browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Słowackie SPA

do albumu zdjęć

Kalameny

Wracaliśmy jak zwykle przez Słowację. Tym razem o rozrywki zadbał M., który tam zjeździł i schodził co ciekawsze miejsca. Przy zakładanych przez GPS sześciu godzinach na powrót nie mogliśmy co prawda za długo poszaleć, ale M. był kreatywny. Otóż po drodze trafiło nam się kąpielisko termalne w miejscowości Kalameny. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nie jest to typowy biletowany basen z całą infrastrukturą, a zwyczajne darmowe kąpielisko, malowniczo położone w lesie przy szlaku na górę Hoč. Otóż kiedyś, ramach poszukiwania uranu, zrobiono tutaj odwiert i z głębokości około 500m wytrysnęła na powierzchnię woda mineralna z bardzo lekkim zapachem siarki (chyba od ciał w niej zanurzonej bo w składzie nie ma H2S). Ma temperaturę 33°C. Miejscowi pogłębili teren wokół sztucznego źródła i zrobili naturalne kąpielisko, o rozmiarach 20x10m i z wodą po kolana. Chyba jedyne takie miejsce w tej części Europy, wokół którego nie zbudowano kompleksu do zbijania dutków. Zdaniem W., który przeanalizował skład wypisany na tablicy przy „akwenie”, woda nie jest raczej lecznicza, ale i tak przyjemnie się moczyło (z balneoterapią tak to bywa, że nigdy nie wiadomo co komu pomaga). Jest to też świetny pomysł, kiedy schodzi się z gór, czy nawet po nartach, a w pobliżu jest wyciąg. Śmiałkom nie przeszkadza nawet pora nocna – podobno zawsze jest tam co najmniej 8 osób, bez względu na porę dnia czy roku. Jedyna opłata to 1,5€ pobierane w godzinach 7:00 do 19:00 za tak zwany parking. Rzecz jasna, dostaje się kwitek z kasy fiskalnej umieszczonej zapobiegliwie pod parasolem. Po kąpieli, warto rzucić okiem do pobliskiego uzdrowiska Lúčky (Łączki), do parku z pięknym wodospadem. Pełnię szczęścia dopełnił obiad w Janosikowej Krcmie w Dubovej, gdzie nie odmówiliśmy sobie ani czasneczki, ani Kofoli.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.