Wakacje zaczęły się wybitnie nieszczęśliwie. Mieliśmy wyjechać w środę około 16. i nawet pewnie by się to nam udało, ale W. pakując samochód postanowił otworzyć w nim tylne szyby – i otworzył, tylko że gdy już ruszaliśmy okazało się, że jednego tylnego okna nie da się zamknąć. W. rozebrał drzwi i nic ciekawego nie zobaczył – oprócz tego, że wszystko wyglądało w porządku. Gdy nie potrafił dalej nic z tym zrobić poszukał mechanika – znalazł chociaż było po 18. i wspólnymi siłami rozpoznali, że uszkodził się przełącznik. Zamknęli okno na sztywno, wymontowali wyłącznik i już około 20. wyruszyliśmy w trasę. Dojechaliśmy w okolicę Czerwionki-Leszczyny, gdy na autostradzie A1 włączył nam się alarm Motor-Stop (czerwony) i jeszcze parę żółtych.
W., nauczony przykrym doświadczeniem, na wszelki wypadek zjechał z autostrady i stanął w jej pobliżu. Bojąc się, że może to być wyciek oleju, poszedł na spacer do najbliższej stacji benzynowej, kupił parę litrów oleju i wlał dwa do silnika. Alarmy nie zniknęły więc wykorzystaliśmy Assistance i pojechaliśmy lawetą do Chrzanowa.
Była godzina 1. po północy.
O 6. rano zgłosiliśmy się po kolejną lawetę, która zawiozła nas do naszego mechanika do Kęt. Mechanik pooglądał posłuchał i zawyrokował: „Turbosprężarka do wymiany. Można było co prawda jechać, ale nie wiadomo czy padłaby po 5000, czy po 500km, z możliwością zniszczenia silnika. Jest ewentualność wymiany na regenerowaną lub nową, ale w takim stanie to was nie wypuszczę”.
OK, udało się zdobyć nową, ale zakup i wymiana, w trybie znajomi-super, trwała dwa dni. W efekcie zamiast wyjechać w środę o 16. wyjechaliśmy w piątek o 18. ubożsi o 3500zł (szyba i turbosprężarka) i opłacone dwa noclegi w Trieście.
Z nawigacji wynikało, że do Triestu dotrzemy na godzinę 3.15, a nasz mechanik ostrzegł nas, że durny komputer samochodu może nie przyjąć na pokład nowej turbo sprężarki bezproblemowo, więc dobrze by było byśmy samochodu nie żyłowali. W. jechał więc nieprzyzwoicie przyzwoicie, ale i tak w okolicach Ołomuńca Drakul włączył znajomą choinkę światełek na kokpicie i przeszedł w tryb mulenia (po prostej 80km/h, z górki czasami nawet 120km/h). Trochę nam było przykro gdy na autostradzie wyprzedzały nas nawet TIRy (trąbiąc), ale jechaliśmy dalej ufni zapewnieniom mechanika, że to durnota oprogramowania, nie mająca wpływu na ewentualne uszkodzenie samochodu. W. z bólem serca patrzył jak rośnie mu czas dotarcia na miejsce. Ból był w końcu tak duży, że przekroczył dopuszczalne granice i W. zjechał na parking przydrożny, i poszedł spać. Po półtorej godziny otwarliśmy oczy i pojechaliśmy dalej, by po paru godzinach zatrzymać się na dłuższe spanie – w końcu muzea w Palmanova otwierali po 9., a było to nasze pierwsze, zaplanowane miejsce postoju i zwiedzania. Przy takim założeniu nie było więc po co się śpieszyć jak można było przespać się w spokojnym, cichym miejscu z toaletą w pobliżu. Obudziliśmy się przed słońcem i ruszyliśmy dalej zatrzymując się na paru stacjach by złapać telefonicznie mechanika (dlaczego tylko my mieliśmy mieć problem). Na stacjach rozważaliśmy jeszcze napicie się kawy, ale dopiero na trzeciej udało nam się dopchać do kasy w rozsądnym czasie. Nie wiemy dlaczego wszyscy czekali z kawą na przekroczenie włoskiej granicy. Erynia przy okazji dorwała się do panino, za co zapłaciła odwiedzinami kolejnych paru miejsc serwisowych… (Erynia: „to nie wina panina, tylko efekty uboczne niedawnej kuracji antybiotykowej”). W. stara się nie jadać w takich miejscach – na głód w trasie ma zapas chrupek i wędzonej, suchej kiełbasy ze znanego źródła.
Turbo „start”
2 odpowiedzi na Turbo „start”
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
- Erynia - Do Brna
- Pudelek - Do Brna
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
starsze w archiwum
“Dojechaliśmy w okolicę Czerwionek-Leszczyn” – Czerwionki-Leszczyny, to jest liczba pojedyncza 😉
A początku wyjazdu współczuję.
Bardzo dziękujemy – już zostało poprawione.