ogrody
César Manrique
Erynia wciąż powtarzała: César Manrique, César Manrique i César Manrique, więc w końcu nawet gruboskórny W. zrozumiał czego Erynia potrzebuje. Usiadł do nawigacji GPS i ustawił trasę. Na pierwszy ogień poszło muzeum tegoż wszech-artysty z wizją – César Manrique Foundation w Taro de Tahíche – umiejscowione w domu, który zaprojektował i w którym mieszkał czas jakiś. Oboje byliśmy zachwyceni połączeniem surowej, wielopoziomowej pozostałości po … Kontynuuj czytanie
Mon Repos
Pałac Mon Repos odwiedziliśmy dwukrotnie i to nawet nie dlatego że jest on tego specjalnie wart, ale dlatego że za pierwszym razem spóźniliśmy się i muzeum były już zamknięte. Jest ono otwarte do 15:30 (latem?!). Pałac i otaczające go ogrody mogłyby stać się popularnymi wśród Brytyjczyków, o ile Grecy o to zadbają i zrobią to w miarę szybko (Grecy? – niemożliwe), bo jest … Kontynuuj czytanie
Arboretum w Wirtach
Erynia lubi leniuchować na Kaszubach, więc co z tym można zrobić? Tylko pojechać. Wzięliśmy więc przyjaciół z Łodzi i wylądowaliśmy na parę dni w Parszczenicy. A że samo leniuchowanie jej nie wystarcza, to Erynia wymyśliła sobie arboretum w Wirtach. Nic, że to 100km, dla W. to prawie nic, nawet po wczorajszej trasie dojazdowej, gdy poszliśmy spać około 2. po północy. A gdy … Kontynuuj czytanie
Trasa na Kaszuby
Na początku roku odwiedził nas dawno nie widziany kolega Murphy, w efekcie czego W., z przyczyn rodzinnych, wylądował na cały miesiąc we Wrocławiu, a w lutym przywlókł do domu (według lekarza) zwykłą grypkę, która po zarażeniu Erynii okazała się zwykłym COVID-kiem. Tak zastał nas marzec. Nasze dotychczasowe plany podróżnicze poszły się paść, bo to i żadna przyjemność z wojaży, gdy kondycja … Kontynuuj czytanie
Bazylika i trzy muzea
Poranek dobił nas pięciogwiazdkowym śniadaniem, obsługiwanym przez pięciogwiazdkowych kelnerów. Na ogół czujemy się prawie wszędzie w miarę swobodnie więc co najwyżej mile zaskoczyło nas pytanie ile minut ma być gotowane jajko na miękko i sprzątanie talerzy po każdym użyciu. Mieliśmy jedynie problem z tym, czy wstając na chwilę od stołu, serwetkę odłożyć należy na stół czy na krzesło. … Kontynuuj czytanie
Villa Foscarini Cornaro
Villa Foscarini Cornaro zaskoczyła nas ogromem posiadłości i wyposażeniem. Kontakt z recepcjonistami także był przyjemnością, spędziliśmy ponad pół godziny na rozmowach, a to był dopiero wstęp. Dostaliśmy piękny pokój z widokiem na podświetlony nocą park i fontannę. O poranku mieliśmy okazję lepiej się przyjrzeć całej posiadłości. Dzień zaczął się słonecznie, tak więc w spokoju przeszliśmy się po terenie Willi. Powiedzmy sobie szczerze, … Kontynuuj czytanie
Ogrody Boboli i Pałac Pittich
Kolejnym miejscem, które Erynia chciała bezwzględnie do zobaczyć, były ogrody Boboli. I nie po to kupowała bilety łączone by zrezygnować z ogrodów i położonego przy nich Palazzo Pitti – chociaż skądinąd zarzekała się, że ma dość muzeów (kto by jej uwierzył!). No to wczesnym rankiem, szybkim krokiem przelecieliśmy przez miasto, zatrzymując się jedynie przez chwil parę przy Chiesa … Kontynuuj czytanie
Siena
Już jadąc przez Toskanię, szybko zrozumieliśmy, że nie jest to region, który się odhacza, gdzie goni się z listą miejsc, knajp czy zabytków. To są miejsca, które się smakuje, poznaje zmysłami – wzrokiem słuchem, węchem czy smakiem. Tak też postanowiliśmy zwiedzać Sienę, bez pośpiechu, bez planu, mając do dyspozycji jedynie słabe hotelowe ksero mapy historycznego centrum miasta. … Kontynuuj czytanie
Rajski Pałac
Przez ostatnich parę lat W. wiele razy przejeżdżał przez to skrzyżowanie. Zazwyczaj spoglądał w lewo i w prawo, ale nie zdarzało mu się głębiej spojrzeć na wprost, aż raz popatrzył i… postanowił tym widokiem uraczyć Erynię. Niewiele wiedział o tej budowli – prawdę mówiąc, nic nie wiedział – więc zaczął szukać i trafił na bardzo interesujący artykuł o nowym właścicielu (i) pałacu. Nie … Kontynuuj czytanie
Parę ogrodów
W oszalałym ze strachu przed (ś)wirusem świecie Erynia od paru już tygodni gnębiła W. chcąc „gdzieś wyjechać”. W. jak długo mógł, wykręcał się od tego bo nie lubi chodzić w kagańcu. W końcu jednak stracił wszystkie argumenty i musiał się zgodzić, szczególnie że Erynia użyła argumentu: „będziesz mógł kupić roślinki”. Wynalazła również dwa bardzo ciekawe ogrody, przy firmach ogrodniczych. … Kontynuuj czytanie
Stambuł [1]
