muzea
Będzin – kirkut i zamek
Portale społecznościowe są strasznym pożeraczem czasu, niekiedy jednak bywają przydatne. Właśnie dzięki FB Erynia odnalazła koleżankę, z którą ostatni raz widziała się ponad 20 lat temu. Od znalezienia trochę czasu upłynęło, zanim udało nam się spotkać. W końcu jednak do tego doszło, i to w najmniej turystycznym miejscu z naszych tras, czyli w… Będzinie. Skąd ta decyzja? Irena tam się … Kontynuuj czytanie
Van – muzeum i twierdza
Jeszcze wieczorem poprosiliśmy w recepcji o mapkę z zaznaczonymi atrakcjami Van. Mapka była, poglądowa (patrz: Wyspy Książęce), z zaznaczonymi głównie hotelami. Recepcjonista był w stanie znaleźć nasz hotel i twierdzę. Rano Erynia zasiadła do internetu i doszukała się Muzeum Archeologiczno-Etnograficznego, oraz paru innych miejsc w okolicy. Rano przedłużyliśmy więc o dobę pobyt w hotelu. Śniadanie było typowo tureckie i wyśmienite, mnogość rodzajów pieczywa (płaskie chlebki, simity, … Kontynuuj czytanie
Marina i dwa muzea
W ostatni dzień postanowiliśmy obejrzeć miejsca niedooglądane. Niebo co prawda trochę siąpiło, ale za to po wyjściu z hotelu przywitała nas tęcza. Bulwarem nadmorskim przeszliśmy do mariny, gdzie oprócz standardowych jachtów czy katamaranów trafiliśmy na zacumowaną replikę Kolumbowej Santa Marii, oraz na dużo bardziej interesujący trójmasztowiec, niestety ze zwiniętymi żaglami – jak to w porcie. Nie … Kontynuuj czytanie
Fort i muzeum fotografii
Po zaspokojeniu Monte-fobii można już było z Erynią rozmawiać o innych spacerkach po Funchal. Nie było więc większego problemu ze skierowaniem jej uwagi na Fort św. Jana Chrzciciela (Fortaleza de São João Baptista do Pico), szczególnie że pamiętała z przed paru dni, że po drodze było też co oglądać. Na początek zobaczyliśmy, totalnie zdziwieni, że praktycznie nie było oczekujących … Kontynuuj czytanie
Muzeum i kościół São Pedro
Po winie i rozmowie przyszedł czas na drobny spacerek – szczególnie, że parę kroków za winiarnią jest Ogród Miejski (Jardim Municipal do Funchal). W. dostał jobla na punkcie kwiatków (jak zwykle), aż ciężko go było z tego ogrodu wyciągnąć. Znalazł tam nawet drzewo kapokowe siejące woków skorupami i puchem. Wyjście z parku zaowocowało niewielką zmianą – W. znalazł … Kontynuuj czytanie
Spacer… i owocki
W. rano wyszedł na balkon i prawie zaklął: w porcie stały dwa wycieczkowce. No to będą tłumy w mieście. Wrócił do pokoju i zobaczył Erynię zapatrzoną w siebie – w swój własny, osobisty i porażający ból głowy, na który nie ma lekarstwa (Erynia z zasady unika środków przeciwbólowych). Nawet śniadanie nie zmniejszyło bólu. No to po jakimś czasie, W. zaproponował drobny spacer. Pomysł … Kontynuuj czytanie
Spacer po Funchal
Jak to w sanatorium, poranki są najgorsze, bo trzeba się zwlec z łóżka. Ponieważ jest to jednak Madera, to i poranki są również milsze. Nie dało się wprost nie zauważyć dwóch rzeczy, od których odwykliśmy w codziennym życiu: ciszy i czarnych nocy. Obawialiśmy się trochę odgłosów hotelowych, bo nasz pokój położony był naprzeciw windy, przy przejściu do restauracji, ale cisza … Kontynuuj czytanie
Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
Ostatni dzień przeznaczyliśmy na relaks i spacer po Kalawasos, Tochni i okolicy. Zaczęliśmy od Kalawasos gdzie po drobnym spacerze w końcu dotarliśmy do ostatnich tradycyjnych domków i wreszcie mieliśmy okazję zobaczyć basen – z którego przez cały pobyt nie skorzystaliśmy, choć mogliśmy. Pora była dopołudniowa, ludzie w pracy, dzieci w szkole, na ulicy pustki. Skusiła nas brama otwarta na kolorowy ogród z napisem Art … Kontynuuj czytanie
Kirenia
Jako że wykupione OC na Północny Cypr było ważne 3 dni, aż szkoda byłoby go nie wykorzystać. Tym razem wybraliśmy się na faktyczną północ wyspy, do Kirenii (tr. Girne) i w jej okolice. Skorzystaliśmy z przejścia granicznego na obrzeżach Nikozji, wpadając od razu w turecki ruch uliczny, czyli coś, co W. uwielbia. Cieszyłby się tym znacznie bardziej, gdyby nie fakt, że … Kontynuuj czytanie
Larnaka
Dzień rozpoczął się nam mokro – po zejściu do kuchni zauważyliśmy, że połowa jej jest pod wodą. Szybki przegląd wykluczył lodówkę (działała i była zimna wewnątrz) oraz jej wnętrze (wszystkie butelki wody były zakręcone i ani śladu wody na dolnej półce). To zadzwoniliśmy do recepcji i zabraliśmy się za śniadanie, uważając by nie wdepnąć… A woda sobie raz przybierała, raz … Kontynuuj czytanie
Port w Amathous i Limassol
