Tetovo wygląda na najbardziej albańskie miasto w Macedonii – ponad połowa mieszkańców to Albańczycy. Jednak nie to było przyczyną naszej wizyty w tym mieście. Byliśmy ciekawi Meczetu Paszy zwanego nie bez przyczyny kolorowym. No i był, ale o tym później.
Wystartowawszy późną porą spod kanionu Matki, szukaliśmy w Tetovie noclegu. Przed centrum Hotel Dinamika za 40€, w centrum inny za 60€, i dopiero przy wyjeździe z miasta Hotel Emka za 35€, za to z wielką wanną i nie palącymi się lampkami (wszystkie żarówki z wyjątkiem jednej były wykręcone) oraz wypadającymi oknami, których nie dało się otworzyć (wisiały na jednym zawiasie — W. miał refleks i złapał). Klimatyzacja działała, za to telewizor miał kilkanaście programów – wszystkie czerwone i bez dźwięku, a restauracja otwarta do 22:00. A propos restauracji, Erynia wparowała tam o 21:40 i poprosiła o menu. Kelner odmówił, stukając w zegarek. A czy można się napić? Można. Z przyzwyczajenia (ten alkoholizm!) i rozpędu zamówiła kieliszek Vraneca. Kelner z wyraźną niechęcią i obrzydzeniem na twarzy przyniósł Chardonnay Stobi w zakręconej buteleczce 0,25l. Spytał: „OK?”. „Not OK!” — rzekła Erynia, zastanawiając się czy ma popijać wino (na dodatek nie to, co zamówiła) „z gwinta”. Nie zdążyła wyjaśnić o co chodzi, bo kelner porwał butelkę i sobie poszedł. Przy śniadaniu, ten sam kelner (po papierosku i w znacznie milszym nastroju) wyjaśnił, że wczoraj trafiliśmy na ostatni dzień ramadanu… „Za to dzisiaj jest bajram (ichniejsze święto po ramadanie) i można wszystko.” — dodał. Wzajemnie się poprzepraszaliśmy i reszta śniadania upłynęła w miłej atmosferze.
Na plus obsługi należy zaliczyć fakt, że recepcjonista załatwił nam serwis samochodu mimo bajramu – ale mechanik był Macedończykiem, a nie muzułmaninem (Albańczykiem) więc pracował. Co prawda recepcjonista obiecywał, że rano pojedzie z nami, ale w efekcie zostawił nas kolegom, którzy załatwili nam taksówkę, która zaprowadziła nas (za 150MKD) tam gdzie z GPS trafilibyśmy sami, ale lepiej było pojechać z kimś kto zna miejscowe obyczaje. Obyczaje, obyczajami, ale z językami gorzej. Na miejscu Erynia zapytała z nadzieją: english, français, italiano? Na co pan odpowiedział: macedonian, albanian, turkish i po chwili namysłu dodał: deutsch. Poprzestaliśmy na językach słowiańskich (każdy swoim). Mechanik obejrzał samochód i stwierdził, że trzeba wstrzyknąć trochę gliceryny żeby z przodu nie skrzypiało, a tył mogą zrobić w serwisie, w Skopie bo guma przy lewym tylnym wahaczu (w miejscu, które było robione w Serbii) dokonała swego żywota. Ponieważ W. wiedział, że naprawa tego uszkodzenia wymagałaby rozprucia wszystkich spawów z takim trudem stworzonych, to tylko spytał czy to może uniemożliwić dalszą jazdę. Mechanik stwierdził, że nie, ale będzie się tłukło — a przynajmniej W. tak to zrozumiał. Erynia miała nadzieję, że lepiej rozumie niż mówi w obcych językach. Nadzieja jest dobrą matką…
W miasteczku oprócz mechanika zobaczyliśmy również najpiękniejszy, z dotychczas oglądanych, malowany meczet i odwiedziliśmy ośrodek bektaszytów — Harabati Baba Tekke. Klasztor Derwiszy wygląda na nieco podupadły (jeszcze się nie podniósł po pożarze i „sympatycznych” wizytach islamskich radykałów) za to porozmawialiśmy chwilę z sympatycznym duchownym (Babą), który podał nam namiary na stronę internetową i kilka „derwiszowych” miejsc w Europie.
Miasto zaskoczyło nas jeszcze olbrzymią ilością śmieci, wyrzucanych bezpośrednio do rzeki, w samym centrum kilkadziesiąt metrów od meczetu. Co prawda i u nas wyławia się od czasu do czasu opony z Wisły, ale kanapy, klozety, gruz i regularne śmieci wrzucane hurtowo do rzeki (choć nie tylko do rzek) to jednak dużo większy kaliber.
—
PS. W sklepie fotograficznym spytaliśmy o filtr polaryzacyjny.
Usłyszeliśmy, że w Tetovie takich nie ma.
2 odpowiedzi na Tetovo
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Bura (Bora) i powrót
- Stećci i jeziorka
- Wykopaliska i twierdze
- Split
- Brela
- Trogir
- Trasa do Breli
- Powrót ze Słowacji
- Bankomat i degustacja
- Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
- Forza d’Agro i powrót
- Sant’Alesio i Savoca
- Taormina i Castelmola
- Syrakuzy
- Wokoło Etny
- Wąwóz Alcantara
- Pępek, bikini i kwatera
- Caccamo
- Jaskinia i statek
- „P. Depresja”
- Monreale i Corleone
- Cefalù – historyczne
- Cefalù – hotel i spacer
- Droga na Sycylię
- Sery polskie i szwajcarskie
- Dworek i nostalgia
- Birsztany
- Rumszyszki (Rumšiškės)
- Augustów
- Prusowie
- Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
- Supraśl
- Toszek
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
starsze w archiwum


Jaruto,
Raczej to pierwsze – w Tetowie większość mieszkańców to muzułmańscy Albańczycy. Dla odmiany, Ochryda była była wymieciona, że aż miło. Ale o tym jeszcze napiszemy.
No, przygody to mieliście nieliche. Zastanawiam się, czy to wpływ turko-bałkańskich zaszłości, czy bałagan ogólno-słowiański. I raczej byłabym skłonna przyjąć to ostatnie tłumaczenie. Póki nie jesteśmy do tego zmuszeni (choćby ekonomicznie), to bliżej nam na Dzikie Pola, niż na Pola Elizejskie.