browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Siena

do albumu zdjęć

Siena

Już jadąc przez Toskanię, szybko zrozumieliśmy, że nie jest to region, który się odhacza, gdzie goni się z listą miejsc, knajp czy zabytków. To są miejsca, które się smakuje, poznaje zmysłami – wzrokiem słuchem, węchem czy smakiem. Tak też postanowiliśmy zwiedzać Sienę, bez pośpiechu, bez planu, mając do dyspozycji jedynie słabe hotelowe ksero mapy historycznego centrum miasta. Po hotelowym śniadaniu, które pozytywnie zachwyciło nas ilością i smakiem potraw (W. bał się, że będzie to typowo włoskie dolce i latte) początkowo włóczyliśmy się mało uczęszczanymi uliczkami. Były one do tego stopnia pustawe, że na jednej z nich ojciec grał w piłkę z kilkuletnim synem, używając krzeseł jako bramek. W sąsiedniej bramie dwaj chłopcy pod okiem trenera (ojca?) ćwiczyli do pokazu flag. W końcu dotarliśmy do Prato di Sant’Agostino, przy którym, w Palazzo Ragnoni, mieści się Collegio Tolomei. Ufundowane w 1628 r. dla kształcenia toskańskiej arystokracji, z przerwami pełni swe funkcje do dzisiaj. I może nawet część uczniów ma błękitną krew – nie sprawdzaliśmy.
do albumu zdjęć

Orto Botanico

Zaraz obok szkoły, w bocznej uliczce, zaprosił nas za to do siebie XVIII w. Orto Botanico, czyli ogród botaniczny przy uniwersytecie w Sienie. Ogród jest położony amfiteatralnie, z widokami zarówno na mury miejskie jak i toskańskie wzgórza. Może i był on kameralny, ale roślinność ładnie odzwierciedlała kolejne piętra roślinności występujące w Toskanii nadmorskiej, na wzgórzach i w górach (bo i te mają). Niektóre miejsca zakrzaczeniem przypominały nam ogród botaniczny w Batumi (i to jest komplement). Do tego trzy szklarnie: najstarsza wybudowana w 1900 roku z roślinami egzotycznymi, druga z sukulentami i trzecia z dojrzewającymi cytrusami oraz piękne widoki z sprawiły, że nie chciało się stamtąd wychodzić, a W. z trudem powstrzymywał się od rabowania nasionek.
Kawałek dalej, przy tej samej ulicy jest wejście do Orti dei Tolomei (ogrodów Tolomei). My weszliśmy do nich z drugiej strony, posiliwszy się pierwej w jednej z osterii. Zieleń ogrodów była już taka sobie, ale te(!) widoki na inną część starego miasta…
do albumu zdjęć

detale miasta
5 sekretów Sieny

i ciekawostki

.


W. co prawda mruczał, że wszystko to klockowate budynki, bez jakiegoś specjalnego wdzięku czy polotu. No niby tak, ale… te ciemnozielone okiennice, ciężkie kołatki przy drzwiach, lampiony nad drzwiami, zachowane uchwyty na flagi czy kółka do przywiązywania koni – u nas już dawno by to złomiarze odpiłowali i sprzedali. A tu dodaje to masę wdzięku, a ciekawym wiele informacji, gdyż niektóre z tych detali są powiązane z historią miasta (patrz obok: ciekawostki Youtube).
Na plac Duomo dotarliśmy jakimiś zaułkami. Plac ów, poza katedrą (wł.: duomo), charakteryzował się dzikimi tłumami dzikich turystów, w większości rodzimych, choć i momentami pojawiała się niemiecka mowa. Hm, uzgodniliśmy oboje (Erynia), że tym razem się powstrzymamy od oglądania muzeów, korzystając z dobrej pogody, ale jak tylko W. zobaczył katedrę, plany poszły w zapomnienie. On MUSIAŁ zobaczyć jak ona wygląda w środku. Bilety trzeba było kupić na tym samym placu, w budynku w Santa Maria della Scala. Kupiliśmy wersję ciut wzbogaconą – o bibliotekę Piccolomini, znajdującą się wewnątrz katedry. Sam kościół, który w założeniu miał być największy na świecie (nie wyszło bo w 1348 r. pojawiła się dżuma),
do albumu zdjęć

