wybrzeża
Bura (Bora) i powrót
Całą noc duło, a rankiem, gdy szliśmy na śniadanie, wiatr za oknem – Bora (po chorwacku Bura) , według mapy, wiał z prędkością do 75 km/h. Będzie śmiesznie – w Omišu tylko 44 km/h, może da się przeżyć. Po powrocie ze śniadania mieliśmy wrażenie, że wiatr jeszcze przybrał na sile – jednogłośnie zapadła decyzja: „dzień lenia”, Omiš poczeka … Kontynuuj czytanie
Split
Po niedzielnym spacerze po Trogirze Erynia postanowiła obejrzeć i drugie miasto z listy UNESCO: Split z jego główną atrakcją – pałacem Dioklecjana. Dojazd po Splitu był właściwie przyjemnością, ze względu na piękne widoki z trasy nadmorskiej. A można je było oglądać do upojenia, bo ograniczenia prędkości wymuszały jazdę poniżej 50 km/h, co cokolwiek wkurzało Chorwatów, szczególnie gdy W. reagował przesadnie … Kontynuuj czytanie
Brela
Śniadanie było dla nas miłą niespodzianką, albowiem dzikie tłumy dzikich turystów zniknęły z restauracji. Koniec z kolejkami do talerzy. Znaczy się naprawdę końcówka sezonu. Pogoda również się dopasowała, gdyż zamiast zapowiadanych w sieci 21 stopni, było aż 26. To lubimy. Niestety kręgosłup Erynii wywinął numer, przesuwając swój dysk. Erynia, doświadczona weteranka, rozćwiczyła dziada, i mogliśmy się udać na spacer … Kontynuuj czytanie
Trogir
Poranek przywitał nas szarymi chmurami, z których czasami coś pokapywało. Zeszliśmy na śniadanie licząc na to że w międzyczasie coś się zmieni. Śniadanie było jak najbardziej odpowiadające gwiazdkom hotelowym, przy czy jak zawsze przy „pierwszym razie” należało przetestować jakie smaki są serwowane. Było w czym wybierać zarówno od strony różnorodności jak i smaków. Nawet Erynii jakoś bardziej smakowało – … Kontynuuj czytanie
Trasa do Breli
Na przełomie września i października „zaplanował” nam się tydzień urlopu, no tak wypadło. Plany mają jednak to do siebie, że lubią się walić. Najpierw zawirowania rodzinno-zdrowotne w różnych konfiguracjach, potem kot Ryś postanowił zaprowadzić nas do weterynarza i nauczyć nas robić zastrzyki. Nas też choróbska różne postanowiły dopaść, ale po co się przejmować takim nadmiarem. Finalnie wyjazd załatwialiśmy … Kontynuuj czytanie
Forza d’Agro i powrót
Słońce znowu wróciło na właściwe tory (jakby kiedykolwiek z nich zeszło…) i zaczęła się lampa. Z listy okolicznych „I borghi piu belli d’Italia” zostało nam jedno do rzucenia okiem: Forza d’Agro. Zanim tam dotarliśmy przejeżdżaliśmy przez Mazzarò, nadmorską miejscowość połączoną z Taorminą kolejką linową (Funivia). Nas jednak bardziej interesowała plaża, a konkretnie jej kawałek po którym można było przejść prawie suchą … Kontynuuj czytanie
„P. Depresja”
W. potknął się o „P. Depresję” i chcąc nie chcąc ogłosił dzień lenia. Nie chciało mu się jeść (starczy brak łaknienia) to i denne – jak zwykle – śniadanie okazało się jeszcze gorsze. Ledwo udało mu się namówić „P. Depresję” na jedno jajko (na twardo), trzy plasterki salami (jadał lepsze, dużo lepsze), i kilka kawałków pieczonego boczku (nawet ociekający tłuszczyk go … Kontynuuj czytanie
Augustów
Początkowo planowaliśmy na ten dzień wypad na Litwę, ale w ostatnim momencie przypomnieliśmy sobie, że jest poniedziałek i miejsca, które chcieliśmy zobaczyć, mogły być zamknięte. W zamian za to wyskoczyliśmy do Augustowa. Zaparkowaliśmy dwie uliczki od Rynku Zygmunta Augusta, płacąc w parkomacie. Ta zaraza dopadła również Augustów – na szczęście zaraza jeszcze nie zabija (0,5 zł/h). Za to sam Rynek nas zachwycił. Nie, … Kontynuuj czytanie
Alanya
W ostatni turystyczny dzień ruszyliśmy na wschód, do Alanyi. Auto zaparkowaliśmy na płatnym parkingu przy porcie, między jaskinią, a stacją kolejki. Zaczęliśmy zwiedzanie od jaskini Damlataş, zwanej po turecku „kapiącym kamieniem”, od wielkiego zagęszczenia stalaktytów w jej wnętrzu. Co prawda odkryto ją dopiero w 1958 r., w czasie budowy portu, ale nie zlekceważono takiej okazji uatrakcyjnienia pobytu w mieście (a przy okazji i zarobku) … Kontynuuj czytanie
Perge i Antalya
Jeszcze wczoraj W. miał ochotę wcisnąć w trasę jeszcze jedne wykopaliska archeologiczne, w Perdze (tr. Perge), 6 km od Sillyonu w kierunku Antalyi, mając nadzieję, że da się je obskoczyć w godzinkę. Rankiem dnia następnego okazało się, jak bardzo owa nadzieja bywa złudna. Na dzień dobry przywitał nas (zagrodzony płotami) antyczny teatr – niedostępny zwiedzającym. Dopiero po drugiej stronie … Kontynuuj czytanie
