browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Funchal – spacer

do albumu zdjęć

spacer przez Funchal

Rzec można, że plan naszego spaceru ułożyła pogoda. Przy śniadaniu (brytyjskim – w końcu Anglików była tu większość) zastanawialiśmy się co począć z tak „miłym dniem”. W nocy była burza, a niebo szare co rusz obdarzało ziemię deszczem bardziej lub mniej drobnym. Brak planów to dobry punkt startu, więc bez wielkich obciążeń i oczekiwań wybraliśmy zwiedzanie miasta. Do centrum Funchal było mniej niż trzy kilometry, a i deszcz jakby przestał padać, więc wrzuciliśmy na grzbiety nieprzemakalne kurtki i ruszyliśmy w dół, w kierunku nabrzeża. W. wymyślił sobie trasę – wzdłuż brzegu do fortu São Tiago i powrót górą przez miasto. I wszystko byłoby właściwie proste, miłe i ciekawe gdyby nie przelotne (he, he…) opady. Do portu zeszliśmy prawie susi, ale już przy falochronie – był to mur wysoki na kilka(naście?) metrów – nie mogliśmy przejść zbyt daleko bo strażnik na bramkach stwierdził, że dalej jest niebezpiecznie. Fakt, czasami przez te mury przelatywały fale. Pozostało nam jedynie wygłaskać dwa spotkane na szczycie muru koty (W. oczywiście musiał znaleźć i schodki, i koty) i poobserwować żywioł z daleka. Ruszyliśmy dalej po nabrzeżu portu i mariny już mniej narażonych na wysokie fale.
przy muzeum Cristiano Ronaldo

przy muzeum CR7

Zaraz na samym początku portu natknęliśmy się na muzeum CR7 (Cristiano Ronaldo, ponoć gra z 7.). Do środka nie zaglądaliśmy, żadne z nas specjalną atencją nie darzy piłki nożnej (tak, Chłop jest dziwny), ale trudno było nie dostrzec stojącego przed muzeum posągu piłkarza. W. (by lepiej uchwycić postać) aż przyklęknął w kałuży, a Erynia w tym czasie zachwycała się oglądając wytarte do błysku miejsca posągu, a były to: dłonie, stopy i… przyrodzenie – to by się nawet zgadzało, wielbiciele będący dziećmi kontentują się stopami, płci męskiej dłońmi, a CR7 ma również i wielbicielki…
Brak wody oceanicznej wynagrodziło nam niebo, rosząc nas deszczem od czasu do czasu. Był on jednak drobny, tak że do Zona Velha (Starego Miasta) doszliśmy prawie jednym ciągiem, zatrzymując się jedynie by zrobić zdjęcia lub pojeść lody – dobre były, szczególnie owocowe, ale i tak konsystencją przegrywały z tureckimi. Drugie „prawie”, to było muzeum wojskowości Madery, usytuowane w pałacu św.Wawrzyńca, „okupowanym” przez wojsko. Pałac z zewnątrz przypominał raczej fort, co nawet dobrze komponowało się z tematyką placówki. Cała ekspozycja (trochę broni z dawnych czasów i parę tablic) mieściła się w dwóch salkach. Fotografować nie można było, specjalnie i nie było czego.
stare miasto i fort

stare miasto i fort

Po dotarciu do starego miasta – Zona Velha – już tak pięknie nie było. Przeszliśmy się paroma uliczkami tworzącymi tę dzielnicę, podziwiając kolorowe drzwi, które były jednym z punktów podjętej przez władze rewitalizacji podupadającej dzielnicy. Po dotarciu do fortu (Fortaleza de São Tiago) obejrzeliśmy jedynie rozbryzgi fal i zaczęło lać. Przed ulewą schowaliśmy się w dostrzeżonej wcześniej (przez W.) restauracji Arsenal gdzie wraz ze spotkaną polską parą raczyliśmy się wszelakimi darami morza, popijając je winem. A za oknem ulewa prawie jak oberwanie chmury. W. dzień wcześniej wynalazł na „pogodynce”, że padać będzie przez godzinę w okolicach południa. I rzeczywiście, po około godzinie można już było wyjść (wyturlać się) z restauracji – pojedliśmy trochę więcej niż planowaliśmy.
 

Podkład muzyczny
Domingos Camarinha, Amalia Rodrigues, Santos Moreira
udostępniony przez SEVENMUSES MUSICBOOKS LDA.

poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.