Duomo (katedra)

zachwycił nas głównie marmurowymi posadzkami, pokazującymi świętych, sceny legendarne, biblijne czy sama Sienę. Wśród legend sieneńskich, o której przypominają liczne rzeźby, malowidła czy mozaiki, jest legenda o założeniu miasta. Przed Duomo stoi kolumna z rzeźbą, a i na podłodze katedry można znaleźć przedstawienie wilczycy karmiącej dwójkę dzieci. I nie są to legendarni założyciele Rzymu Romulus i Remus lecz dzieci Remusa. Legenda o Seniusie i Aschiusie (Senio i Aschio) jest prawie identyczna z tą o założeniu Rzymu. Różnią się one jedynie dwoma końmi: czarnym i białym, na których bliźniacy opuścili Rzym uciekając przed stryjem. I to te dwa konie, oprócz karmiącej wilczycy, są symbolami Sieny, a znaleźć je można symbolicznie jako dwa kolory na fladze Sieny.
A wracając do katedralnej podłogi: Czyżby biblia pauperum w wersji włoskiej? Oczywiście każdy „komiks dla ubogich” odgrodzony był sznurkami by po nim nie deptać. Tak się zastanawiamy, czy w Duomo jeszcze odprawiane są msze, bo ławek tam nie zauważyliśmy. W katedrze zaskoczył nas ochroniarz, mówiący, że we wnętrzach mamy nosić prawdziwe maski, a nie tylko zasłaniać twarze buffem. Patrząc na to jak niektórzy Włosi traktowali maseczki (jednorazowe wielokrotnego użytku), nie sądzimy, by sprawiło to jakąkolwiek różnicę w czyimkolwiek bezpieczeństwie. Gwoli ścisłości maseczki też zabraliśmy, ale wyjątkowo zostały w hotelu. Ochroniarz poszedł się dopytać, a my w międzyczasie zmieniliśmy miejsce pobytu. Biblioteka Piccolomini była miejscem przechowywania i ekspozycji pięknie iluminowanych manuskryptów – głównie z zapisem nutowym. Samo pomieszczenie zachwycało jednak przede wszystkim dobrze zachowanymi freskami.
do albumu zdjęć

Santa Maria della Scala


Po wyjściu z katedry W. od razu wrócił do Santa Maria della Scala, będącym nie tylko kasą biletową do Duomo oraz innych muzeów, księgarnią czy sklepem z pamiątkami, ale i ważną przestrzenią ekspozycyjną, w budynku dawnego średniowiecznego schroniska połączonego ze szpitalem. Ciekawostką jest ot, że nie było to miejsce związane z żadną religią lecz dostępne zarówno dla pielgrzymów jak i zwykłych podróżujących. Skubaniec wyczaił wejście gratis, więc chciał skorzystać. No i trafiliśmy na wystawę malarzy północy, w tym Albrechta Dürera i Cranacha starszego – za darmochę! Wystawy malarstwa współczesnego przeszliśmy z większą obojętnością, zatrzymaliśmy za to w dużej w sali z odnowionymi freskami przedstawiającymi wydarzenia historyczne związane z dawnym szpitalem oraz w dawnej kaplicy, gdzie freski by już w stanie szczątkowym, ale także były piękne.
Wracając w nasze rejony mieliśmy wielką ochotę zajrzeć do Osteria del Gatto, polecanej wczoraj przez recepcjonistę. Nic z tego: knajpa jeszcze się nie otwarła, a już wszystkie miejsca były zajęte. Machnęliśmy ręką, a nawet dwoma – nie chcecie nas gościć to nie! Po drodze do hotelu do W. uśmiechnął się sklep z wyrobami mięso-serowymi, więc kupiliśmy ser, a przemiły sprzedawca dorzucił nam gratis kawałek prosciutto. W pobliżu hotelu jest też Carefour express, dokupiliśmy w nim owoce i dwie butelki wina polecane przez kasjerkę i inną kupującą (w cenie poniżej 5€ za butelkę). I tu pojawił się problem – na wyposażeniu pokoju nie ma kieliszków. Dla W. było to drobnym wyzwaniem. Z biegu oczarował recepcjonistkę, która, choć niepewna czy są, poszła jednak do kuchni i podała mu dwa własnoręcznie umyte kielichy do czerwonego wina. Wieczór mogliśmy więc spędzić na hotelowym tarasie, smakując Toskanię wszystkimi zmysłami. A pomagały nam w tym: ser, prosciutto, owoce i wino – cudo!
poprzedni
następny

2 odpowiedzi na Siena

  1. Pudelek

    Zawsze dobrze wozić ze sobą plastikowe butelki. W razie braku kieliszka przecinamy na pół, stawiamy na korku i mamy naczynie do picia 😀

    • Erynia

      Plastikowe butelki zawierające wodę chłodziły się w hotelowej lodówce. Były też plastikowe jednorazowe kubeczki w łazience oraz filiżanki przy czajniku, ale nie w tym rzecz. W. mógł poczarować włoską recepcjonistkę… I to jest clou programu 😉 Poza tym, wino pite w kieliszkach smakuje jednak lepiej, a W. ma na tym punkcie obsesję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.