W drodze do Ponta do Pargo złapała nas na stopa para sympatycznych Włochów: Ugo i Eleny, robiących sobie „spacer” wzdłuż lewady da Ponta do Pargo. Niestety, malownicze widoki zachęcają do robienia zdjęć, a ostatni autobus zdążył im zwiać. Nasi świeżo poznani znajomi mieli w żołądkach śniadanie, a w nogach ładnych 25 kilometrów i zanosiło im się na kolejne kilkanaście. Dla nas to był „no problem”, postanowiliśmy nadłożyć drogi i odwieźliśmy ich do Paul do Mar. Po drodze wstąpiliśmy do latarni Ponta do Pargo. Sama latarnia specjalnie nas nie powaliła wzrostem. Za to łapaliśmy się na drobną ekspozycję (tylko w języku portugalskim) przedstawiającą historię latarnictwa na wyspie, i piękną tęczę od oceanu do klifu. Po dotarciu do Paul do Mar Włosi pokazali nam dwa ciekawe miejsca: kawiarnię do której zaprosili nas na kawę i ciacho oraz malowniczą (stopień nadużywania tego słowa jest wprost proporcjonalny do ilości wypitej madery) acz stromą trasę pod wodospad, a nawet dwa. Szczerze mówiąc podziwialiśmy „naszych” Włochów: na oko dalibyśmy im pod pięćdziesiątkę, przeszli już spory kawałek, a jeszcze mieli parę w nogach. My trochę dyszeliśmy podchodząc ostro po schodkach do drugiego z wodospadów, ale weszliśmy i z uśmiechami obfotografowaliśmy górny wodospad. Szczerze zazdrościliśmy im jeszcze jednego: dwudziestu pięciu dni urlopu na Maderze!
Po pożegnaniu z Włochami pozostał nam już tylko powrót do hotelu, oddanie w recepcji hotelowej kluczy do samochodu i ostry ochlej wyśmienitym winem Duke of Clarence firmy Blandy’s – ponoć książe ten (George Plantagenet, pierwszy Duke of Clarence) skazany na śmierć z prawem jej wyboru, wybrał utopienie w maderskim winie.
Jak najbardziej go rozumiemy.
(kończyliśmy szkic tego wpisu, w pokoju hotelowym, na poziomie 0.9‰).
Podkład muzyczny
„Nos Rios Dessa Boca - Cavalo À Solta”
udostępniony przez archive.org
Żal dać się utopić w takim winie, przecież ktoś inny mógł to wypić 😛
Utopionemu obojętne już (raczej) jest kto to później wypije.
A z drugiej strony wcale nie trzeba wsadzać całego delikwenta do beczki – wystarczy na parę minut zanurzyć mu w niej głowę, i to nawet nie całą 😉
I tak uważam, że to marnotrawstwo dobrego trunku 😛
po pierwsze: kto bogatemu zabroni?
po drugie: zmarnotrawiłbym znacznie większe ilości tego trunku jeżeli mógłbym utopić parę osób (bez konsekwencji prawnych) i mam wrażenie że jak by mi pieniędzy nie wystarczyło to zbiórka internetowa zapewniłaby możliwość zakupu dużej części rocznej produkcji wina maderskiego (na ten cel) 😉