Cały skansen podzielony jest na parę sektorów odpowiadających poszczególnym regionom Litwy: Auksztota, Żmudź, Dzukija, Mała Litwa i Suwalszczyzna. Dodatkowym, szóstym miejscem jest miasteczko z rynkiem przy którym stoi kościół i domy wszystkich potrzebnych w mieście rzemieślników i sklepikarzy. Był nawet jeden działający warsztat rzemieślniczy – rzemieślnik wykonywał w nim, od 33 lat, wyroby z bursztynu i błogosławił ludziom dobrym, bo sam wezwany został przez Boga do walki ze „złym”. Nie wiemy dlaczego trafiają nam się spotkania z takimi ludźmi (Erynia twierdzi, że to W. się one przytrafiają), ale z przyjemnością, i szacunkiem dla jego wiary, wsłuchaliśmy słów starszego Pana.
Spacerując po rozległym terenie skansenu zauważyliśmy parę ciekawostek, w końcu nie był to nasz pierwszy skansen.
Przede wszystkim, kryte strzechą, wiejskie domy i zabudowania gospodarcze sprawiały wrażenie bardzo podobnych bez względu na region z którego pochodziły. Można powiedzieć, że różniły się jedynie kształtem i wykonaniem drzwi i okien, ale i to mogło wynikać bardziej z poziomu zamożności właścicieli i różnicy w wieku poszczególnych domostw niż regionów. Może są jakieś różnice – dostrzegane przez fachowców.
Kolejną ciekawostką był brak w obejściach, częstych w polskich skansenach stodół, obór, stajni i chlewów. Niby w obejściach znajdowały się domy dla służby (płci obojga), a nawet zabudowania gospodarcze, ale żaden przyzwoity koń by się w nich nie zmieścił nie mówiąc już o wozie pełnym skoszonego zboża.
Generalne odczucia co do zabudowań wiejskich to wrażenie biedy w porównaniu ze wsiami polskimi, węgierskimi, a nawet rumuńskimi, czy ukraińskimi. A przecież wszystkie pochodziły z podobnego okresu.
Do ciekawostek „domowych”, nieczęsto obserwowanych innych skansenach, można zaliczyć otwarte paleniska w kuchniach, lub specjalnych pomieszczeniach z otwartym wylotem dymu przez murowany otwór w dachu, z kociołkami wiszących na regulowanych zawiesiach – nawet parometrowych.
W jednym z budynków gospodarczych zadziwił nas wielki kamień do wytłaczania oleju – dotychczas oglądaliśmy takie jedynie na południu Europy. I były one znacznie mniejsze. Akurat to żarno służyło do wyciskania oleju z nasion lnu.
W innym budynku zgromadzono laski, krzyże i kolekcję masek zapustowych.
Przy poszukiwaniu ich opisu natrafiliśmy na ciekawą stronę:
„Przyczynki do etnografji Litwy”.
W., ze względu na wykonywany zawód, oczarowały rysunki techniczne sprzętów gospodarczych, które znalazł w jednym z pomieszczeń „bardziej muzealnym”. Może nie odpowiadają one dzisiejszym standardom rysunku technicznego, ale ich precyzyjne wykonanie dobrze świadczy o konstruktorach.
W skansenie są, i owszem, zwierzęta gospodarcze, ale zebrane w jednym miejscu (w drugim, pod dworem są konie i krowa) co sprawia wrażenie martwych wsi. Obejścia są co prawda czyste i miejscami z rabatkami kwiatowymi, pod jednym z domów jest nawet ogródek ziołowy z opisem roślin, ale to wszystko jest sterylnie sztuczne, bez choćby kur pałętających się wokół domu.
Te drobne minusy nie zmieniają jednak naszego głębokiego przeświadczenia, że skansen ten jest wart obejrzenia i to może nawet kilkukrotnych odwiedzin, bo mimo że wiele domów nie było jeszcze otwartych, to i tak mieliśmy wrażenie, że nie wszystko zobaczyliśmy, a trzeba się było zbierać do powrotu.
A powrót był raczej smutny. Nie dość, że co kawałek ograniczenia prędkości i radary to jeszcze nie udało się W. znaleźć satysfakcjonującego go miejsca obiadowego (kolacyjnego) i przez to zmuszeni byliśmy na kwaterze zadowolić się jedynie suchym prowiantem.

PS Na stronie skansenu, między innymi ciekawymi podstronami, jest też wyśmienicie opracowana strona podglądu 3D.