Dojazd do Stambułu i wieczorny spacer. Po dennym, jak na warunki tureckie, śniadaniu zebraliśmy się szybko, by za dnia obejrzeć TEN most. Znowu przejechaliśmy przez cały most i po zaparkowaniu na drugim jego końcu poszliśmy obejrzeć przepływ wody pod paroma przęsłami – pozostałe miały co prawda prześwit, ale służyły raczej za sypialnię dla psów. I te, jak wszystkie … Kontynuuj czytanie
Fougères i do domu
Kilka chwil trwała dyskusja czy by nie zostać na Wielkiej Paradzie Tygodnia Zatoki Morbihan. Wygrał argument o wcześniejszym wyjeździe – w końcu mieliśmy do przejechania dwa tysiące kilometrów. W. nie byłby sobą żeby czegoś nie wymyślił w zamian. Początkowo Erynia coś mruczała, ale to w końcu W. trzymał kierownicę i zatrzymał się w Fougères. Udało mu się tam nawet znaleźć zupełnie pusty … Kontynuuj czytanie
Ogrody i wybrzeża
Piątek upłynął nam pod znakiem flory. Zaczęliśmy od parku botanicznego (Parc Botanique de Cornouaille) połączonego z muzeum mineralogicznym. Obie odwiedzone części dały nam wiele przyjemności swoim bogactwem. Może i muzeum mineralogiczne nie było zbyt obfite, ale jakość zbiorów była na tyle bogata, że zaciekawić potrafi większość zwiedzających – W. czuł się tam wyśmienicie mimo że z Polski był tylko … Kontynuuj czytanie
Quimper
Zaczęło się od Quimper, a właściwie jego starego miasta, leżącego między korytami rzek Odet i Steir. Całe jest ono usiane domkami i kamieniczkami z murem podobnym do szachulcowego. Niektóre budynki były proste, inne powyginane, wszystkie belki były kolorowe, niektóre były nawet rzeźbione – wyglądało to lepiej niż typowy mur pruski, choć niewątpliwie ten ostatni sprawia solidniejsze wrażenie. Poza nimi były … Kontynuuj czytanie
Trani
W Trani humory znacząco się nam poprawiły. Po pierwsze, darmowe parkingi przy ulicy w centrum, blisko morza. Po drugie W. wyczaił na nos kawiarnię z pysznymi dolci. Po trzecie przeszliśmy do starego miasta przez piękną nadmorską promenadę połączoną z parkiem, po którym luzem latały papugi drąc się wniebogłosy. Kameralny port również nas zachwycił: i jachty, i kutry rybackie (głównie niebieskie) … Kontynuuj czytanie
Koszuty
Na drogę powrotną zarezerwowaliśmy sobie zwiedzanie Muzeum Ziemi Średzkiej, które mieści się w dworze w Koszutach. Już jadąc w kierunku Poznania Erynia zaordynowała postój we wsi Koszuty, przy rozsypujących się drewnianych młynach, tak zwanych koźlakach. Przy koźlakach, straszy zajazd w stanie podobnym do młynów – chociaż jest od nich znacznie młodszy. Obfotografowując powyższe, zauważyliśmy reklamę muzeum, znajdującego się nieopodal w dworku … Kontynuuj czytanie
Rogalin
Kolejnym punktem programu był Rogalin. Zawsze kojarzył nam się on z owianymi legendą Dębami Rogalińskimi, ale Rogalin, przede wszystkim, chlubi się pałacem Raczyńskich. Pięknie posadowiony „pomiędzy dziedzińcem i ogrodem” uchroniony w czasach II wojny światowej od zniszczenia bo „gościł” w swych podwojach szkołę Hitlerjugend, stracił jedynie znaczną część wyposażenia. Podczas działań renowacyjnych część dóbr udało się odnaleźć, a część wyposażenia, … Kontynuuj czytanie
Kórnik
Po zakwaterowaniu się w Willi Nestor zdążyliśmy jedynie obejrzeć najstarsze w Polsce arboretum. Co prawda ma 32 hektary, ale da się je obejść w godzinę – nie to, co Wojsławice. Może i zapalony botanik spędził by tam więcej czasu, gdyż różnorodność szaty roślinnej jest ponoć największa w Polsce, ale dla przeciętnego zjadacza chleba „wszystko jest zielone, oprócz paru odcieni brązu”. My … Kontynuuj czytanie
Gołuchów
W. po kądzieli pochodzi z Wielkopolski, więc kiedy nadarzyła się okazja kolejnego przedłużonego weekendu, zaproponował wycieczkę sentymentalną w rodzinne strony. Erynia przyklasnęła, gdyż tam jej za często nie widzieli. Na pierwszy ogień poszedł niedooglądany zamek/pałac w Gołuchowie. Jest to co prawda pałac, ale zbudowany dla księżnej Działyńskiej (de domo) Czartoryskiej, w stylu zamków nad Loarą, na podwalinach rezydencji obronnej, … Kontynuuj czytanie
Wrocław – patriotycznie
Dzień Konstytucji postanowiliśmy świętować patriotycznie, a mianowicie oglądając Panoramę Racławicką. Co prawda już ją kiedyś widzieliśmy, ale było to dawno: Erynia w podstawówce, a W. na studiach – najwyższy czas był na powtórkę. Całe szczęście, że bilety kupiliśmy wcześniej przez internet, bo w kasie o 9:00 rano wisiała karteczka z informacją, że biletów brak. Pogratulowaliśmy sobie przezorności. Samo zwiedzanie jest zorganizowane całkiem … Kontynuuj czytanie