Praca W., w trybie niezupełnie regularnym, ma swoje zalety. Jak się do tego dołożyło 2 dni urlopu oraz fakt że dawno nas na północy nie widzieli, to kierunek zrobił się sam. Właściciel nie miał nic przeciwko, wręczył nam klucze oraz długą listę rzeczy do zrobienia na zamknięcie sezonu.
Jak zwykle przed wyjazdem na Kaszuby Erynię zaczęło boleć gardło – to taka jej świecka tradycja – W. udało się ją jednak zwlec z łoża boleści, i dzięki temu dotrzeć do Parszczenicy godzinę po północy. Jako że trzeba to było odespać, dzień pierwszy przeznaczyliśmy na popałętanie się po okolicy, w tym na wypad do sklepu w Brusach po chleb. Piekarnia tamtejsza ma ładną stronę w internecie. Niestety, chleb na zdjęciach był znacznie lepiej wypieczony. To jest obsesja W. pamiętającego jak wygląda i smakuje dobrze wypieczony chleb z prawdziwej piekarni. Dzisiaj prawie wszyscy sprzedają ciasto niedopieczone ale ten który kupiliśmy w smaku był nawet smaczny i nawet pachniał. W. wywalczył (czytaj: podrywał skutecznie ekspedientkę) by nie zabito go (znaczy chleba) włożeniem do plastikowej torby, bo i to się zdarza! Wracając ze sklepu zatrzymywaliśmy się często w laskach by sprawdzić czy może nie znalazłby się jakiś grzyb jadalny – znalazło się parędziesiąt (podgrzybki, kozaki, maślaki, opieńki) więc popołudnie wypełniło się czyszczeniem i obróbką tychże, przerywane epitetami Erynii, co zrobi W., jak ten przyniesie więcej maślaków. Czyściło się je parszywie. Wieczorem podeszliśmy jeszcze do sąsiadów gdzie W. postanowił kupić mleko od krowy (nie „ze sklepu”), bo praktycznie tylko takie pija – bez gotowania! – (więc robi to bardzo rzadko) i jaja od kur. Przy okazji, postanowił „kupić” nowego psa sąsiadów i zabrał ze sobą kiełbasę – pies, mimo oporów, dał się trochę obłaskawić. Obłaskawiać za to nie trzeba było kota sąsiadów, który, jak tylko zobaczył świecące się w oknach światła, przyszedł do nas, gromkim miaukiem domagając się papu. Papu się znalazło, a kicia o wdzięcznym imieniu Krzykacz (nadanym przez właścicieli) domagała się kolejnej porcji karmy. Co jak co, ale kot zna pojemność puszki.
PS. Grzyby zbierał W., Erynia szalała z aparatem. Jedliśmy tylko jadalne (a przynajmniej tak wygląda).
Kaszubskie grzyby
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia o Most, jeziora i Bory
- Pudelek o Most, jeziora i Bory
- w. o Most, jeziora i Bory
- Erynia o Most, jeziora i Bory
- Pudelek o Most, jeziora i Bory
- Erynia o Trasa na Kaszuby
- Pudelek o Trasa na Kaszuby
- w. o Akwileja
- Pudelek o Akwileja
- w. o Akwileja
- w. o Akwileja
- Pudelek o Akwileja
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Lipusz, Sominy i Płotowa dwa
- Dwa dworki i chałupa
- Most, jeziora i Bory
- Dzień lenia i spacery
- Równonoc w kręgach
- Trasa na Kaszuby
- Akwileja
- Murano
- Bazylika i trzy muzea
- Plac św. Marka i Pałac Dożów
- Jaskinie Caglieron i Vittorio Veneto
- Treviso
- Villa Foscarini Cornaro
- Chioggia
- Ogrody Boboli i Pałac Pittich
- Muzeum i flaki
- Dwa kościoły, wilki i tatar
- Most, kościół i cud-galeria
- Piękno kościelne i mięsne
- „Wstęp” do Florencji
- San Miniato
- Monteriggioni i San Gimignano
- Val D’Orcia i Pienza
- Etruskowie i okolica
- Contrady Sieny
- Siena
- Spanie w klasztorze
- Toskańskie termy i wina
- Wariactwo urodzin
- Ceprostradą…
- Jaskinia neandertalczyków
- Malarze i wina
- Tokajskie judaika
- Wina, octy i ryby
- Mád – wieczorem
- Pałac Gorzanów
- Kłodzko
- Parę pałaców
- Kolorowe Jeziorka
- Jawor, browar i ruiny
- Kamieniołom i trzy zamki
- Kościół i kurhan
- Kościoły ryglowe
- Targ i kościół
- Koza i kościoły
- Łupki, woda i Lasek
- Sucha Beskidzka
- Wadowice
- Pałac Bulowice
- Polanka Wielka i Osiek
- Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- Rajski Pałac
- Parę ogrodów
- Wspomnienia o bazarach [2]
- Gorce
- Krapkowice i Rogów Opolski
- Oleśnica
- Dobra i Boguszyce
- Co mieć w aucie?
- Dwa jarmarki
starsze w archiwum