O czasie uzgodnionym stawiliśmy się w piwnicy Tokaj Macik, gdzie oprócz nas było już ponad 30 gości – w ciągu jednego dnia urosło trzykrotnie. Za to degustacja, zgodnie z planem, odbyła się w piwnicy (a nie w części „nadziemnej”), po drobnym spacerze po korytarzach piwnicznych, gdzie mieliśmy okazję pooglądać pokryte pleśnią butelki w zakratowanych wnękach. Były to wina inwestycyjne, kupione przez około 200 inwestorów, i przechowywane jako lokata kapitału. Niektóre butelki pokryte były parocentymetrową warstwą ciemnej pleśni.
Ciekawe czy to się opłaca.
Po usadowieniu się w salce degustacyjnej mieliśmy przyjemność wysłuchania pana Jaro Macika, który mając talent do prowadzenia degustacji, z werwą opisywał historię i teraźniejszość winnicy. Zaczynali po oderwaniu się od ZSRR razem z Panią Begalową (mamą naszego gospodarza), by po rozdzieleniu firm zacząć dokupować areał – obecnie 26 ha, i wykuwać nowe tunele w tufie. Zdziwiły nas odrobinę informacje o wieku tutejszych piwniczek, które według winiarza były tu jeszcze przed przybyciem Rzymian, a datowane mogły być na II w. n.e. Przy opisie konkretnych degustowanych win zahaczał również o tajniki ich produkcji. Potwierdziła się przewidywana (przez W.) różnica między burčakiem – fermentacja przerywana po 3 dniach (gazdowie) do 5 dni (Macik), a winami – pierwsza fermentacja 2 tygodnie do miesiąca. Dowiedzieliśmy się, że wina z firmy Tokaj Macik pijali i pijają papieże, niestety nie do końca dał się zorganizować biznes z Watykanem – oczekiwali darmowych dostaw. Macikowi, ta drobna niezręczność Watykanu, specjalnie nie przeszkadza eksportować wina do 15 krajów, bez dystrybutorów i supermarketów, próbujących zdzierać skórę z producentów.
Poznaliśmy także kolejną wersję powstania nazwy „polskiego Tokaju” – Samorodni. Otóż według tej wersji, Polacy nie chcąc płacić cła liczonego od przewożonych win w kolejnych miastach na trasie z Tokaju do Krakowa, pokombinowali (chyba mamy to we krwi) i wpadli na pomysł by napełniwszy beczki moszczem winnym i zaopatrzeni w odpowiednie certyfikaty (i możliwe do spróbowania smaki z beczek) wieźli taki towar do Krakowa, gdzie tłumaczyli, że w czasie drogi „samo się urodziło”. Było to poniekąd prawdą, bo droga załadowanych winem wozów trwała wystarczająco długo, by pierwsza fermentacja przebiegła właściwie i (czasami) do końca. Potem pozostało już tylko wino zlać do innych beczek i pozostawić w spokoju by dojrzało.
Wszystkie wina z tej winiarni produkowane są w technologii BIO (i BIO dynamicznej). Potwierdziła się również technologia produkcji win Aszu: jagody pokryte szlachetną pleśnią odmierzane puttoniami (drewniane wiadro mieszczące 22 do 25 kg jagód) zalewane są 136 litrami wina wytrawnego i leżakują w beczkach 2 lata więcej niż było puttoniów. Ciekawostką słowackiego Tokaju jest brak ograniczeń co do ilości puttoniów – na Węgrzech zrezygnowano (ustawowo?) z Aszu 3 i 4 puttoniowych, a na Słowacji nie, i nadal są takie produkowane.
Kolejną ciekawostką, specyficzną dla tego winiarza (może inni się nie przyznają) była informacja, że do niektórych win, do moszczu dodawane są wióry dębowe, dla nadania smaku beczkowatego. Do niektórych za to, zamiast przetrzymywać je w beczkach, wkładane są do tanków z winem deszczułki dębowe (taniej, łatwiej wymienić na nowe a i powierzchnia styku większa). Win w degustacji było 7 i trzeba przyznać, że większość z nich nam odpowiadała – w kratkę. W kratkę, bo Covid zrył nam smaki i zapachy w sposób dziwny, co W. wydawało się mocno aromatyczne, Erynia odbierała jako bez zapachu, i na odwrót.
{Opis win z degustacji}
Przy okazji zapytaliśmy o te winnice słowackie wykupywane przez Węgrów. Usłyszeliśmy odpowiedź: przecież to Wiktor… (a „zakupy” na Węgrzech odbywają się często na zasadach mafijnych). Jedna z tych słowackich, wykupionych winnic znajduje się w Viničkach i jest obecnie zamknięta.
Degustacja trwała prawie 2,5 godziny i zakończyła się (jak zazwyczaj) zakupem kartonu win, które najbardziej nam smakowały. W sumie stosunek ceny do jakości wydał nam się jak najbardziej ponętny. Odbiór zaplanowaliśmy na dzień następny. Spacer, z kartonem win, po degustacji wydał nam się nie najlepszym pomysłem.
Winiarnia Macik
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- w. - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- Erynia - Kozie sery i lenistwo
- w. - Kozie sery i lenistwo
- Pudelek - Kozie sery i lenistwo
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
starsze w archiwum