Po zakwaterowaniu się w Willi Nestor zdążyliśmy jedynie obejrzeć najstarsze w Polsce arboretum. Co prawda ma 32 hektary, ale da się je obejść w godzinę – nie to, co Wojsławice. Może i zapalony botanik spędził by tam więcej czasu, gdyż różnorodność szaty roślinnej jest ponoć największa w Polsce, ale dla przeciętnego zjadacza chleba „wszystko jest zielone, oprócz paru odcieni brązu”. My plasujemy się gdzieś pośrodku, więc spacer sprawiał nam dużą frajdę, do czasu, gdy znalazły nas komary. W Arboretum jest bowiem trochę terenów jeziorkowato-podmokłych traktowanych ekologicznie, w efekcie czego i komary mają gdzie się lęgnąć. Dla nich frajda, a dla nas powód do przyspieszenia kroku i opuszczenia parku. Zanim jednak opuściliśmy park z przyjemnością wczytywaliśmy się rozwieszone na cisach wiersze, pochodzącej z Kórnika noblistki – Wisławy Szymborskiej.
Ponieważ parking przy pałacu był płatny, bez względu na to czy pałac był otwarty czy nie, wracając na parking na Rynku mieliśmy okazję obejrzeć kapitułę i sam Rynek – czysty i cacany, ale oprócz paru sklepów i lodziarni nie było otwartych restauracji (sobota i sezon weselny). W efekcie Willa Nestor – nie mając konkurencji – wystawia ceny cokolwiek przesadzone zarówno na jedzenie jak i pokoje. Erynia aż zastanawiała się nad rezygnacją z rezerwacji i poszukania gdzieś czegoś lepiej jej pasującego W. trochę ostudził jej zapędy tłumacząc, że „gdzieś” i „czegoś” można będzie szukać długo i bez efektu, więc zostaliśmy w pokoju z meblościanką z wczesnych lat 90′ (w czasach swojej młodości niewątpliwie była luksusowa), urządzeniami elektrycznymi z uszkodzonymi wtyczkami/wyłącznikami, luźno osadzonymi w ścianach gniazdkami (na szczęście nie wszystkie), przetartą ze starości i łataną gdzieniegdzie pościelą, Wi-Fi działającym w pokoju „teoretycznie”. Zapytaliśmy kelnerkę (pełniącą również obowiązki recepcjonistki) o wystrój: podobno wszystkie pokoje mają tego typu umeblowanie z wcześniejszych lat, pochodzące zresztą z domu właścicielki, gdyż ta ostatnia chciała stworzyć w nich domowy nastrój i atmosferę… Hm… Jedynym jasnym punktem była biblioteczka – tutaj nie można się było do niczego przyczepić, co prawda jest niewielka, ale eklektyczna: od studenckiego podręcznika do chemii (Chemia ogólna i nieorganiczna; Adam Bielański), przez Homera, albumy malarstwa i historię Polski do Dickensa. Może i właścicielka jest oszczędna, ale jest też niewątpliwie erudytką. Oboje mieliśmy lekturę do poduszki.
Śniadanie wynagrodziło nam wszystkie niedogodności z nawiązką. Smaczne, podane elegancko na firmowej porcelanie i w ilościach nie do przejedzenia. Świeża jajecznica (przygotowana gdy zasiedliśmy do stołu) w podgrzewaczu, kilka rodzajów pieczywa w koszyczku, talerz serów i wędlin (z przewagą wysokogatunkowych), jogurt w pucharku, w kolejnym pucharku świeże maliny i borówki, sok owocowy w dzbanku, herbata i kawa do wyboru. Gdzieś tam jeszcze na obrzeżach stołu pętał się pomidorek, serek ze szczypiorkiem, dżemik, płatki kukurydziane i mleko do ich zalania. Z trudem wyturlaliśmy się zza stołu, a pora już była wielka bo czekał na nas pałac w Kórniku. Spakowaliśmy więc graty i podjechaliśmy w pobliże pałacu – parking na rynku jest bezpłatny, a 100m dalej już trzeba płacić – i poszliśmy obejrzeć jego wnętrza.
A było co oglądać.
Niemcy potraktowali pałac jak własny, Rosjanie do niego nie dotarli więc i zniszczenia wielkie nie były. Można było obejrzeć jak to dawnymi czasy wyglądało: od podłóg, pięknie wyłożonych różnymi gatunkami drewna, po meble i obrazy. Można też było robić zdjęcia, więc oboje poszaleliśmy (trochę!). Wśród natłoku mebli, obrazów, artyzmu podłóg, ścian i sufitów można też było znaleźć urywki wspomnień rodziny właścicieli. Erynii spodobał się ten urywek:
Ta to ma zapędy pozytywistyczne…
Po obejrzeniu pałacu przeszliśmy się jeszcze promenadą pięknie poprowadzoną nad jeziorem. Świetny pomysł gospodarzy miasta.
Kórnik
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Bura (Bora) i powrót
- Stećci i jeziorka
- Wykopaliska i twierdze
- Split
- Brela
- Trogir
- Trasa do Breli
- Powrót ze Słowacji
- Bankomat i degustacja
- Malá Tŕňa i Veľká Tŕňa
- Forza d’Agro i powrót
- Sant’Alesio i Savoca
- Taormina i Castelmola
- Syrakuzy
- Wokoło Etny
- Wąwóz Alcantara
- Pępek, bikini i kwatera
- Caccamo
- Jaskinia i statek
- „P. Depresja”
- Monreale i Corleone
- Cefalù – historyczne
- Cefalù – hotel i spacer
- Droga na Sycylię
- Sery polskie i szwajcarskie
- Dworek i nostalgia
- Birsztany
- Rumszyszki (Rumšiškės)
- Augustów
- Prusowie
- Wiadukty, Trójstyk i Puńsk
- Supraśl
- Toszek
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
starsze w archiwum