Bazar, plaża i ogród botaniczny
No to jak już się coś zaczęło to trzeba i dokończyć. Postanowiliśmy więc spróbować raz jeszcze zwiedzić Petras Ciche. Po drodze W. postanowił jeszcze wstąpić na batumskie targowisko, by kupić drobne co nieco. Trochę było problemu z dotarciem we właściwe miejsce, bo i targowisko jest wielkie (powierzchniowo) i drogi w pobliżu są jednokierunkowe (drugi kierunek oddzielony płotkiem), bądź nawet i nieprzejezdne … Kontynuuj czytanie
Marina i dwa muzea
W ostatni dzień postanowiliśmy obejrzeć miejsca niedooglądane. Niebo co prawda trochę siąpiło, ale za to po wyjściu z hotelu przywitała nas tęcza. Bulwarem nadmorskim przeszliśmy do mariny, gdzie oprócz standardowych jachtów czy katamaranów trafiliśmy na zacumowaną replikę Kolumbowej Santa Marii, oraz na dużo bardziej interesujący trójmasztowiec, niestety ze zwiniętymi żaglami – jak to w porcie. Nie … Kontynuuj czytanie
Kirenia
Jako że wykupione OC na Północny Cypr było ważne 3 dni, aż szkoda byłoby go nie wykorzystać. Tym razem wybraliśmy się na faktyczną północ wyspy, do Kirenii (tr. Girne) i w jej okolice. Skorzystaliśmy z przejścia granicznego na obrzeżach Nikozji, wpadając od razu w turecki ruch uliczny, czyli coś, co W. uwielbia. Cieszyłby się tym znacznie bardziej, gdyby nie fakt, że … Kontynuuj czytanie
Salamina i Famagusta
Poprzedniego dnia wieczorem W. zwrócił uwagę Erynii na fakt drobnej nierównowagi w wytyczaniu tras kolejnych wypraw. Erynia zmilczała i przygotowała punkty trasy… na Cyprze północnym. Cóż było robić W. ani pisnął, wrócił na górę i… (Ups! to nie ta bajka). Pojechaliśmy więc w okolice Famagusty/Gazimağusy obejrzeć ruiny starożytnego miasta Salamina. Droga prosta, łatwa i przyjemna, z drobną przerwą na przekraczanie … Kontynuuj czytanie
Larnaka
Dzień rozpoczął się nam mokro – po zejściu do kuchni zauważyliśmy, że połowa jej jest pod wodą. Szybki przegląd wykluczył lodówkę (działała i była zimna wewnątrz) oraz jej wnętrze (wszystkie butelki wody były zakręcone i ani śladu wody na dolnej półce). To zadzwoniliśmy do recepcji i zabraliśmy się za śniadanie, uważając by nie wdepnąć… A woda sobie raz przybierała, raz … Kontynuuj czytanie
Port w Amathous i Limassol
Jak już odwiedziliśmy największe miasto Cypru (i W. nie umarł, ani się nie wściekł), to należało przetestować czy wytrzyma i drugie pod względem wielkości – Limassol. Leży ono dosyć niedaleko kwatery więc i obciążenie jakby mniejsze, chociaż… miasto wydaje się bardziej rozwlekłe. Cała trasa po bulwarze nadmorskim ciągnęła się i ciągnęła. Całe szczęście, że po drodze znaleźliśmy drobną rozrywkę – starożytne … Kontynuuj czytanie
Muzeum Morskie i morze
Zachwalano nam rejon Ajia Napa (Agia Napa, gr. Αγία Νάπα, tur. Aya Napa) jako miejsce kąpielowo-plażowe. Co prawda W. ma odrobinę zboczone spojrzenie na to co nadaje się do pływania, ale nie oznacza to, że nie należało sprawdzić czy inni nie mają jednak racji. Dla bezpieczeństwa, by nie zawieść się na w końcu stukilometrowej trasie, W. … Kontynuuj czytanie
Wrak, jaskinie i Maa
W., niecierpiący dużych miast, zaparł się dooglądać zachodnie rejony Cypru, jeszcze za Pafos, gdzie w roku 2011, w wyniku nagłego załamania pogody, statek Edro III, pływający pod banderą Sierra Leone, wylądował na przybrzeżnych skałach. „Lądowanie” było na tyle skuteczne, że wrak jest od tego czasu atrakcją turystyczną, a nawet służy za tło uroczystości ślubnych (widzieliśmy przygotowania). Hm… i jak … Kontynuuj czytanie
Pafos, Afrodyta i koty
Mimo wczorajszego drobnego popijania z Chorwatami, obudziliśmy się rześcy i gotowi do zwiedzania wyspy. Może było to efektem wyśmienitej zupy, ugotowanej w kociołku nad ogniem, którą poczęstowali nas Chorwaci wieczorem, a może temperatury, która nad ranem nie pozwoliła nam spać jedynie pod prześcieradłem (na następne noce uzupełnimy pościel o dostępne kołdry), w każdym razie rankiem wczesnym przed 9. wyruszyliśmy w kierunku Pafos. … Kontynuuj czytanie
Karkówka w Darłowie
Ponieważ pora była jeszcze wczesna zastanawialiśmy co by tu jeszcze w pobliżu zobaczyć. Po tylu „kratkach” jakoś nie chciało nam się odwiedzać okolicznych wsi, w których występowały pojedyncze Domy w Kratę, pozostające w prywatnych rękach. Po krótkiej dyskusji doszliśmy do porozumienia w kwestii pobliskiego brzegu morskiego – odwiedzić, zobaczyć, ewentualnie nogi zamoczyć. Nie trzymaliśmy się jednak siebie kurczowo więc jedna grupa, … Kontynuuj czytanie

