Śniadanie przeszło nasze oczekiwania, wprost wyśmienite, na poziomie wielkopolskim, a dalej to już było szaleństwo. W. w swej złośliwości przeszedł samego siebie. Erynia co prawda zasugerowała wcześniej by wybrał kilka cerkiewek na Szlaku Architektury Drewnianej, ale nie spodziewała się jedenastu punków nie licząc tego „po drodze”. Tym razem mieliśmy wiele szczęścia bo była akurat niedziela i wiele z kościołów i cerkwi było otwartych – już lub jeszcze. Zaczęliśmy od cerkwi pw.św.Michała Archanioła w Mochnaczce Niżnej. Odrestaurowana, przez co koloryt i ścian i ikon był interesujący. Jadąc dalej, w Czyrnej w bok od drogi, po przejściu przez mostek, można dojść do uroczo położonej na zboczu greckokatolickiej cerkwi św.Paraskewii (obecnie kościół rzymskokatolicki pw.Niepokalanego Serca NPM), jak można to czemu nie – szczególnie że też był otwarty i ładnie wyposażony. Wracając, Erynia zachwyciła się szumem płynącego pod kładką strumyczka – czemu nie, płynął i szumiał. W. takie rzeczy nie ruszają, chyba że chodzi o bród, który należy przejść bądź przejechać samochodem. Ten to jest pragmatyczny do bólu. W Piorunce trafiliśmy akurat na ludzi wychodzących z cerkwi pw.św.św.Kosmy i Damiana (obecnie kościoła Rzymskokatolickiego pw.Matki Bożej Różańcowej). Niestety ikonostas był „nieobecny”, a nie mieliśmy kogo spytać, bo wszystkim się śpieszyło by zamknąć podwoje i jechać do kolejnej kasy. Możliwe że była w Bereście, bo do greckokatolickiej cerkwi parafialnej św.św.Kosmy i Damiana (obecnie kościół parafialny rzymskokatolicki Matki Boskiej Nieustającej Pomocy) dotarliśmy gdy ludzie dopiero się zbierali. I znowu musieliśmy się śpieszyć z oglądaniem wystroju wnętrza, za to mieliśmy dużo czasu na oglądanie zabudowań z zewnątrz – szczególnie interesująca była wolnostojąca dzwonnica i cmentarz na którym można było znaleźć jeszcze parę starych nagrobków. Z ciekawostek można jeszcze dodać, że cerkiew ta leży na szlaku konfederatów barskich. Parę minut dalej była greckokatolicka cerkiew filialna (obecnie takiż kościół) pw.św.Michała Archanioła w Polanach. Niestety, tutaj już pocałowaliśmy klamkę. Nie zabawiliśmy więc tam zbyt długo i ruszyliśmy do Ropy, po drodze zatrzymując się w Wawrzce, przy też zamkniętej kaplicy. A w samej Ropie, co prawda stukanie w dźwierza kościoła pw. św. Michała Archanioła pozostało bez odzewu, ale podwoje restauracji w oficynie Dworu były otwarte więc trochę kalorii wchłonęliśmy – smaczne były. Sam Dwór wygląda na „w remoncie”, ale w oficynach można i pojeść, i (chyba) pomieszkać. Zaraz obok stała odrestaurowywana ruinka i rozrzucone po drobnym parku miniatury kościołów i cerkwi z okolicy. Jadąc dalej W. zauważył ze zdziwieniem, że przestawianie GPSa zaprowadziło go do Szymbarku k.Gorlic, który w pierwotnej wersji trasy był „za daleko” i przez to miał być „na zaś”. Okazał się „na już” i to zarówno Kasztel jak i Skansen. Dziwne, ale o ile w Kasztelu było trochę turystów o tyle Skansen świecił pustkami, a zarówno jedno jak i drugie miejsce warte jest obejrzenia. I nic nie zmienia fakt, że w kasztelu, ze względu na jego historię, nie ma praktycznie rzeczy z oryginalnego wyposażenia, a skansen wymagałby miejscami większych napraw (słomiane dachy się sypią).
