Portale społecznościowe są strasznym pożeraczem czasu, niekiedy jednak bywają przydatne. Właśnie dzięki FB Erynia odnalazła koleżankę, z którą ostatni raz widziała się ponad 20 lat temu. Od znalezienia trochę czasu upłynęło, zanim udało nam się spotkać. W końcu jednak do tego doszło, i to w najmniej turystycznym miejscu z naszych tras, czyli w… Będzinie.
Skąd ta decyzja?
Irena tam się wychowała i postanowiła nas zaprosić do miejsc swoich wspomnień. Przygotowując się do zwiedzania, przypadkiem trafiliśmy również na blogowy wpis o Będzinie, autorstwa mieszkającej w Krakowie blogerki (jej zdaniem) „podróżującej po kulturze”. Wpis, od którego Ira lekko się zagotowała. O ile trudno dyskutować z opisem stanu kamienic, a autorka przedstawiła wiele faktów, to zabrakło w tym opisie bardzo ważnej rzeczy – kontekstu i próby obiektywnego spojrzenia na miasto. Za to czuliśmy, czytając ten wpis, ledwie skrywaną pogardę kogoś, kto „już wszystko widział” i nos mu się unosi wysoko. Ten zbieg dwóch okoliczności dodatkowo zmotywował nas by spotkać Irenę i sprawdzić naocznie jak to jest z tym Będzinem.
Po przyjeździe, patrząc na Będzin trudno byłoby zgadnąć, że w tym roku obchodzi on 665 rocznicę nadania mu praw miejskich na bazie prawa magdeburskiego, a ślady osadnictwa sięgają IX w., czyli okresu kultury łużyckiej, ale cóż, nie opierajmy się na pierwszym wrażeniu. Ponieważ umówiliśmy się z Ireną w pobliżu zamku, postanowiliśmy zacząć zwiedzanie od właśnie tego najstarszego miejsca – Wzgórza Zamkowego.
Zanim wszakże doszliśmy do zamku, przeszliśmy ścieżką po zboczu wzgórza, wśród macew kirkutu cholerycznego z 1831 roku (w tym to roku wybuchła w Będzinie epidemia cholery, a że akurat zaczynało brakować miejsca na innych cmentarzach, stworzono nowy, na Podzamczu). A było co oglądać, gdyż zachowało się tam kilkaset macew z czytelnym tekstem i symbolami, za to w różnych: stanie (często w kawałkach) i pozycjach (również poziomej i do góry nogami), niestety zakrytych częściowo roślinnością.
Mamy (nikłą niestety) nadzieję, że miasto zadba o tę nekropolię lepiej niż o pozostałe, bo przed wojną było ich cztery, a zachowały się tylko dwie (jedna na terenie miasta Czeladzi). Pozostałe już zmieniły się w trawniczek lub w zajezdnię.
Samo Wzgórze było dość popularnym miejscem tak od IX w., gdy założono tam gród wczesnośredniowieczny, następnie (w XIII w.) wybudowano wieżę zamkową, by kilkadziesiąt lat później powstało tu jedno z Orlich Gniazd – Królewski Zamek w Będzinie. A z rozpędu zbudowano wtedy i kościół św. Trójcy, i mury miejskie. Był to prawdziwy średniowieczny boom budowlany.
Wracając do Zamku, wygląda lepiej niż przed wojną – wtedy były to ruiny, zaś odbudowa nastąpiła w 1956 r. Zamek należy do Orlich Gniazd, mimo że leżał na ich przedmurzu i nie wszystkie zestawienia to uwzględniają.
Zabudowania zamkowe mieszczą w sobie muzeum z niewielką, ale ładnie wyeksponowaną, kolekcją broni białej oraz palnej. Rzecz jasna, nijak nie może się ona równać z bogatymi arsenałami, na które parokrotnie się natykaliśmy, ale w tym przypadku mniej znaczyło więcej – z przyjemnością mogliśmy w spokoju delektować się wykończeniem detali broni, po raz kolejny stwierdzając, że kiedyś byle rzemieślnik był artystą, a teraz jesteśmy zalani chińską tandetą. Ostatnie piętro poświęcone było Bronisławowi Arciszewskiemu – założycielowi będzińskiego studia fotograficznego.
Tu znowu westchnęliśmy wspominając bogactwa maderskiego atelier. Mieliśmy jednoczenie przy tym wzdychaniu świadomość, co wojna i gwałtowne zmiany polityczne mogą zrobić z dobytkiem i dorobkiem artystycznym.
