochę od wybrzeża i ruszyć w góry. Pierwszy punkt trasy okazał się niewypałem. Małe wodospady w Mangavat od strony prawej (patrząc z biegiem rzeki) były za zamkniętą bramą ośrodka … Kontynuuj czytanie

