Pięknie rozpoczęty dzień kontynuowaliśmy już po drugiej stronie granicy. Przejazd przez granicę zajął nam około 10 minut. Może trwałby dłużej gdyby W. nie ugryzł się w język i na pytanie serbskiego celnika „dokąd jedziecie?” zażartował, że do Prisztiny… (powiedział, że na wakacje…)
Kolejnym miejscem postoju była dla nas pobliska Subotica. Wylądowaliśmy tam, jak zazwyczaj, w środku miasta, a dodatkowo pod komendą policji i w strefie płatnego parkowania… W. oczywiście, jak w dym, ruszył z pytaniami na policjanta. Ten odpowiedział mu świetną angielszczyzną i poinstruował go co do zasad parkowania, zakupu biletów i bankomatów. Parking był dosyć tani, około 35 dinarów za godzinę.
Rzecz jasna, zwiedzanie zaczęliśmy od informacji turystycznej. Tam spotkaliśmy Włocha, który spędzał wakacje w sposób podobny do naszego, tyle że jechał od siebie przez całe Bałkany do Rumunii. Po krótkiej pogawędce (wymiana doświadczeń) ruszyliśmy na miasto.
Na pierwszy ogień poszedł Ratusz. Już z zewnątrz wyglądał zachęcająco, ale to, co zobaczyliśmy w środku przeszło nasze oczekiwania. W historycznych murach spodziewaliśmy się współczesnych wnętrz, a tu miła niespodzianka — wszystko pomalowane w pięknie kolorowe wzory regionalne. (zresztą nie była to cecha jedynie ratusza — inne budynki administracji rozpoznać można było po równie pięknych wzorach). Ponadto, trafiliśmy na ichniejsze dożynki, i zwiedzając (chyba prawem kaduka) kolejne otwarte sale, zręcznie lawirowaliśmy między kelnerami (te kołacze wyglądały apetycznie), policją z psami (ochrona VIP-ów musi być!) i resztą obsługi. Zezwolił nam, i częściowo nas oprowadzał, miły Pan, który był kiedyś w Polsce na jednym z festiwali ludowych i mile te odwiedziny wspominał.
Na ichniejszej starówce natknęliśmy się na ludową orkiestrę i mieszkańców odzianych w stroje ludowe. Całkiem sympatyczne to było. Kamienice secesyjne zachwycały.
Biorąc pod uwagę, że w okolicy mają jeszcze jezioro i sporo piwniczek z boskim trunkiem, można by tam jeszcze wrócić…
Subotica
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Bura (Bora) i powrót
- Stećci i jeziorka
- Wykopaliska i twierdze
- Split
- Brela
- Trogir
- Trasa do Breli
- Powrót ze Słowacji
- Bankomat i degustacja
- Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
- Forza d’Agro i powrót
- Sant’Alesio i Savoca
- Taormina i Castelmola
- Syrakuzy
- Wokoło Etny
- Wąwóz Alcantara
- Pępek, bikini i kwatera
- Caccamo
- Jaskinia i statek
- „P. Depresja”
- Monreale i Corleone
- Cefalù – historyczne
- Cefalù – hotel i spacer
- Droga na Sycylię
- Sery polskie i szwajcarskie
- Dworek i nostalgia
- Birsztany
- Rumszyszki (Rumšiškės)
- Augustów
- Prusowie
- Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
- Supraśl
- Toszek
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
starsze w archiwum

