browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Bari

do albumu zdjęć

Bari

W planach mieliśmy Bari, ale ku naszemu zdumieniu GPS okazał się niesubordynowanym i wywiódł nas dwadzieścia kilka kilometrów dalej, na ulicę o takiej samej nazwie, ale do innej miejscowości. Uśmiani, zawróciliśmy. Udało nam się zaparkować w Bari(!) obok normańsko-szwabskiej twierdzy (Castello Normanno-Svevo), od której zresztą rozpoczęliśmy zwiedzanie. Muzeum nie było jakoś specjalnie wyposażone, ale warto było zobaczyć fragmenty kapiteli czy płaskorzeźb. Robota kamieniarska stała na wysokim poziomie – jak to w rzymskim imperium. Następnie przeszliśmy, o rzut beretem, na stare miasto (città vecchia). Tradycyjnie trafiliśmy na sjestę, więc i kościoły były zamknięte. Zamknięta była i bazylika św. Mikołaja, w której to, poza świętym Mikołajem – patronem miasta, pochowana została Bona, królowa Polski pochodząca z włoskiego (mediolańskiego) rodu Sforza. Niewtajemniczonym przypominamy, że była ona żoną Zygmunta I Starego, a po jego śmierci wróciła w strony rodzinne i tutaj została aż do śmierci. Różne o niej chodziły słuchy, mniej lub bardziej pochlebne, ale faktem jest, że w Polsce pozostała po niej włoszczyzna.
Cóż, nie dane nam było dopełnić patriotycznego obowiązku. Nie mieliśmy też okazji zobaczyć mieszkanek Bari, wyrabiających ręcznie orechiette w zaułkach – może też celebrowały sjestę. Nie zobaczyliśmy też jeszcze paru innych ciekawych miejsc – może kiedyś tam wrócimy dooglądać, mimo że sama starówka niespecjalnie nas zachwyciła. Budynki w większości nie były jakoś specjalnie urodziwe, za to często miały mury i bramy wymazane sprejem, dodajmy do tego łup-muzyczkę dochodzącą z okolicznych kawiarni i restauracji oraz wszechobecne skutery, a w nas narastało przekonanie, że niespecjalnie chcemy tu być. Rzuciliśmy jeszcze okiem na port, a następnie przeszliśmy jeszcze dużo urodziwszym Corso Emmanuele II, które wszakże nie zachwyciło nas na tyle, byśmy zechcieli tu zostać dłużej. No nie przepadamy za dużymi miastami. Wróciliśmy zatem do samochodu i pojechaliśmy do Trani.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.