browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Marina i dwa muzea

do albumu zdjęć

Spacer po nabrzeżu

W ostatni dzień postanowiliśmy obejrzeć miejsca niedooglądane. Niebo co prawda trochę siąpiło, ale za to po wyjściu z hotelu przywitała nas tęcza. Bulwarem nadmorskim przeszliśmy do mariny, gdzie oprócz standardowych jachtów czy katamaranów trafiliśmy na zacumowaną replikę Kolumbowej Santa Marii, oraz na dużo bardziej interesujący trójmasztowiec, niestety ze zwiniętymi żaglami – jak to w porcie. Nie szaleliśmy ze zdjęciami, gdyż tym razem pogoda dopasowała się do prognoz i, w różnym natężeniu, padał deszcz. Na szczęście załapaliśmy się na przerwę w chmurze, dzięki czemu wpadliśmy na chwile do parku Santa Catarina gdzie W. i tak najbardziej przejął się kaczką prześladowaną przez łabędzia w stawie. Wygląda na to, że nastąpił kwiatowy przesyt. Tymczasem czekały na nas niedooglądane muzea.
do albumu zdjęć

Frederico de Freitas azulejos


Pierwsze z nich, Frederico de Freitas gościło w sobie kolekcję umeblowania począwszy od XVII w., lokalnych dzieł malarstwa, sztuki sakralnej, ceramiki aż do lat 70′ XX w. Wielkiej Brytanii (kubki z ze srebrnego jubileuszu nieżyjącej już królowej Elżbiety II), rzeźb, wyposażenia kuchennego z pierwszej połowy XX w. Przy czym wszystko to stanowiło kiedyś normalne wyposażenie domu zamożnego miejscowego notariusza, a zarazem zaciętego kolekcjonera, który swoje dobra zapisał rządowi maderskiemu. Jako że dom był wynajmowany, władze odkupiły go od właściciela, wyremontowały, dobudowały współczesny aneks, w którym pomieściła się nie największa, acz bogata rodzajowo kolekcja azulejos nie tylko lokalnych,
Azulejo

xx

ale i z Portugalii, Hiszpanii (Andaluzja), Anglii, Holandii, Turcji, Iranu, Persji i Syrii począwszy od XVI aż po początki XX w. Do tego kilka filmików porównujących metody produkcji lata temu z tymi współczesnymi – było co oglądać. Na koniec malutki ogródek, gdzie zachwycaliśmy się półtorametrowym krzaczkiem rozmarynu, gruboszem i anginką na grządce. Przydałoby się wygrać w lotka…
Niestety, nie można było robić zdjęć wewnątrz wnętrz zabytkowych. A Frederico de Freitas zgromadził bardzo bogate zbiory wyposażenia domów nie tylko maderskich. Przy czym mieliśmy wrażenie, że jego pasja doprowadziła do tego, że żył jakby w skansenie/muzeum. Oczywiście było to wszystko gotowe do użycia i zapewne było używane na bieżąco, ale wrażenie pozostało. Zupełnie inne wrażenie odebraliśmy w kolejnym z muzeów Quinta das Cruzes. Tutaj pomieszczenia, w których dla odmiany można było fotografować, wyglądały jakby wyposażenie naturalnie pasowało do pomieszczeń. Tak jakby mieszkańcy wyszli z domu – nie z muzeum.
do albumu zdjęć

Quinta das Cruzes


Samo muzeum mieści się zresztą w ostatniej rezydencji João Gonçalves Zarco, jednego z portugalskich odkrywców Madery. Rezydencja z kolei mieści: kolekcje malarstwa, rzeźb, biżuterii, umeblowania z wyposażeniem domu należącą wcześniej do kilku kolekcjonerów – darczyńców, a w szczególności Césara Filipe Gomesa oraz João Wetzlera. Nam najbardziej rzucił się w oczy zegarek marki Breuget należący do ostatniego cesarza Austrii, Karola II, ofiarowany przez spadkobierców.
do albumu zdjęć

Ogród przy Quinta das Cruzes


Muzeum otoczone jest przez przyjemny ogród, zaprojektowany w XIXw. w stylu romantycznym w którym W. poza testowaniem żołądka, leżącymi w trawie, owockami Eugenia uniflora, i obfotografowywaniem roślin, wygłaskiwał koty. A były trzy. W przymuzealnej kawiarnii Erynia załapała się na „afternoon tea”, ze sconesami z dżemem i bitą śmietaną. O ile herbata i dżem pomarańczowy były jak najbardziej w porządku, o tyle sconesy i śmietana (obok ubijanej to ona nawet nie leżała) i owszem nie. Co do sconesów to ani to ciasteczka, ani to bułeczki. Babeczki też Erynia jadała lepsze. No szału nie było. Cóż, będziemy wiedzieli, czego unikać następnym razem. W., jakoś tak nie najlepiej nastawiony do wypieków angielskich, jedynie spróbował to co zamówiła Erynia i tylko utwierdził się w swoim przeczuciu. De gustibus, etc.
Na obiad wróciliśmy do restauracji przy Madeira Story Center, gdzie nie dość, że dobrze i nie najdrożej karmią, to jeszcze załapaliśmy się na 10% rabatu z biletu muzealnego. Będzie nam tego jedzenia brakować.
 

Podkład muzyczny: „Nos Rios Dessa Boca - Utopia
udostępniony przez archive.org

poprzedni

2 odpowiedzi na Marina i dwa muzea

  1. Tadeusz

    Dzień dobry,
    Wiecie co mi się najbardziej u Was podoba – to, że wszędzie, dosłownie wszędzie, potraficie dostrzec coś ciekawego, nadzwyczajnego, pięknego, zarówno w muzealnych zbiorach, jak również gdzieś przy płocie, na łące, przy mijanej posesji. Piękne!
    Od wielu, wielu lat “chodzi” ze mną zdanie Van Gogha napisane w liście do swojego brata Theo – “tyle jest wokół piękna, a ludzie tego nie widzą.” Cytuję z pamięci.
    Nie o Was pisał. Wy należycie do tych widzących wiele, wszędzie wiele. I za to Wam dziękuję!
    Tadeusz

    • w.

      Dziękujemy za ciepłe słowa.
      Nie wiemy czy się staramy, czy „tak nam jakoś wychodzi”, ale pamiętamy o tekście z Pollyanny (tak, z tej książki dla młodych dziewcząt)
      „nawet w najgorszej sytuacji znajdź coś pięknego i się tym ciesz”.
      (cytat z pamięci).
      Może nie trafiamy na sytuacje „najgorsze”, ale ta sugestia zawsze działa pozytywnie na samopoczucie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.