Dzień rozpoczęliśmy późno (nawet jak na nasze wakacyjne standardy) – wyszliśmy z hotelu przed 12. Jedynym planem ten dzień było wzgórze San Giusto. W. rzucił okiem na mapę i wyznaczył trasę optymalną przez ruiny rzymskiego amfiteatru (Teatro Romano) przeznaczonego dla 3,5-6 tyś. widzów. Może i bywało tam kiedyś tylu ludzi, ale obecnie świecił on pustkami, wyglądało, że był niedostępny. Przy czym nie mamy pojęcia, czy tak jest na stałe, czy bramy jednak czasem się otwierają dla zwiedzających – ponoć otwierają się po uzgodnieniach telefonicznych (nie sprawdziliśmy). Udało nam się go obfotografować tylko z góry i z dołu.
Preferowana (przez przewodniki i polskich blogerów) droga na San Giusto prowadzi przez Schody Gigantów (Scala dei Giganti), nazwane tak z powodu pierwotnej wysokości stopni – bagatela, jakieś pół metra. Szczęśliwie ktoś wpadł po rozum do głowy i przerobił schody na ludzki wymiar. Nie wiemy jakim cudem, ale udało nam się nie zobaczyć tych schodów i dojść do celu cichymi opłotkami startując przy wczoraj obejrzanych bazylice i kościele. Na pierwszy ogień poszło muzeum archeologiczne (Museo di Antichità J.J. Winckleman). Wyszło nam to zupełnie przypadkiem, bo mieliśmy ochotę jedynie rzucić okiem na ogród z lapidarium z rzymskimi nagrobkami, leżące zresztą przy budynku wyżej wzmiankowanego muzeum. Na miejscu okazało się, że wejście jest darmowe, więc nie można było nie skorzystać z takiej okazji. Muzeum zawierało wszystkiego po trochu, bo i lokalne pozostałości z czasów rzymskich, małą kolekcję egipską, pozostałości kości i czaszek zwierzęcych z pobliskich jaskiń w Carso (sł. Krasie). Zawartość drugiego pięterka zachwyciła na oboje – piękna starożytna ceramika z Cypru, Krety, Attyki, etruska, apulijska oraz z kilku kilku innych włoskich regionów. Postacie na wazach przywodziły na myśl ilustracje do Mitologii Parandowskiego – ulubionej podstawówkowej lektury Erynii (W. też).
Tuż przy lapidarium znajduje się Katedra św. Justusa (Cattedrale di San Giusto), nazwana dla upamiętnienia jednego z legendarnych świętych (w spisie świętych żeśmy go nie znaleźli), którego co prawda dało się utopić, ale ciało i tak wróciło do Triestu. Katedra też ma ciekawą historię. Postawiona na cmentarzu (dziwne, bo zaraz obok jest Forum Romanum, a mieszanie cmentarzy z miejscami urzędowymi raczej nie było często praktykowane. Ktoś tu coś pokręcił z tekstem, bo z innych źródeł wynika, że cmentarz był niżej, a świętego dopiero później przeniesiono na wzgórze) jest zlepkiem dwóch dawniejszych bazylik romańskich: Santa Maria Assunta i San Giusto. Stały blisko siebie to się je połączyło, dodało wieżę i mamy Katedrę. Samą katedrę chętnie podziwialibyśmy ciut bardziej obiektywem, ale najwyraźniej Włosi przejęli się kryzysem energetycznym i było zapalone tylko jedno światło – przy samym ołtarzu. Za to przy katedrze, za całe 2€, można się było wspiąć na dzwonnicę (campanile) i zza siatki podziwiać panoramę Triestu.
Podobną panoramę, acz bez okratowania, można podziwiać również z położonego po sąsiedzku Castello San Giusto. Tam, za 5€ ode łba, można było, oprócz oglądania panoram, zwiedzić zbrojownię – skromniutką, ale dobrze zorganizowaną i opisaną – oraz rzymskie lapidarium w podziemiach jednego z bastionów. Tu Włochom ewidentnie coś nie wyszło, bowiem stropy przeciekały, zaś posadzki zdobiły pokaźnych rozmiarów kałuże. W. oczywiście, jak to dziecko, musiał się w tych kałużach pochlapać!
Wracaliśmy na nabrzeże przechodząc przez bardzo miły park z miejscem zabaw dla dzieci i schodami (nie gigantów). Gdy już zeszliśmy nad morze w jednej z czynnych po południu restauracyjek (obok naszej ulubionej!) zjedliśmy dla odmiany sycylijskie dania: W. – arancini oraz pastę z owocami morza, a Erynia jadalne „niewiadomoco”. Jedzenie było nawet smaczne, ale w porównaniu do tego co jedliśmy wczoraj różnica wielu klas, a do tego zniechęcająca obsługa.
Po czymś takim W. zaordynował powrót do hotelu na sjestę.
Chłop się starzeje, czy co?
Nie, to nie starość, a planowanie.
Gdy już się wszystko ładnie ułożyło wyruszyliśmy do naszej ulubionej Alla Vecia Pescheria na słodkie (i nie tylko) obżarstwo. Tym razem zamówiliśmy trzy dania: carpaccio rybne, mieszankę przystawek rybnych i grillowane kalmary. Oczywiście z dodatkiem białego wina naturalnego. Ukontentowani miłą obsługą i pierwszorzędnym potrawami mogliśmy już wrócić do hotelu na noc.
Triest – San Giusto
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- W. - Będzin – kirkut i zamek
- Pudelek - Będzin – kirkut i zamek
- w. - Orle Gniazda: Olsztyn
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Orle Gniazda: Olsztyn
- W. - Będzin – kirkut i zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
starsze w archiwum