2022
Grzyby, Chata, kręgi i zamek
Właściwie to nie mieliśmy zajmować się zwiedzaniem i zapełnianiem bloga, ale takim dziwnym trafem, będąc z naszym przyjacielem M. na krótkim urlopie w Parszczenicy, tak niezupełnie nam się to udało. Mieliśmy odwiedzić Parszczenicę by wyciszyć się jesiennie chodząc po lasach i, przy okazji, zbierając grzyby. I właściwie na początku naszego tu pobytu prawie się to nam udało. Poszliśmy do … Kontynuuj czytanie
Ptuj – zamek
Z zamysłem i premedytacją dnia poprzedniego nie obejrzeliśmy głównej atrakcji Ptuj – zamku górującego nad miastem. Przy okazji chcieliśmy zobaczyć również „Mitreje” (pl.: mitreum) czyli pozostałości po kulcie Mitry, przywleczonym tu zresztą przez żołnierzy rzymskich z okolic Persji w czasach, gdy miasto nosiło piękną nazwę Poetovio. Religia ta jest ciekawa tym bardziej, że istnieje wiele zbieżności z chrześcijaństwem, a badacze do … Kontynuuj czytanie
Ptuj – miasto
Około 10 kilometrów dalej było już miasto Ptuj, które przez jakiś czas było nawet właścicielem grodu Vurberk. Co prawda już na samym wstępie Ptuj próbowało zmusić W. by je znielubił (parkingi albo zajęte, albo płatne, albo i jedno, i drugie), ale jakoś mu (miastu) się to nie udało. Zbyt jest ładne i mimo wszystko małe. Po odwiedzeniu informacji … Kontynuuj czytanie
Grad Vurberk
Rankiem, koło 10., przekwaterowaliśmy się do, parę dni wcześniej dogadanej, kwatery w Tourist Farm Joannes Vodole. Tutaj spotkał nas drobny szok, nie dość, że z właścicielem można pogadać, to jeszcze kwatera była tańsza, a oprócz śniadania można było wykupić również obiadokolacje i można również podegustować wina. Pokój, który nam się trafił, był dwupiętrowy z aneksem kuchennym (kuchenka, czajnik, lodówka, kubki … Kontynuuj czytanie
Region Jeruzalem
Dobrze rozpoczęte doświadczenia winne nastroiły W. pozytywnie do dalszych odkryć. Skierował nas więc w stronę sąsiedniego (pod)regionu winnego: Jeruzalem. Po drodze, wstąpiliśmy do miasteczka Ljutomer – małe, kompaktowe, ale z przeszłością – już od okresu kultury halsztackiej – w końcu leżała na szlaku łączącym Rzym z Kotliną Panońską. Sama starówka miasteczka ograniczała się właściwie do Rynku (Glavni Trg), kilku uliczek oraz kościoła(cerkwi) … Kontynuuj czytanie
Maribor
Ponieważ na ten dzień mieliśmy wyznaczoną degustację w Kaloh to odpuściliśmy obie dalekie wycieczki i podjechaliśmy do odległego o niecałe 5 km Mariboru. Z reklamowej, uproszczonej mapki miasta wynikało, że jego część historyczna to raptem parę uliczek. Stanęliśmy (oszczędny/skąpy W.) na parkingu centrum handlowego i przez most przeszliśmy na stare miasto. Słonko świeciło, chmurki gdzieś tam wysoko i daleko, jednym słowem pogoda … Kontynuuj czytanie
Celje i Kaloh
Biedny W. zerwał się z łóżka świtem dzikim a bladym, gdyż musiał przed 7:00 dopłacić daninę parkometrowi. Okazuje się, że w stolicy Słowenii nie ma możliwości zaparkowania „z góry”. To znaczy: jak w czasie wolnym od opłat wrzucisz monetę do maszyny, to te pieniądze zwyczajnie przepadną, a nie zostaną przełożone na kolejne „płatne” godziny. Pozostawimy to bez komentarza… (Nawet Lublanczycy … Kontynuuj czytanie
Lublana
Przyszedł w końcu czas na Ljubljanę. Chcąc nie chcąc, W. marudząc wielce, powlókł się przez park do Słoweńskiego Muzeum Etnograficznego. No niby lubi muzea, ale nie lubi stolic, nawet tak malutkich jak Lublana. Skuszony przez Erynię wstąpił w muzealne progi i od razu do spóły z Erynią zaczął się znęcać nad bileterkami, zwłaszcza po wyniuchaniu regionalnych wzorów bardzo podobnych … Kontynuuj czytanie
Trzy zamki i jezioro
Niestety wszystko co miłe za szybko się kończy. Z żalem pożegnaliśmy Dragana i ruszyliśmy dalej w kierunku Begunje na Gorenjskem. Na szczęście niemiłe też, bo w trakcie tych paru godzin, które mile spędziliśmy w muzeum, przestało padać, a szczyty pobliskich gór pokryły się świeżym śniegiem. Po drodze W. dał po hamulcach, bo zobaczył ruiny jakiegoś zamczyska. Był to, niegdyś potężny, zamek … Kontynuuj czytanie
Tržič
Jako że i na dzisiaj zapowiadane były deszcze, W. wymyślił, że wyskoczymy gdzieś poza stolicę, z nadzieją, że może poza najbliższą okolicą Lublany pogoda będzie lepsza. Nie bez znaczenia pozostał fakt, że w Lublanie parkingi są darmowe dopiero od soboty 15. do 7. rano w poniedziałek, więc bardziej opłaca się stać na parkingu w niedzielę niż w sobotę. Jak wymyślił, tak … Kontynuuj czytanie
Postojna i do Lublany
