Dzień wyjazdu smutkiem nas napawał, Pakowanie poranne poszło sprawnie, odnieśliśmy wypożyczone kieliszki do wina do bufetu i znowu spotkaliśmy się z uśmiechami obsługi. A gdy się upewnili, że już dzisiaj wyjeżdżamy to „strzeliliśmy misia” przy obopólnych uśmiechach i podziękowaniach za ten wspólny tydzień przy śniadaniach i obiadokolacjach. Zastanawialiśmy się przy tym, jak to się dzieje, że nawet kelnerzy (sprzątający salę) uśmiechają się do nas i życzą dobrej podróży. Doszliśmy do wniosku, że widocznie oni też nie lubią być „niewidoczni” i lubią być doceniani za swoja pracę, a my przez cały pobyt staraliśmy się ich zauważać, rozmawiać z nimi i bawić się wspólnie spędzanym czasem. Nie zauważyliśmy żeby przy innych stolikach reagowali na gości tak jak przy naszym. Sprawdziła się stara prawda, że uśmiech (szczęście) mnoży się, gdy się nim dzielisz. Niestety wszystko co piękne ma swój koniec (co brzydkie na szczęście też) więc po drobnym odpoczynku ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Daleko nie było – raptem 35km, więc W. wybrał drogę przez miasteczko Playa Blanca. Nawet nie chciało nam się w nim zatrzymywać. Parkingi zajęte, sklepów więcej niż ludzi, a ludzi więcej niż lubimy. Jedynym plusem tej drogi była inna trasa (LZ-702) – omijająca jedną z górek z przeciwnej strony niż przez ostatnie dni (LZ-2). Podjazd i zjazd były ostrzejsze (bez przesady), ale że to był ostatni dzień i nigdzie nam się nie śpieszyło, to W. wlókł się po zakrętach jak sierota i oglądał miłe widoczki. Jak już zjechaliśmy z przełęczy i zatankowaliśmy samochód to Erynia przypomniała sobie, że w Muzeum Etnograficzne w San Bartolome już dwa razy nie pozwoliło nam się obejrzeć. Spróbowaliśmy więc po raz trzeci, tylko po to by przeczytać, że co prawda Muzeum otwarte jest od 10. do 4., ale nie w soboty! I w ten to sposób nasza niechęć do tego muzeum dorównała niechęci muzealników do pokazania czegokolwiek. Cóż było robić, pojechaliśmy do Arrecife, jak już go nie odwiedziliśmy specjalnie to może choćby przez wyjazdem zobaczyć choć trochę. Znowu W. mógł z przekonaniem powiedzieć, że nie lubi dużych miast, a stolic w szczególności. Duże miasto to może to i nie jest (70 tys.), ale jak na taką wysepkę to i tak jest połowa jej mieszkańców. Za to tłok, brak miejsc parkingowych. No dobrze były, daleko od centrum, lub wielopoziomowe. Ale generalnie – tłok i reklamoza. Może gdybyśmy tu mieszkali (Nie!!!!) to może znaleźlibyśmy jakieś interesujące do obejrzenia miejsca, ale tak, po parunastu minutach krążenia po mieście W. zaczął szukać drogi wyjazdowej. W międzyczasie Erynia zasugerowała konieczność jakiejś drobnej przekąski, więc W. skręcił na strefę przemysłową i pocałował klamkę w cafeterii. Kawałek dalej był Lidl, więc niczym nie zrażony zgodził się z Erynią, że można zobaczyć go od środka. Sklep duży, towary – jak wszędzie, przy czym części z serami i owocami morza korzystały bardziej z regionalnych towarów. Niestety mamy wrażenie, że część owocowo warzywna – niekoniecznie. Było więcej papai, ale już banany były cokolwiek zielone…
Po opuszczeniu Lidla W. zobaczył kolejną Cafeterię więc Erynia miała okazję napoić się wyśmienitym barraquito – W. jak zwykle jedynie espresso doppio. Może dlatego potrafił dojechać bez żadnych dodatkowych efektów na parking Rent a Car, gdzie również bez problemów, za to z odwzajemnionym uśmiechem oddał kluczyki i mogliśmy już spokojnie doturlać się do sali odlotów, gdzie mieliśmy trochę czasu do odprawy. Zazwyczaj czekamy (siedząc gdzieś z boku), aż kolejka się ustawi i zmniejszy, tym razem Erynię coś „tkło” i wstaliśmy wcześniej. Może i staliśmy dłużej, ale dopiero na lotnisku Pyrzowice okazało się, że „tkło” się opłacało – ponad połowa wycieczki nie znalazła swych bagaży na taśmie, nie doleciały. Nasze tak.
Lanzarote – koniec
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
starsze w archiwum