Na Dzień Dziecka wypadł nam pierwszy dzień degustacyjny w naszych ulubionych winiarniach. Na początek dnia zaplanowaliśmy, wspólnie z naszym ulubionym prowadzącym, degustację u Patriciusa. Przez lata naszej znajomości Adam awansował na szefa sprzedaży i marketingu, i jest nam bardzo miło, że nadal znajduje dla nas czas, by porozmawiać przy degustacji. A było o czym, bo oprócz przednich win, mógł również pochwalić się trzymiesięczną córką.
{Opis win z degustacji}
Niestety W. mógł jedynie wąchać (i „wylizywać kieliszek”). Ograniczyło mu to doznania estetyczno smakowe, ale umożliwiło prowadzenie samochodu (0,000‰) – bez „tego” urządzenia do Tokaju nie jeździmy. W efekcie, po degustacji mogliśmy wstąpić na jak zwykle bardzo dobre jedzonko do Lebuja. Najedzeni zajrzeliśmy do sklepiku obok restauracji, gdzie zostaliśmy praktycznie w drzwiach rozpoznani „A to wy!” i rozmowa dalej już przebiegała w bardziej przyjacielskiej atmosferze. Po pierwszej części dnia – degustacyjno-jedzeniowej – Erynia zaordynowała: „do domu i spać”. OK, w końcu degustowała więcej, a i dobre jedzenie rozleniwia.
Po drobnym śnie gotowi na degustację stawiliśmy się u Árvaya. Jak zwykle w miłej i przyjacielskiej atmosferze spędziliśmy czas na rozmowie i próbowaniu win wszelakich. {Opis win z degustacji}
Oprócz win mogliśmy potestować wiśnie i czereśnie, które akurat pokrywały drzewa w sadzie i przy ulicy – też były smaczne!
Po degustacji wszelakiej W. znowu miał 0,000‰ (popsuty ten miernik czy co?) więc mogliśmy wrócić na kwaterę wystarczająco wcześnie by móc jeszcze pójść na drobny spacer do zalanego wodą kamieniołomu i wrócić pod pomnikiem chrystusikowatym.
Kamieniołom W. nie zachwycił. Woda taka sobie, z roślinkami tu i ówdzie, wyglądająca jakby na przeważającym obszarze była płytka. Nie czuł się zachęcony do ponownego, bardziej mokrego odwiedzenia kamieniołomu. Nie można było tego natomiast powiedzieć o wzgórzu „pod Chrystusikiem”. Oboje doszliśmy do wniosku, że trzeba tam będzie wrócić za dnia ze względu na piękną panoramę – nie dotarliśmy, pogoda się popsuła.
Dzień Dziecka z winem
5 odpowiedzi na Dzień Dziecka z winem
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Kozie sery i lenistwo
- w. - Kozie sery i lenistwo
- Pudelek - Kozie sery i lenistwo
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
- Erynia - Do Brna
- Pudelek - Do Brna
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
starsze w archiwum
Przyznaje się, że ja także często kupuję na Węgrzech tanie wina. Mam takie ulubione, słodkie (choć zazwyczaj takich nie pijam), które kosztuje około 4 złotych. Po prostu węgierskie tanie wina i tak są dobre, więc po co przepłacać? 😀
5 litrowego baniaka chyba nigdy kupowałem, choć na kilka osób może to być ciekawe przeżycie 😀
Tu już nawet nie chodzi o cenę (też nam się zdarza kupować wina z kategorii stołowych, w cenie im odpowiadającej 😉 ), a o opakowanie. Po kilku tygodniach w plastiku, wino smakuje paskudnie. Jak ktoś kupuje kilka pięciolitrowych baniaków, to albo robi dużą imprezę, albo na dłuższą metę będzie cierpiał…
Eee, jak w plastiku to kupić od razu do wypicia 🙂 Z napojami w plastiku uważam, od kiedy kilka lat temu burcak wypalił mi w pokoju i zapach wina czuć było przez kilka tygodni potem 😀
A to przygoda! Ale za to jakie masz wspomnienia 🙂
Dostępne kiedyś „Wino” – patykiem pisane – teoretycznie nie może być nazywane winem, ale całe pokolenie się na nim wychowało. Mnie się ono jednak zawsze kojarzyć będzie z człowiekiem je lubiącym. I podobnie kojarzy mi się wino z plastiku z… człowiekiem je lubiącym.