Deszcz przeniósł się na następny dzień. Teoretycznie mogło nam to nie przeszkadzać, bo miał to być dzień przeprowadzki do Lublany (sł. Ljubljana) wzbogacony o zwiedzane jaskini Postojnej. Według nawigacji cała trasa miała trwać godzinę (+zwiedzanie). Wyjechaliśmy z Triestu i w hotelu byliśmy na 14. Przy tym jaskini nie odwiedziliśmy, bo nie dość, że były dzikie tłumy dzikich ludzi to … Kontynuuj czytanie
Nad Soczą
Również nad rzeką Soczą, znajduje się urokliwe miasteczko Gradisca d’Isonzo, zaliczane do najpiękniejszych włoskich miasteczek, o historii udokumentowanej już od XII w. Miasteczko należało do patriarchów Akwilei, następnie przewinęła się Serenissima (Wenecja), później Habsburgowie. Te wszystkie zmiany odbiły się na zamku, początkowo budowanym przez Wenecjan, z udziałem Leonarda da Vinci, a następnie przebudowanego przez Habsburgów. Obiekt był zamknięty i to … Kontynuuj czytanie
Castello di Duino i Monte San Michele
„Co się odwlecze, to (Erynii) nie uciecze”. Erynia zaparła się na tyle, że nawet ulewa zrobiła sobie przerwę, tak że mogliśmy w spokoju kontemplować urokliwe Castello di Duino. A kontemplować było co: zamek wzniesiony w XIV w. na ruinach rzymskiego posterunku, położony w miejscu z przepięknymi widokami na morze, gościł przez wieki znamienite bądź znane persony, w tym: cesarzową Sissi … Kontynuuj czytanie
Izola i Piran
Po wyskoku włoskim przyszedł czas i na słoweński. Nad Zatoką Tresteńską zostały nam do obejrzenia jeszcze dwa słoweńskie miasteczka: Izola i Piran. No to już świtkiem koło południa ruszyliśmy do Słowenii. Po drobnym krążeniu (roboty drogowe), W. przełączył nawigację na tryb drogi płatne dozwolone (mieliśmy wykupioną winietę na Słowenię) i w miarę szybko dotarliśmy do Izoli. Parking pod chmurką, … Kontynuuj czytanie
Miramare
Dzisiaj postanowiliśmy się wybrać poza Triest, do Castello di Miramare. Po posileniu ciała, W. poszalał na wąskich, a krętych dróżkach (bo drogami to to trudno nazwać), by dojechać do darmowego parkingu przy marinie Barcola. Stamtąd schodkami przeszliśmy do całkiem zacnie utrzymanego parku. Już sam park, zaprojektowany zgodnie z wytycznymi pierwszego właściciela, wart jest podziwu. Wielopoziomowy z fontannami, dobrze … Kontynuuj czytanie
Grotta Gigante
Dzisiaj postanowiliśmy się wybrać poza Triest, do Jaskini Olbrzymiej (Grotta Gigante). Większą część trasy jechaliśmy wzdłuż torów słynnej hybrydy tramwaju i kolejki liniowo-terenowej, wiodącej z centrum Triestu (piazza Oberdan, dla ścisłości) do miejscowości Villa Opicina usytuowanej na Krasie. Szybko zrozumieliśmy, skąd konieczność takiego połączenia. Lat temu kilka miał miejsce wypadek na trasie, w związku z tym wstrzymano na niej … Kontynuuj czytanie
Muggia
Na ten dzień Erynia zaplanowała Muggię, sugerując przepłynięcie Zatoki Triesteńskiej (wł. Golfo di Trieste) stateczkiem i powrót tą samą drogą. W. właściwie nie miał nic przeciwko takiej trasie, ale znalazł serwis Dacii na początku Muggii więc logiczniejszym rozwiązaniem było podjechanie tam autkiem. Po paru kilometrach zajechaliśmy pod serwis i Erynia zaczęła ćwiczyć swój włoski-samochodowy. Sama była … Kontynuuj czytanie
Triest – San Giusto
Dzień rozpoczęliśmy późno (nawet jak na nasze wakacyjne standardy) – wyszliśmy z hotelu przed 12. Jedynym planem ten dzień było wzgórze San Giusto. W. rzucił okiem na mapę i wyznaczył trasę optymalną przez ruiny rzymskiego amfiteatru (Teatro Romano) przeznaczonego dla 3,5-6 tyś. widzów. Może i bywało tam kiedyś tylu ludzi, ale obecnie świecił on pustkami, wyglądało, że był niedostępny. Przy … Kontynuuj czytanie
Triest – port
Światełka na kokpicie Drakula nadal się świeciły, ale jak można było jechać to pojechaliśmy. Tym razem W. wybrał opcję „omijaj trasy płatne” i nie dość, że pooglądaliśmy przydrożne miasteczka to jeszcze wjechaliśmy do Triestu od strony Carso (sł. Kras) przez jeden z punktów z najpiękniejszym widokiem na Triest. Znowu nam się fuksło. Podobnie było w kwestii miejsca parkingowego. Byliśmy … Kontynuuj czytanie
Palmanova
W Palmanova zaparkowaliśmy pod muzeum wojskowości przy Porta Cividale i pierwsze nasze kroki skierowaliśmy do tego właśnie muzeum. Nie udało nam się zbytnio rozkręcić dwóch jegomości ubranych w wojskowe uniformy, ale w ramach swobodnej rozmowy dowiedzieliśmy się, że zarówno to muzeum, jak i drugie przy Wielkim Placu (Piazza Grande), dostępne są za darmo. Cudnie, po zwiedzeniu więc jednego … Kontynuuj czytanie