Jak już odwiedziliśmy największe miasto Cypru (i W. nie umarł, ani się nie wściekł), to należało przetestować czy wytrzyma i drugie pod względem wielkości – Limassol. Leży ono dosyć niedaleko kwatery więc i obciążenie jakby mniejsze, chociaż… miasto wydaje się bardziej rozwlekłe. Cała trasa po bulwarze nadmorskim ciągnęła się i ciągnęła. Całe szczęście, że po drodze znaleźliśmy drobną rozrywkę – starożytne … Kontynuuj czytanie
Nikozja
W ramach oszczędzania nogi Erynii, W. zaplanował Nikozję. W sumie ludzki pan – znów mógł nas zabrać w góry. Opcja piaszczystej plaży nie wchodziła przecież w grę. Cóż było czynić, Erynia zapakowała kolano w opaskę i z cicha mamrocząc pod nosem inwektywy pod adresem własnego niesubordynowanego ciała, schodziła po schodach apartamentu starając się nie zabić siebie (ani innych). Jazda do Nikozji w niedzielę … Kontynuuj czytanie
Muzeum Morskie i morze
Zachwalano nam rejon Ajia Napa (Agia Napa, gr. Αγία Νάπα, tur. Aya Napa) jako miejsce kąpielowo-plażowe. Co prawda W. ma odrobinę zboczone spojrzenie na to co nadaje się do pływania, ale nie oznacza to, że nie należało sprawdzić czy inni nie mają jednak racji. Dla bezpieczeństwa, by nie zawieść się na w końcu stukilometrowej trasie, W. … Kontynuuj czytanie
Wina, azbest i monastery
Dzień rozpoczęliśmy pogawędką z panią sprzątającą, która przyszła uzupełnić nam ubytki w talerzach i sztućcach. Nie, wbrew pozorom nie awanturowaliśmy się scenicznie rzucając w siebie talerzami. Od początku zasoby były ciut skromne, o czym poinformowaliśmy personel. Skończyło się na miłej acz krótkiej pogawędce. W. zaparty na chlanie słodkiego wina, wyznaczył trasę na jedną z wiosek na szlaku commandarii – wieś Monagri. Objawiła … Kontynuuj czytanie
Choirokoitia i wioski górskie
W. ustawił trasę, nazwał ją „Wioski i klasztory” i zapomniał co to są za interesujące miejsca. Oczywiście nazwy były wpisane, ale… w efekcie jechaliśmy trochę w ciemno. Specjalnie nam to nie przeszkadzało, szczególnie że punktów trasy było niewiele, a wyjechaliśmy dosyć późno bo konserwator przyszedł ponaprawiać parę drobiazgów (jak zacinające się drzwi do toalety czy luźny włącznik światła w kuchni). … Kontynuuj czytanie
Wrak, jaskinie i Maa
W., niecierpiący dużych miast, zaparł się dooglądać zachodnie rejony Cypru, jeszcze za Pafos, gdzie w roku 2011, w wyniku nagłego załamania pogody, statek Edro III, pływający pod banderą Sierra Leone, wylądował na przybrzeżnych skałach. „Lądowanie” było na tyle skuteczne, że wrak jest od tego czasu atrakcją turystyczną, a nawet służy za tło uroczystości ślubnych (widzieliśmy przygotowania). Hm… i jak … Kontynuuj czytanie
Pafos, Afrodyta i koty
Mimo wczorajszego drobnego popijania z Chorwatami, obudziliśmy się rześcy i gotowi do zwiedzania wyspy. Może było to efektem wyśmienitej zupy, ugotowanej w kociołku nad ogniem, którą poczęstowali nas Chorwaci wieczorem, a może temperatury, która nad ranem nie pozwoliła nam spać jedynie pod prześcieradłem (na następne noce uzupełnimy pościel o dostępne kołdry), w każdym razie rankiem wczesnym przed 9. wyruszyliśmy w kierunku Pafos. … Kontynuuj czytanie
Najniżej i wyżej
Aby zadość się stało przysłowiu, że nie samym winem człowiek żyje, W. postanowił w niedzielne przedpołudnie zjechać jak najniżej się da (i nie chodziło mu bynajmniej o zjazd pod stół) oraz na wyżyny (i nie chodziło mu o pobliską górę). Najniżej to miał być w założeniu najniższy punkt Słowacji leżący w wiosce Klin nad Bodrogom 94,3m n.p.m. W. ustawił punkty trasy w nawigacji … Kontynuuj czytanie
Włodarz i Riese-Mölke
Tym razem o wyborze trasy zdecydował deszcz (zapowiadany od początku tygodnia) oraz kolega P., który zaproponował sztolnię w górach Sowich. Po doprecyzowaniu wyszło, że chodzi o Włodarza – największą sztolnię kompleksu Riese. Erynia od razu pomyślała o ostatnio czytanej książce Projekt Riese; Remigiusza Mroza i zadecydowała „czemu nie” i pojechaliśmy. Jako że padał deszcz, na podobny pomysł zwiedzania „pod dachem” wpadło wielu turystów, … Kontynuuj czytanie
Kraina w Kratę
Podczas przeglądania Internetu Erynia wynalazła nadmorską ciekawostkę – „Krainę w Kratę”. Tak trafiliśmy na Swołowo, wieś będącą nieformalną stolicą Krainy w Kratę, a w nim do żywego skansenu (Muzeum Kultury Ludowej Pomorza w Swołowie; Oddział Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku). Skąd nazwa tej krainy? A stąd, że spora część poniemieckich zabudowań w tej okolicy jest szachulcowa, a z daleka wygląda to jak czarna … Kontynuuj czytanie