Po opuszczeniu części muzealnej pozostało nam już tylko wspięcie się, po ślimakowych schodach – ślimaczym tempem, na wieżę zamkową, by stamtąd, oprócz centrum miasta, obejrzeć elektrownię „Łagisza”, wzgórze Dorotkę oraz osiedle Syberka. Wedle legendy, miejsce to miało być punktem zbornym osób zsyłanych na Sybir, stąd nazwa. Zwiedzanie zamku zakończyliśmy bardzo dobrymi lodami w przyzamkowej karczmie. Mieliśmy jeszcze chrapkę na podziemia zamkowe (a de facto schron wybudowany w czasie wojny na potrzeby niemieckiej ludności), ale umówienie się tam na zwiedzanie graniczy z cudem.
Już schodząc ze wzgórza przeszliśmy przez resztki zamku dolnego. Były czasy gdy zastanawiano się nad jego odbudową, lecz i czasy, i pieniądze jakoś nie sprzyjały podejmowaniu tego typu decyzji. I tak z zamku dolnego pozostało tylko trochę ruin murów.
W pobliżu wejścia na wzgórze zamkowe mogliśmy jeszcze obejrzeć pomnik upamiętniających śmierć Żydów, zapędzonych przez Niemców do synagogi i spalonych wraz z nią w noc z 8 na 9 września 1939 r.
Będzin – kirkut i zamek
Wpisany pod 2024, cmentarze, fortyfikacje, muzea, Polska, Zagłębie
5 komentarzy do Będzin – kirkut i zamek
5 komentarzy do Będzin – kirkut i zamek
5 odpowiedzi na Będzin – kirkut i zamek
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
- Erynia - Do Brna
- Pudelek - Do Brna
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
starsze w archiwum
Przyjąłem tę argumentację i zmieniłem tagowanie. Mam nadzieję, że za wątpliwości i błędną decyzję nie zostanę skrócony o głowę.
Mnie też się parę razy czytelnicy “zagotowali”. Bo ośmieliłem się źle napisać o ich miejscowości. To w sumie zabawne jak wiele osób wtedy reaguje jakby się im nadepnęło na odcisk 😉 A przecież do takich subiektywnych ocen każdy wizytujący ma prawo, zresztą nie oszukujmy się – praktycznie w każdym polskim mieście można znaleźć “kwiatki” jak na cygańskim osiedlu…
A ja w sumie w Będzinie jeszcze byłem, na razie wystarczył mi Sosnowiec 😉
PS>Ale co tu robi kategoria Górny Śląsk??
Zaraz poprawimy i dodamy kategorię Zagłębie. Jakoś do tej pory nas tam nie widzieli. Co do subiektywnej oceny, zdarzyło nam się raz oberwać za niewystarczająco entuzjastyczny opis Poznania. Akurat mieliśmy pecha i trafiliśmy na remont Rynku i przyległych uliczek… więc nasze wrażenia były jakie były…
Errata: Rynek nie był rozkopany, to kamieniczki zawiodły nasze oczekiwania. Wniosek: nie mieć oczekiwań.
1. Przepraszam, może nas źle zrozumiałeś, ale nie mieliśmy zastrzeżeń do treści krytykującego Będzin wpisu, lecz do jego formy i nastawienia Autorki.
2. Wiem, że jest to Zagłębie i Ślązacy mają mnie prawo skrócić o głowę, ale jak na to nie spojrzeć jest to konurbacja górnośląska.
(patrz: https://pl.wikipedia.org/wiki/B%C4%99dzin
– właśnie toczy się wewnętrzna walka czy wprowadzić do zestawu nazw nowy region czy dać się zabić Ślązakom.
– walka została zakończona, co prawda znalazłem opis granicy śląsko-zagłębiowskiej, który sugeruje, że zamek był po stronie małopolskiej (zagłębiowskiej), ale po drugiej stronie Przemszy był już Śląsk, a jakiś czas później przesunięto granicę na Brynicę, ale… niech będzie.
Tak to bywa śmiesznie z miastami granicznymi.
Akurat małopolskie regiony woj. śląskiego to chyba najbardziej drażliwy temat złego nazewnictwa regionalnego i ani Ślązacy ani Zagłebiacy/Małopolanie bardzo nie lubią, jak ktoś za Śląsk uważa nie-Śląsk 😉 Może nawet bardziej Zagłębiacy 😛 Zresztą przejrzałem blog i pod kategorią “Górny Śląsk” jest np. Żywiec. Lepiej się tym w Żywcu nie chwalić 😛
Swoją drogą od kilku lat “konurbacja górnośląska” wyszła z użytku, obecnie najczęściej używa się określenia “Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia”, co jest może długie, ale bardziej trafne.