W kasztelu wartym wzmiankowania są bardzo ciekawe wystawy oraz ludzie, z którymi z przyjemnością można porozmawiać nie tylko o wystawach – więc porozmawialiśmy z wielką przyjemnością. Przy Kasztelu jest również restauracja (wydzierżawiona prywatnej osobie) ponieważ jej jednak nie odwiedziliśmy wiec nie będziemy o niej pisać. Na koniec zajrzeliśmy jeszcze w Szymbarku do kościoła pw.św.Wojciecha Biskupa z bardzo ciekawą wystawą muzealną zorganizowaną w zakrystii. Były w niej również obrazy/ikony z pobliskich cerkwi, ale dowiedzieliśmy się również, że niektóre ikony z kościoła zostały skradzione parę lat temu i do dzisiaj nic o nich nie wiadomo. Aż baliśmy się robić zdjęcia by nie zachęcić kolejnych złodziei. Z Szymbarku ruszyliśmy dalej do Bielanki gdzie obejrzeliśmy „pełnoprawną” cerkiew pw.Opieki Najświętszej Marii Panny. Oprócz cerkwi „starej” była w pobliżu również i „nowa” – zamknięta i nie tak ładnie wyposażona – oraz parę ciekawych starych zabudowań, które oczywiście Erynia musiała obejrzeć (przez obiektyw). Kolejnym przystankiem były Łosie, a właściwie greckokatolicka cerkiew Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Łosiu. Obok niej była zagroda maziarska – niestety zamknięta. Kilka kilometrów dalej obejrzeliśmy, niestety tylko z zewnątrz, greckokatolicką cerkiew św.Łukasza Ewangelisty w Leszczynach.
Za to na cmentarzu przycerkiewnym było parę ciekawych nagrobków i pomników. Powoli zamykaliśmy trasę, w końcu trzeba było jeszcze wrócić do Chrzanowa. Ostatnią z cerkwi była grekokatolicka cerkiew pw.św.Paraskewii w Nowicy. W przedsionku W. zobaczył sznurki od dzwonów – w większości przypadków są już napędy elektryczne – i zapytał (żartem) oprowadzającą czy by nie zadzwonić. Pani odpowiedziała, że lepiej nie bo we wsi pomyślą, że ktoś umarł – wtedy odzywa się dzwon. Drugim przypadkiem jest jeszcze Pascha (czyli prawosławna Wielkanoc). Obok cerkwi zobaczyliśmy ciekawostkę – budynek Stowarzyszenia Kamieniarzy Magurycz, ze zdjęciami przykładowych ich wytworów. Niedaleko od cerkwi zoczyliśmy jeszcze kaplicę i stojący w pobliżu niej budynek Bractwa Młodzieży Greckokatolickiej „Sarepta”.
Po wyjeździe z Nowicy Erynia zaczęła domagać się cmentarza – miał być! W. nie pamiętał czy nie wykasował go z trasy GPS i w okolicy Magury wtarabanił się pod schronisko drogą nie całkiem otwartą (inne samochody już tam stały). Osoba, którą spytaliśmy o cmentarz i „co tu jest?” tak trochę niewyraźnie kręciła, że aż W. się zastanawiał czy to schronisko „w remoncie” nie było zasiedlonym tymczasowo pustostanem. Ale co tam, najważniejsze, że wskazano nam drogę i Erynia dorwała się do cmentarza numer 60 na Przełęczy Małastowskiej, także projektu Dušana Jurkoviča. Cmentarz numer 59 w Przysłupie odpuściliśmy ze względów czasowych – trzeba było wracać. Czas był najwyższy, a i głód także zaczął dawać znać o sobie. W. parę razy zatrzymywał się przy różnych paśnikach, ale coś zawsze nie grało. W końcu skręcił do Zajazdu Relax w Ciężkowicach gdzie zjedliśmy oboje dwudaniowy obiad w sumie za 50zł – aż dziwne, że to jest jeszcze w Polsce możliwe!
Beskid Niski – słonecznie
Wpisany pod 2018, cmentarze, fortyfikacje, Małopolska, pałace, Polska, skanseny, świątynie
1 komentarz do Beskid Niski – słonecznie
1 komentarz do Beskid Niski – słonecznie
Jedna odpowiedź na Beskid Niski – słonecznie
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
starsze w archiwum
Część miejsc oczywiście kojarzę, ale np. cerkiewek z pierwszej części tekstu to jeszcze nie odwiedziłem 😛 Dużo tego tam jest…
Ta Magura i wiecznie rozbudowywane schronisko budzi moje bardzo mieszane uczucia…